niedziela, 4 sierpnia 2013

Epilog. "...już na zawsze."

| The Script - I'm Yours |


- Tylko nie oddalajcie się. – poprosiłem, patrząc na swoje siostrzyczki, które pobiegły na plac zabaw, a ja usiadłem na ławce w parku, wpatrując się w bawiące się dzieci i spacerujące pary zakochanych, trzymających się za dłonie, szepczących do siebie, przytulających się. Od półtora tygodnia znajdowałem się w Doncaster u mamy i dziewczynek. Gdy przyjechałem było już po północy i drzwi otworzył mi mama, będąc w szoku gdy mnie zobaczyła, lecz nie pytała o powód moich łez ani opuchniętych oczu. Po prosu mocno mnie przytuliła i zaprowadziła do mojej sypialni, przygotowując mi łóżko. Czułem się, jakbym znowu miał te pięć lat, jakbym dalej był małym chłopcem. Chociaż dla niej nadal byłem. Jej małym Boo Bear’em. Gdy następnego dni się obudziłem, zobaczyłem siedzącą obok mnie Lottie, która przyglądała mi się uważnie, po czym powiedziała.

- Nie ważne co ci zrobił, nie ważne ile będziesz płakał, krzyczał oraz wściekał się na każdego. Nie ważne ile będziesz chodził smutny i wyżywał się na każdym, to nie przejdzie nagle. Twoje serce w końcu zagoi się i będzie ci lepiej, ale potrzebujesz czasu, Boo. – jej słowa były bardzo ważne i uświadomiły mi wiele.  To nadal bolało. Nadal. Ale słowa Lottie zaczęły się sprawdzać. To, iż płakałem, krzyczałem wcale mi nie pomagało. Powodowało to, iż czułem się jeszcze gorzej. Po dwóch dniach siedzenia w swojej starej sypialni wreszcie wyszedłem do ludzi. Spędzałem każdą możliwą chwilę z dziewczynkami. Robiłem wszystko by choć przez te kilka godzin dziennie zająć czymś swój umysł. W nocy nie było to takie łatwe. Gdy leżałem w swoim łóżku, druga strona wydawała się być tak pusta, zimna. Każda moja noc kończyła się na owijaniu w kokon kocem i wypłakiwaniu oczu w poduszkę. Co z tego, że w dzień dawałem radę. Byłem silny. Nie chciałem okazać swojej słabości względem sióstr. Robiłem to tylko i wyłącznie dla nich i dla naszej mamy. Próbowałem być silny. A w nocy? W nocy wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Czułem, jakby to wszystko znowu się działo. Nom stop to samo. Jakby ciągle mnie okłamywał. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego mimo zapewnień Lott, to mi nie potrafi przejść. Nie potrafię wyrzucić go z mojej głowy, z mojej pamięci. Nie umiem tego zrobić. To tak ciężkie. Tak trudne wymazać z głowy wszystkie wspomnienia. Wszystko co było z nim związane. Nagle usłyszałem pisk swoich sióstr i zaalarmowany wstałem, podbiegając do nich, lecz one biegły w inną stronę. Zdezorientowany spojrzałem tam i zobaczyłem moje siostry, które tuliły się do ciemnowłosego mężczyzny oraz pewnej brunetki. Zayn odsunął się od dziewczynek i pocałował je w czoła, zostawiając ze swoją dziewczyną, która natychmiast wzięła je na zjeżdżalnie, śmiejąc się i rozmawiając z nimi, podchodząc do mnie i przytulił mnie mocno.

- Cześć, kochanie. –szepnął mi do ucha, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się nikle.

- Witaj Zayn. Miło was widzieć. – powiedziałem cicho, siadając z powrotem na ławce, a chłopak podążył za mną. Przez chwile siedzieliśmy w ciszy, obserwując brunetkę bawiącą się z moimi siostrami w najlepsze, słuchając ich gawędzenia i śmiechów.

- Czasem chciałbym do tego wrócić. – szepnąłem cicho.

- Do czego? –zapytał chłopak.

- Do tego jak beztrosko żyło mi się gdy zaczęliśmy ze sobą być. Byłem z nim tak szczęśliwy, wiesz? – zapytałem retorycznie, mimowolnie uśmiechając się na wyraźne wspomnienia naszych rozmów, smsów, poznawania siebie. - Czasem budzę się i myślę, że to wszystko nie miało miejsca, wiesz? Że on za chwile wejdzie do mojej sypialni, przywita mnie czułym pocałunkiem i zapyta co mi się śniło, po czym powie, ze śniadanie już na mnie czeka w kuchni. A później zdaje sobie sprawę, że jego już nie ma w moim życiu. Że tak naprawdę nigdy go nie było. Nie było prawdziwego Harry’ego.. był chłopak tylko go udający. Okłamujący mnie. – szepnąłem załamany, chowając twarz w dłonie. Nie oczekiwałem teraz, aby przyjaciel mnie przytulił. Chciałem by tylko był obok i tak właśnie było. Siedział obok mnie i czekał, aż się odezwę. Nie mówił mi przereklamowanego „będzie dobrze, Lou. Nie martw się.” Po prostu był i to się liczyło dla mnie najbardziej.

- Może powinieneś dać mu szanse na wyjaśnienia. – powiedział niepewnym głosem chłopak, gdy otarłem swoje policzki.

- Wyjaśnienia? A co mi może jeszcze powiedzieć!? Nie chcę po raz kolejny usłyszeć tego, ze chciał mnie zabić. – szepnąłem zdruzgotany.

- On miał to zrobić, ale to nie znaczy, że chciał. – poprawił chłopak, a ja spojrzałem na niego.

- Miał to zrobić, czyli musiał chcieć! – krzyknąłem cicho.

- Może błędnie go oceniasz? Może to wcale nie jest takie, na jakie wygląda? – mówił chłopak, rozglądając się po placu zabaw.

- Może i tak jest, ale co z tego, skoro ja tego nie wiem? Co z tego, skoro nie mam co do tego nawet cienia pewności!? – szeptałem, zakrywając zaczerwienione oczy, okularami.

- Może daj mu szanse na wytłumaczenie tego. – zaproponował chłopak.

- Ale on nie chce mi tego wytłumaczyć. On już o mnie zapomniał. – szepnąłem, czując w sercu ukłucie i nagle to dotarło do mnie. On odszedł, ale ja nigdy mu na to nie pozwoliłem, nie pozwoliłem, by odszedł z mojego serca. Nie pozwoliłem sercu i duszy zapomnieć. – Wiesz Zayn, gdyby przyszedł mi wyjaśnić, choć wiem, ze sam go nie wpuszczałem, ale gdyby kiedykolwiek spotkał mnie przypadkiem i wyjaśni mi to, ja nigdy nie będę w stanie się na niego gniewać. Nawet teraz.. Ja nie potrafię go znienawidzić i Bóg jeden wie, że próbowałem na każdy możliwy sposób, ja nie potrafię tego zrobić. Nie nienawidzę go, ponieważ moja miłość jest od tego silniejsza. Kocham go tak bardzo i to dlatego tak bardzo mnie boli, a gdyby wrócił, przyjąłbym go z otwartymi ramionami, nawet nie pytając o nic. Tylko gdyby wrócił i naprawdę mnie kochał. O tylko tyle bym prosił. By mnie darzył tym uczuciem, jakim ja jego. Nie wymagam od niego deklaracji, nie wymagam niczego, nawet wyjaśnienia. Jedyne czego chcę to, żeby powiedział, ze mnie kocha. – powiedziałem cicho, zdejmując okulary i przetarłem oczy, dodając. – Ale kogo obchodzi czego ja chcę? On i tak nigdy już sie nie pojawi. Nie będzie go przy mnie.

- Mnie to bardzo obchodzi. – usłyszałem nagle za sobą. Uniosłem powoli twarz i spojrzałem na Zayn’a przerażony, podczas gdy on jedyne co zrobił to uśmiechał się promiennie, po czym wstał i jak gdyby nigdy nic poszedł do swojej dziewczyny. Ten głos rozpoznał bym wszędzie. Niski, głęboki z charakterystyczną chrypką oraz cudownym brytyjskim akcentem. Niepewnie, powoli odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem w te szmaragdowo zielone oczy.

- Co..co ty tu robisz? – zapytałem szeptem, jakbym bał odezwać się głośniej. Chłopak uśmiechnął się nikle i wzruszył ramionami, mówiąc.

- Chcę z tobą porozmawiać. I zanim odmówisz – dodał szybko, widząc, że chcę się odezwać. – pozwól mi sobie wyjaśnić, proszę. Proszę cię tylko o kilka minut, później możesz posłać mnie w diabły. – powiedział prosząco z błagalną nutką w oku. Kiwnąłem niepewnie głową i wstałem, powoli kierując się za nim. I tak nie mógłbym mu odmówić. Nie umiałbym. Nie, mając szansę usłyszeć jego cudowny głos, spojrzeć w jego piękne oczy. Nie odmówiłbym. Szliśmy alejkami, kierując się w stronę bardziej ukrytych ławek. Weszliśmy w bardziej zarośniętą część parku i chłopak wskazał na jedną z ławek. Usiadłem i spojrzałem na swoje dłonie, czując pieczenie powiek.

- O.. o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytałem, bawiąc się swoimi palcami i odchrząknąłem.

- Chcę ci wyjaśnić. – zaczął chłopak, po czym opowiedział mi całą historię. O poznaniu David’a. O przysłudze, o pieniądzach, o tym jak zaczął mnie fotografować, chcąc znać wszystkie szczegóły mojego życia. Opowiedział mi po prostu wszystko. Łącznie z tym jak okłamał mnie w sprawie zawodu, o tych wszystkich chłopakach z którymi go widziałem, o tym, że było to tylko na pokaz, abym stał się zazdrosny.

- I wiesz, tak naprawdę chciałem na początku to zrobić. Wiem jak to brzmi, ale później wszystko się zmieniło. Zakochałem się. Zacząłem dostrzegać w tobie piękną osobę, a nie ofiarę. – powiedział chłopak, delikatnie łapiąc mnie za podbródek i powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Kocham cię, Lou. Kocham cię i chcę być z tobą już zawsze. Chcę się budzić przy tobie, chcę zasypiać przy tobie. Chcę być twoim aniołem. Chcę po prostu być twój, a ty żebyś był mój. Tyle pragnę, ale rozumiem, ze teraz poślesz mnie w diabły. Zrozumiem, zasłużyłem na to, ale wiedz, że zawsze będę cię kochać, Lou. – szepnął chłopak i musnął moje czoło, szepcząc. – Żegnaj, kochanie. – po czym wstał, patrząc przez moment w moje oczy i odwrócił się, kierując do wyjścia z parku. Co się właśnie stało? On wyznał mi prawdę, powiedział, że mnie kocha, a teraz odchodzi? Ale.. to nie jest normalne. Dlaczego on mnie zostawia?! Poczułem łzy płynąc po policzkach. Nie wytrzymam kolejnego rozstania. Nie wytrzymam tego. To na co kurwa czekasz? Biegnij za nim! – krzyknął głosik w mojej głowie, a ja podniosłem się i pobiegłem za nim, ocierając policzek. Dobiegłem i złapałem go za dłoń, obracając w moją stronę i bez chwili namysłu wbiłem się w jego wargi. Poczułem jak zamarł, ale dosłownie ułamku sekundy oddał mój pocałunek, obejmując mnie w talii. Westchnąłem i wtuliłem się w niego tęsknie, chowając twarz w jego szyi.

- Proszę nie rób tego. Nie zostawiaj mnie. Nie zniosę kolejnego rozstania z tobą. – łkałem cicho, mocząc jego koszulkę słonymi łzami. – Ja.. nie daje rady bez ciebie. Nie umiem bez ciebie żyć. Nie zostawiaj mnie, Harry. – szepnąłem cicho, gdy chłopak głaskał moje plecy uspokajającym ruchem.

- Już dobrze, Lou. Spokojnie. – szepnął mi do ucha, całując mnie w czubek głowy. – Nie zostawię cię, kocham cię, Lou i chcę być zawsze twój, ale nie chce cię do niczego zmuszać. Nie chcę, byś decydował pod presją.

- Nie zmuszasz mnie. Zrozum ja nie potrafię bez ciebie żyć. Ostatnie tygodnie były dla mnie straszne. Nie potrafiłem funkcjonować normalnie, bo ciebie nie było przy mnie. Proszę, nie zostawiaj mnie. – szeptałem.

- Nie zostawię, kochanie. Już nigdy, obiecuję. – powiedział i odsunął mnie delikatnie, napierając na moje wargi. Westchnąłem i zatopiłem dłonie w jego włosach, masując jego czaszkę, całując go czule i powoli. Nigdzie mi się nie śpieszyło, chciałem się nim nacieszyć. Tym miękkim dotykiem jego ust, który od teraz już na zawsze miał należeć tylko do mnie. oderwał się od moich ust i szepnął czułym głosem, patrząc mi w oczy.
- Od dziś już na zawsze. Kocham cię, skarbie.
- Ja ciebie też, Hazz. Już na zawsze. - szepnął i zatopiłem się w jego wargach z uśmiechem. Choć było trudno, pokonaliśmy wszelkie przeszkody i teraz już nic, nic nie przeszkodzi naszemu szczęściu.

_________________________________________________

Tak więc ze łzami w oczach dodaję Wam moi kochani epilog. To już koniec tej historii. Koniec Larry'ego. Ale tylko na tym blogu, bo pod tym adresem znajduję się mój kolejny blog z opowiadaniem. To już trzeci. Jak ten czas szybko leci. Strasznie dziękuję Wam, że przez tak długi okres byliście ze mną. Komentowaliście, czytaliście. Jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna. Teraz mam parę ogłoszeń zanim już ostatecznie pożegnamy się.
1. Robię sobie teraz urlop do końca sierpnia. W ostatnim tygodniu sierpnia na nowym blogu pojawi się prolog następnego opowiadania. Chcę przez ten miesiąc odpocząć i nabrać sił oraz oczywiści będę pisać rozdziały, chcąc mieć już chociaż połowę napisaną, bo od września czeka mnie trzecia klasa gimnazjum, dużo więcej nauki, egzaminy, więc mogę już nie mieć tyle czasu.
2. Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach następnego opowiadania, proszę napiszcie mi to w komentarzu razem z adresem swojego TT, bo chcę mieć pewność kogo informować, a kogo nie.

3. Proszę, aby każdy, KAŻDY kto przeczyta zostawił mi choć króciutki komentarz. nawet jedno słowo, bo chciałbym wiedzieć ile Was na prawdę było. A teraz dziękuję Wam, że byliście i mam nadzieję, że 'zobaczymy' się przy następnym opowiadaniu. Kocham Was pyszczki Wy moje i do zobaczenia! < 3
PS. Jeśli macie pytania znajdziecie mnie na TT oraz ASKU < 3 Do zobaczenia < 3:**