wtorek, 30 kwietnia 2013

Chapter 4. "....sen, niech to bedzie sen"

| Justin Timberlake - Mirrors |



- Loui, uspokój się. Tak nie można. – powiedział Zayn, głaskając moje plecy dwa tygodnie później, gdy siedziałem zakopany po uszy w kocu, w swojej sypialni i uparcie odmawiałem wyjścia z niej od dwóch dni, gdy znowu natknąłem się na mojego „prześladowcę”.
- Jak ja mam się twoim zdanie, Zayn uspokoić? – zapytałem retorycznie. – To mnie prześladuje albo on mnie prześladuje. To już czwarty lub piąty raz gdy widzę go w ciągu jebanych trzech tygodni. Rozumiesz? TRZY tygodnie. To nie może być przypadek. Nigdy nie spotkałem kogoś „przypadkiem” tyle razy w ciągu tak krótkiego czasu. – powiedziałem na jednym oddechu, patrząc na niego.
- Przeraża cię to, LouLou? – zapytał, siadając obok mnie po turecku i spojrzał na mnie, czule gładząc po dłoni.
- Tak. Trochę mnie to przeraża. – szepnąłem niepewnie. – Czuję się jakby to nie był przypadek. Jakby on na mnie polował. Jakby planował każde nasze spotkanie, a wtedy perfidnie patrzy mi w oczy i się śmieje. – szepnąłem, trzęsąc się.
- Spokojnie, Lou. To na pewno przypadek. Przecież koleś cię nawet nie zna. – powiedział, przytulając mnie lekko do siebie. – A teraz wstawaj z tego łóżka i się ogarnij trochę.
- Co? – zapytałem zaskoczony. – Po co niby?
- Po to, że gdzieś cię zabieram. – powiedział, zabierając z łóżka kołdrę. – Podnieś ten tyłek, idź się umyj i ogarnij oraz ubierz seksownie, a ja w tym czasie zrobię ci coś do jedzenia. Zejdź do kuchni jak skończysz. – powiedział, wychodząc a ja westchnąłem. Podrapałem się po brzuchu i powoli wstałem, odsłaniając zasłony, czego od razu pożałowałem bo za oknem jak zawsze padał deszcz, co jeszcze bardziej mnie zdołowało. Westchnąłem po raz kolejny i udałem się w stronę łazienki, biorąc ręcznik i zdjąłem z siebie dresy oraz za dużą koszulkę, wrzucając do kosza na brudy, po czym wszedłem pod prysznic. Puściłem gorącą wodę, która z połączeniu z lawendowym żelem pod prysznic i jabłkowym szamponem do włosów, pomogła mi się odprężyć i zmyć z siebie wszystkie troski. Przynajmniej na razie. Po dość długim prysznicu, wyszedłem owijając włosy w turban ręcznikiem, susząc je lekko, po czym owinąłem się w puszysty ręcznik, przyjemnie otulający moje mokre ciało. Wycierałem się powoli, gdy nagle przed moimi oczami pojawił się on. Jego zielone oczy i burza czekoladowych loków. Poczułem nagły uściska w podbrzuszu i gorąco rozpływające się po moim ciele. Co jest? Zadrżałem i od razu wyzbyłem się tego dziwnego uczucia. Co to było? Pokręciłem głową odganiając natrętne myśli, po czym z ręcznikiem przewiązanym nisko na biodrach, wszedłem do pokoju, ubierając czyste bokserki, czarne rurki, koszulkę na krótki rękaw rozpinaną oraz koszulę jeansową i trampki. Wróciłem do łazienki, wrzucając ręczniki do kosza, po czym stanąłem przed lustrem. Wyglądałem o wiele lepiej niż godzinę temu. Wziąłem grzebień i rozczesałem moje uparte włosy, układając je w misterną, roztrzepaną fryzurę. Potrząsnąłem kilka razy głową, żeby wyglądały w miarę naturalnie i skierowałem się do kuchni. Schodząc po schodach poczułem zapach jajecznicy na bekonie i szczypiorku.
- Mmm…pycha. Wiesz jak poprawić mi humor. – powiedziałem, wchodząc do pomieszczenia i usiadłem przy stole, gdzie stały dwa kubki kawy oraz jedzenie. Nachyliłem się nad stołem i ucałowałem Zayn’a w policzek, tym samym dziękując mu za poświęcenie i zacząłem pomału jeść danie.
- Widzę, ze mnie posłuchałeś Lou. – powiedział, skanując mnie wzrokiem – Wyglądasz mega seksownie w tych rurkach, a tyłeczka to pozazdrości ci nie jeden facet. – zachichotał cicho.
- Przestań, bo się zarumienię. – powiedziałem, z całych sił powstrzymując rumieniec wpływający na moją twarz.
- Ale taka prawda, kochany. Każdy facet i nieliczne pewnie kobiety ci po zazdroszą. Co jak co, ale pośladki to masz najlepsze na tej planecie. – powiedział, jedząc jajecznicę i śmiejąc się cicho ze mnie.
- A powiesz mi gdzie idziemy? – zapytałem, chcąc za wszelką cenę zmienić temat.
- Do klubu idziemy, LouLou. – powiedział.
- Co? Ale mi się nie chcę iść. – powiedziałem, wzdychając.
- Ale potrzebujesz rozrywki, a wypad do klubu dobrze ci zrobi. Może kogoś poznasz.
- Tak, w klubie na pewno. – mruknąłem z przekąsem.
- Co?! – zapytałem, mało co nie wypluwając kawy z ust.
- Tak to. – powiedział, uśmiechając się jak głupi.
- Zayn, ale ja nie chce. – jęknąłem płaczliwie.
- Koniec rozmowy. Idziemy i tyle. – powiedział dopijając swoją kawę i złapał mnie za rękę, ciągnąc do wyjścia.
- Moment. Wezmę tylko telefon i portfel. – jęknąłem zrezygnowany, zgarniając potrzebne rzeczy z szafki i gasząc światła, zamknąłem mieszkanie, kierując się za Zayn’em. Na dole czekała już taxówka, która podwiozła nas pod klub „Excitement”. Mulat zapłacił kierowcy i niemal siłą wyciągnął mnie z samochodu, ciągnąc do wejścia. Westchnąłem głośno, idąc za nim i po chwili już znajdowaliśmy się w dość zatłoczonym klubie. W barwach krwistej czerwieni i mocnego różu, z ogromnym barem na środku sali. Powietrze pachniało alkoholem, dymem tytoniowym i mieszanką tanich perfum z ludzkim potem. Złapałem mulata za rękę, żeby go nie zgubić i podeszliśmy do baru, siadając na wysokich taboretach, zamawiając po mocnym drinku na rozgrzewkę. Po chwili podeszła do nas średniego wzrostu, szczupła dziewczyna, o długich, brązowych lokach. Danielle.
- Lou, pamiętasz Dani? – zapytał Zayn, całując dziewczynę delikatnie w policzek. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i przytuliłem ją lekko.
- Miło Cię znowu widzieć, Danielle.
- Ciebie tez, Lou. – powiedziała, uśmiechając się lekko, po czym pociągnęła Zayn’a za rękę. – Nie będziesz miał nic przeciwko jak porwę tego lenia chwilę na parkiet?
- Nie, nie. Idźcie . – powiedziałem, wypijając do końca swojego kolorowego drinka, a oni ruszyli w stronę parkietu, po chwili znikając w tłumie bawiących się ludzi, a ja zamówiłem kolejnego drinka, tym razem słabszego, gdyż moja głowa wcale nie była taka mocna. Powoli sączyłem swój napój i zastanawiałem się po co dałem się tutaj wyciągnąć. Teraz będę siedział i pił, kiedy Zayn dobrze się bawi, a swoją drogą to po co mnie brał skoro miał tu randkę. Westchnąłem i zawołałem barmana, prosząc o jeszcze jednego.
- Ciężki dzień? – zapytał chłopak za barem, przygotowujący mi drinka. Westchnąłem i odpowiedziałem.
- Ostatni tydzień.
- Bywa, ale zawsze później może być już tylko lepiej. – powiedział, uśmiechając się lekko, a ja zeskanowałem go wzrokiem. Obcisłe czerwone rurki, białą koszula, kusząco rozpięta oraz luźno wiszący krawat idealnie komponowały się ze zmierzwionymi włosami, koloru miedzi. Całkiem, całkiem. – Idź się zabaw, to zawsze pomaga. Odpręża i wyzwala umysł od niepotrzebnych myśli. – powiedział, stawiając przede mną drinka i mrugnął, udając się do następnego klienta. Zacząłem powoli sączyć swój napój i myślałem nad jego słowami. Moja głowa już pękała od tego wszystkiego, od natręctwa myśli dotyczących zielonookiego chłopaka, przyprawianego teraz basami ciężkiej muzyki. Po chwili usłyszałem bit piosenki Justin’a. Wypiłem drinka do końca, odstawiając wysoką szklankę i wstałem. Rozejrzałem się dookoła, czując się pod dziwną obserwacją, ale odpuściłem i ruszyłem na parkiet. Przecisnąłem się miedzy kilkoma osobami i w końcu znalazłem trochę miejsca. Zamknąłem oczy i dałem ponieść się muzyce. Delikatnie poruszałem całym ciałem, lekko kręcąc biodrami w rytm. Poruszałem się coraz pewniej, nie zwracając uwagi na otoczenie. Teraz liczyłem się ja i moja muzyka. Dla osób trzecich mój taniec mógł wydawać się dziwny, ale mnie to odpowiadało. Mój umysł uwolnił się od wszystkich myśli i teraz dryfowały one gdzieś w przestrzeni. Byłem wolny. Czułem się wolny. Nareszcie. Od kilku dni czułem się odprężony. Moje ciało wykonywało śmielsze i coraz bardziej zmysłowe ruchy, gdy nagle, poczułem czyjeś dłonie na moich biodrach. Nie otworzyłem oczu, w dalszym ciągu się poruszając. Byłem wolny i nic nie mogło mi tego zabrać. Pewnie gdyby nie te wypite drinki, już spłonął bym rumieńcem na dotyk obcych rak, tym bardziej na moich biodrach, ale teraz mi to nie przeszkadzało. A nawet mi się podobało. Czułem jak mocniej zacieśniają się wokół mnie i przyciskają mnie do klatki piersiowej mężczyzny, tańczącego za mną. Westchnąłem cicho, ciągle kołysząc biodrami, teraz złączonymi razem z jego i poruszaliśmy się swobodnie. Ciało przy ciele. Nagle poczułem go między moimi pośladkami. Był twardy. Jęknąłem cicho, nie kontrolując swoich ruchów, gdy specjalnie otarłem się o niego swoją pupą. Jęknął nisko w odzewie na mój ruch i nachylił się, ze po chwili poczułem jego usta na mojej odsłoniętej szyi, muskającą ją delikatnie. Jęknąłem na ten ruch i bardziej odchyliłem głowę, pragnąc więcej. Nie wiedziałem kim był, nie wiedziałem jak wyglądał, a jedyne czego pragnąłem to, aby mnie nie puszczał, aby dalej pieścił swoimi wargami moją szyję. Jego usta przeniosły się na wrażliwe miejsce tuż pod moim uchem, a ja jęknąłem głośno.
- Jesteś taki seksowny. – zabrzmiał niski głos tuż przy moim uchu, a ja zamarłem. Niemożliwe. To jest kurwa niemożliwe. Powoli odwróciłem się w przodem do mojego partnera, modląc się, abym się pomylił, lecz moje modlitwy na nic się zdały, gdy ujrzałem jego twarz. To on. To Harry. Spojrzałem na niego przerażony, gdy on w dalszym ciągu trzymał dłonie na moich biodrach. Z bliska zieleń jego oczu wydawała się być jeszcze bardziej pociągająca. Jeszcze głębsza. Czułem jak mięknął mi nogi. Opamiętaj się, Louis. – warknąłem na siebie w myślach.
- Wyglądasz jakbyś co najmniej ducha zobaczył. – zamruczał mi do ucha, przyciskając mnie do siebie. Jęknąłem zaskoczony, opierając dłonie na jego ramionach. – My się już chyba widzieliśmy. – wyszeptał mi do ucha, przygryzając je lekko. Proszę niech to będzie mój kolejny, pojebany sen. – błagałem w duchu. – Tak na pewno się już widzieliśmy. Takiej twarzy i takich pośladków się nie zapomina.
- Czy…czy możesz mnie puś…puścić? – zapytałem drżącym głosem, z całych sił odsuwając się od niego. Poluzował lekko uścisk, ale nie pozwolił mi się całkiem odsunąć. Nachylił głowę nad moich uchem i mruknął wprost do niego, owiewając je gorącym powietrzem.
- Boisz się mnie?
- Puść mnie. – jęknąłem cicho, próbując za wszelką cenę wyrwać się z jego rąk. Na nic mi się to zdało. W odpowiedzi na moje szarpania, zacisnął dłonie na moich pośladkach i mocno przycisnął mnie do siebie, szepcząc groźnym, a jednocześnie nieziemsko seksownym głosem.
- Gdyby nie ci ludzie tutaj, już dawno bym cię przeleciał, kochanie. – zadrżałem na jego słowa, zaciskając powieki, gdy kontynuował. – Niestety są tutaj, więc to ogranicza moje pole manewru. Ale zawsze mogę zrobić to. – wymruczał i przesunął jedną dłoń na moje krocze ściskając je mocno, na co jęknąłem zaskoczony. Chłopak masował mnie swoją dłonią, a ja wyrywałem się na wszystkie sposoby, czując łzy pod powiekami. – Przelecę cię. Nie tutaj i nie w tej chwili, ale za chwile. – wymruczał mi do ucha, mocniej mnie przyciągając do siebie, a ja po raz kolejny zadrżałem i skuliłem się w sobie. Nie przestawał poruszać dłonią, nie zważał na moje szarpania. W pewnej chwili przyszło mi coś do głowy i momentalnie to wykorzystałem. Zacisnąłem powieki i z całych sił ugodziłem go z kolana między nogi, tak, ze aż się zwinął, a ja wyszarpnąłem się, przeciskając przez tłum w stronę wyjścia. Wybiegłem na zewnątrz i wzrokiem szukałem jakiejś ucieczki. Zauważyłem taksówkę i szybko pobiegłem do niej, wsiadając i kazałem kierowcy zawieść się do domu. W ostatniej chwili odwróciłem się i zauważyłem chłopaka wybiegającego z klubu i rozglądającego się gorączkowo dookoła. Skuliłem się na siedzeniu, przyciskając dłoń do ust, żeby mój zduszony szloch nie był słyszalny. Po chwili byłem już pod mieszkaniem, zapłaciłem kierowcy i szybko wysiadłem, biegnąc do drzwi, które zaraz po sobie zatrzasnąłem. Oparłem się o nie plecami zjechałem po nich, wybuchając płaczem. Ukryłem twarz w dłoniach i załkałem głośno, krztusząc się łzami. Wyciągnąłem telefon i szybko napisałem sms’a Zayn’owi, żeby się nie martwił i rzuciłem go na szafkę, powoli podnosząc się z podłogi i skierowałem do sypialni, zrzucając z siebie ubranie i wskoczyłem w za duży dres, owijając się kocem i ukryłem twarz w dłoniach, szlochając. Poczułem się jak dziwka. Poczułem się upokorzony. Nigdy nikt nie pozwolił sobie na coś takiego. Nigdy nikt mnie tak nie potraktował. Chociaż nie, była jedna osoba.. David, ale o tym chce jak najszybciej zapomnieć. On mnie upokorzył jak nikt inny, a teraz poczułem to samo gdy…gdy Harry mnie dotykał. Poczułem się jak tania dziwka. Jakby po raz kolejny ktoś chciał mnie wykorzystać. Mój płacz i wybuch rozpaczy przerwał sygnał przychodzącego sms’a z korytarza. Chcąc, nie chcąc wstałem i ruszyłem na korytarz biorąc telefon i ujrzałem sms’a od nieznanego numeru. Otworzyłem i po przeczytaniu wiadomości, moim ciałem po raz kolejny wstrząsnął dreszcz. 
UnKnow:

Jeszcze nie skończyliśmy, Louis. Jeszcze się spotkamy, kochanie. Xx
                                                                                            
                                                                                                                      H.

_______________________________

Czwórka jest wcześniej, tak jak obiecałam. Pisało mi się ją bardzo przyjemnie i od razu wybaczcie jesli jakies błędy się wkradły. Teraz zacznie się prawdziwy Larry, obiecuje. ;)) Jak Wam się podoba? Ciekawe czy nie bardzo? Mam taką prośbę, czy każdy kto przeczyta mógłby zostawić komentarz, po prostu chciałabym wiedzieć ile osób to czyta. Dziękuję za komentarze i klikanie w rekacje. To niezwykle motywujące. Róbcie tak dalej ! < 3 Kocham Was bardzo ! Następny w sobote lub niedziele. Do zobaczenia ;) < 3
Komentujcie, prosze ;)

sobota, 27 kwietnia 2013

Chapter 3. "....chyba zwariowałem"

| Justin Bieber - Next to You |



 - Lou, a ona na pewno nie będzie sprawiać ci problemu? –zapytała po raz setny Eleanor, a ja westchnąłem.
- Mówię ci już któryś raz. Nie będzie. Lux jest najgrzeczniejszym dzieckiem jakie znam, więc bardzo chętnie zajmę się moją chrześnicą. – powiedziałem, śmiejąc się radośnie do dziewczynki, która siedziała w swoim wysokim krzesełku i próbowała jeść kaszkę sama. Zachichotałem, gdy zawartość łyżeczki zamiast w jej słodziutkiej buzi, wylądowała na śliniaczku. Blondyneczka zagruchała radośnie i jadła dalej. – Ona nigdy nie sprawia mi problemów.
- Na pewno? W końcu nie będzie mnie aż trzy dni. –powiedziała z powątpiewaniem szatynka.
- Na pewno, kochana. – powiedziałem, obejmując ją ramieniem. – Jedź, wiem jak ważna jest dla ciebie ta praca i rozumiem. W końcu po to jestem, żeby zawsze ci pomóc.
- Dziękuję, Lou. Nie wiem co zrobiłabym bez ciebie i Zayn’a. –szepnęła, przytulając mnie mocno do siebie. Pocałowałem ją w czubek głowy i potarłem jej ramiona.
- No już, już. Nie masz za co dziękować, skarbie. A teraz uciekaj. – powiedziałem, a gdy chciała już coś dodać, powiedziałem. – Nie tłumacz mi jak ma jeść, o której i jak ją ubierać, ponieważ to wszystko już wiem. – zastrzegłem, kręcąc głową, na co dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła. –mruknęła, przytulając mnie i ucałowała mój policzek, po czym musnęła czoło dziewczynki, żegnając się. Odprowadziłem ją do drzwi, gdzie już czekała na nią taksówka i wróciłem do dziecka.
- I co dziś robimy księżniczko? –zapytałem, włączając wodę w czajniku.
- Pacer, pacer! – krzyknęła malutka, a ja zaśmiałem się cicho.
- Spacer mówisz? I jeszcze na plac zabaw, do parku? –dodałem na co dziewczynka energicznie pokiwała główką. – Świetnie. To teraz ładnie skończ jeść kaszkę, a później przebierzemy cię w czystą sukienkę, buciki i pójdziemy, tak?
- Taaa! –krzyknęła Lux i zaczęła pośpiesznie jeść, a ja w tym czasie zrobiłem sobie herbatę i wypiłem, po czym wytarłem małej buźkę i wziąłem ja do salonu.
- To teraz księżniczko, musimy wybrać w co cię ubierzemy. – powiedziałem, sadzając ją na kanapie i wyciągnąłem z jej torby różową sukienkę, czarne legginsy i jakieś buciki. – Może być? –zapytałem, pokazując jej. Mała ochoczo pokiwała główką, więc zacząłem ją przebierać w wybrany zestaw. Po chwili była już gotowa, założyłem jej jeszcze kapelusik i możemy wychodzić. Wziąłem portfel, klucze i telefon, zabrałem małą na ręce i wyszliśmy z mieszkania, kierując się w stronę pobliskiego parku z placem zabaw. Dziewczynka całą drogę zasypywała mnie pytaniami, oczywiście na tyle ile umiała je wypowiedzieć. Wesoło podskakiwała w moich ramionach i śmiała się swoim cieniutkim, dziecięcym śmiechem, czochrając moje i tak już zmierzwione włosy, co niesamowicie ją bawiło. Weszliśmy do parku i zaprowadziłem ją na plac zabaw, gdzie bawiły się inne dzieci. Lux od razu pobiegła do jakichś dziewczynek i zaczęły się razem bawić. Uśmiechnąłem się i powiedziałem jej jeszcze.
- Kochanie, jakby co ja siedzę tutaj zaraz na ławeczce. – dziewczynka kiwnęła głową i wróciła do lepienia zamków z piasku. Usiadłem pod rozłożystym drzewem i przyglądałem się bawiącym dzieciom. Od razu na myśl przyszły mi moje młodsze siostry, które jeszcze tak niedawno również bawiły się w piasku, zjeżdżały na zjeżdżalniach. Tak długo ich już nie widziałem. Obecnie mieszkały w Szkocji, razem z moimi rodzicami i ciężko było mi je często odwiedzać. Ostatnio widzieliśmy się w moje urodziny. Pół roku temu. Westchnąłem cicho i uśmiechnąłem się słabo, przypominając sobie jak duże już teraz są. Lottie już przecież ma 15 lat. Jest już nastolatką. Tęskniłem za nimi, naprawdę tęskniłem za tymi szkrabami. Przeczesałem włosy palcami i w tej samej chwili ujrzałem dwóch chłopaków idących w moją stronę. Jeden szatyn, obcięty po bokach głowy, a przez środek zostawiony pasek dłuższych włosów, postawionych lekko do góry. Drugi blondyn, włosy zaczesane w górę, w niesamowicie uroczym nieładzie. Byli dość wysocy i dobrze zbudowani, choć nieprzesadnie. Oboje wyglądali podobnie. Ciemne, niezwykle ciasne rurki, idealnie okrywające ich zgrabne nogi, na stopach szatyna czerwone, lekko już znoszone conversy, a blondyn miał białe skateówki. Tors niższego jasnowłosego opinała biała bokserka, a na to narzucona jeansowa koszula, serownie odpięta, ukazująca wystający tatuaż na lewym obojczyku, chowający się pod połami koszulki. Wyższy zaś ciemnowłosy miał na sobie czerwoną koszulę w kratę, idealnie dopasowaną. Jakby skrojoną tylko i wyłącznie dla niego. Odpięte trzy guziki, odsłaniające opaloną szyje i obojczyki. Jego szczęka dość mocno zarysowana, majaczył się na niej delikatny zarost, uroczy uśmiech i oczy emanujące jakimś takim nieznanym ciepłem. Twarz drugiego, delikatna i dość krucha, jak cała jego postawa na pierwszy rzut oka. Jego uśmiech był taki szczery, ale tajemniczy, jakby skrywał jakąś tajemnicę przed światem. Otrząsnąłem się lekko, gdy obaj mężczyźni podeszli do mnie i szatyn powiedział, uśmiechając się lekko.
- Cześć, wybacz że ci przeszkadzamy, ale chciałbym o coś zapytać.
- Nie, nic się nie stało. –odpowiedziałem, wstając, żeby być z nimi na równi.
- Powiesz nam, proszę jak dojechać do stacji benzynowej? –zapytał blondyn. – Bo Harry oczywiście nie ma pojęcia, a ja z Liam’em jesteśmy tu od kilku dni dopiero i nie orientujemy się za bardzo. –powiedział, wskazując na siebie i szatyna. Czyli ten wyższy to Liam. – pomyślałem.
- Oczywiście. Najbliższa jest dwie ulice dalej. – powiedziałem. – Jeźdźcie cały czas tą drogą, a gdy zobaczycie jakieś 300 metrów stąd TESCO, skręćcie w tę ulicę obok niego i jeźdźcie jeszcze jakieś niecałe pół kilometra i będziecie na stacji.
- Wielkie dzięki! – powiedział Liam i uśmiechnął się. – Bardzo nam pomogłeś, a tak w ogóle to ja jestem Liam, a ten tu blondynek, to Niall. – powiedział wskazując na swojego towarzysza.
- Miło mi, ja jestem Louis. – powiedziałem, ściskając im dłonie.
- Jesteś tu sam? – zapytał jasnowłosy.
- Nie, z nią. – powiedziałem, wskazując na małą blondyneczkę, która siedziała na piasku i coś lepiła, tak myślę.
- Och, jaka urocza. – zachwycił się Niall. – Twoja córka?
- Nie, nie. Chrześnica. – odpowiedziałem i w tej chwili usłyszeliśmy jakiś klakson.
- Oo, to pewnie Hazza. Dobra, to my już nie przeszkadzamy. Miło było poznać, Louis.
- Was też. – odpowiedziałem Liam’owi i pożegnałem się, odprowadzając ich wzrokiem. Szczególną uwagę zwrócił ich sposób poruszania się. Powolny, choć dość szybki. Delikatny, acz stanowczy, z wielką gracją i takim seksapilem. W ogóle, całe ich postacie emanowały czymś takim. Seksowny ubiór, sposób poruszania się i takie wyrachowanie, na dość dziwny sposób. Zauważyłem jak podeszli do dużego samochodu terenowego i wsiedli, uprzednio witając się z kierowcą. Samochód wydał mi się dziwnie znajomy i nagle mój żołądek skręcił się w potężny supeł. To ten samochód. Moje ręce zaczęły się pocić, a oddech przyspieszył. To znowu on. Z zapartym tchem obserwowałem pojazd, gdy nagle szyba od strony kierowcy został opuszczona i dostrzegłem burze czekoladowych loków. Spojrzałem na niego przerażony, gdy nagle odwrócił głowę w moją stronę i mrugnął do mnie, a moje serce stanęło. On do mnie mrugnął. Nagle przypomniały mi się słowa tego blondyna. Bo Harry oczywiście nie ma pojęcia… On ma na imię Harry. Poczułem jeszcze większy skurcz w brzuchu, gdy chłopak przez chwile wpatrywał się we mnie, po czym uśmiechnął się kpiarsko i z piskiem opon odjechał z kolegami, a moje nogi niebezpiecznie się zachwiały, więc usiadłem z powrotem na ławce, chowając twarz w dłoniach. Jak to możliwe? Jak to możliwe, że ja go widzę? Może ja jestem chory? Może jestem psychiczny. To niemożliwe, żebym widział kogoś kto śni mi się po nocach. On nie istnieje naprawdę. Może mam tylko przywidzenia? Ale nie. Przecież widzę go już do cholery jasnej trzeci raz.
- Jestem pojebany. – jęknąłem cicho pod nosem, wzdychając na swoją głupotę. Musi być jakieś logiczne wyjaśnienie tego wszystkiego. Jakim prawem ja go widzę? Jakim, kurwa cudem? A on wydaje się jakby mnie znał. Mrugnął do mnie i za każdym razem patrzy na mnie w taki sposób, ze mam dreszcze na całym ciele. Jęknąłem w duchu, ale właśnie wtedy podeszłą do mnie mała blondyneczka.
- LouLou. –zapiszczała mi do ucha, wskakując na moje kolana.
- Co tam kochanie? –zapytałem, uśmiechając się do niej słabo, gdyż w mojej głowie panował ogromny chaos i nie mogłem pozbierać myśli.
- Łodna jestem! –powiedziała, łapiąc mnie za ramie.
- To co idziemy coś zjeść?
- Taaak! – krzyknęła i natychmiast zeskoczyła z moich kolan. – Odź. – powiedziała wyciągając do mnie rączkę. Wziąłem ją na barana i ruszyliśmy w stronę  pobliskiej knajpy. Dziewczynka cały czas wesoło śmiałą się i opowiadała mi co ciekawego lepiła z piasku, a ja uśmiechałem się lekko, trzymając ją za nóżki. Właśnie opowiadała mi o swojej nowej koleżance, gdy zauważyłem znajomy samochód na światłach. Zamarłem w pół kroku, dostrzegając w nim trójkę chłopaków. Modliłem się do wszystkich znanych mi bogów, by żaden z nich mnie nie zauważył, ale na marne. Po kilku sekundach usłyszałem swoje imię.
- Lou! – wykrzyczał Niall, opuszczając szybę i pomachał wesoło do mnie i Lux. Dziewczynka zapiszczał i pomachała mu śmiejąc się słodko, co było dziwne, bo nie zachowywała się tak względem nieznajomych. Zazwyczaj bała się podejść. Wymusiłem uśmiech i odmachałem mu, co zwróciło uwagę reszty chłopaków, którzy spojrzeli na nas, a ja zamarłem znowu, widząc te zielone tęczówki, wpatrujące się we mnie intrygująco. Powstrzymałem się przez żałosnym jękiem i powiedziałem słabym głosem.
- Muszę uciekać, do zobaczenia. – mruknąłem, po czym powiedziałem do małej. – Chodź skarbie, idziemy coś zjeść. – zakrzyczał radośnie, podskakując mi na plecach i pomachała jeszcze do samochodu, uśmiechając się, gdy chłopcy jej odmachali. Chciałem jak najszybciej stamtąd uciec. To jakaś paranoja. Zaczynam się szczerze bać. Skąd on wie gdzie ja jestem? Czy to przypadek? Może on mnie śledzi. Przestań Lou, popadasz w obłęd… - powiedziało moje drugie ja, westchnąłem, wchodząc do knajpy i zamówiłem Lux coś do picia oraz dałem jej jogurt. Dziewczynka jadła, a ja wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem.
- Halo? – usłyszałem po drugiej stronie męski, niski głos.
- Zaynii… Musisz mi pomóc. Chyba zwariowałem…

__________________________________

Jest trójka. Miała być wcześniej, jest teraz. Musicie mi wybaczyć, ale chociaż miałam wolne to nie miałam za bardzo czasu. Budowa i w ogóle. Jak Wam się podoba narazie to opowiadanie ? Skomentujcie, zostawcie opinie, klikajcie reakcje. Dziękuję, za miłe słowa pod poprzednim odcinkiem i za prawie tysiąc wejść. Komentujcie i klikajcie w reakcje. Następny będzie za góra tydzień. Do zobaczenia < 3

niedziela, 21 kwietnia 2013

Chapter 2. " ... zaczyna być nienormalne"




- Zostaw mnie. – szepnąłem cicho, zaciskając powieki. Poczułem jego usta na moim policzku, powoli kierowały się w stronę moich ust. Już miał złożyć pocałunek na moich wargach, gdy….
Gwałtownie otworzyłem oczy i złapałem urwany oddech, siadając prosto. Przebiegłem palcami między moimi włosami i powoli wstałem, kierując się do kuchni. To już jest paranoja. To mi się śni od ponad miesiąca, dzień w dzień. Zapaliłem światło i wyciągnąłem kubek, nalewając sobie wody i pijąc ją duszkiem, spojrzałem na zegarek. 6.30.
- Nie zasnę już. –mruknąłem i skierowałem się do łazienki. Zrzuciłem z siebie zbędę ubranie, powoli wchodząc pod prysznic i odkręciłem gorący natrysk, zamykając oczy. Tego mi trzeba było. Przyjemnego prysznicu po tym śnie. Powoli myłem swoje ciało miętowym, kojącym zmysły żelem. Moja łazienka była mała, ale przytulna tak samo jak reszta mieszkania. Prysznic, toaleta oraz umywalka z lustrem. Mała sypialnia, z podwójnym łóżkiem, komodą oraz biurkiem z fotelem. Kuchnia połączona z salonem oraz mała garderoba. Małe, lecz przestronnie i przytulnie urządzone w zupełności mi wystarczało. Na nic większego nie było mnie stać z pracy w małym barze, z którego i tak wyleciałem. Czyli obecne jestem bezrobotny, żyjący ostatnimi oszczędnościami. Westchnąłem cicho, opłukując namydlone włosy i ciało, po czym wyszedłem, okręcając się w puszysty ręcznik. Wycierałem się właśnie, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zemliłem pod nosem przekleństwo i szczelnie owijając swój pas ręcznikiem powędrowałem do drzwi, otwierając je.
- Och, widzę Lou, że przerwałem ci prysznic. –zachichotał Zayn, wchodząc do środka i ucałował mój policzek ustami. Zamknąłem za nim drzwi i powiedziałem.
- Zagotuj wodę na herbatę, a ja zaraz wrócę, tylko się w coś ubiorę. – mówiłem, idąc do sypialni.
- Jak dla mnie możesz zostać w tym. –zaśmiał się mulat, a ja przewróciłem oczami, powstrzymując się od komentarza. Szybko wszedłem do garderoby i zrzuciłem ręcznik, zakładając czyste bokserki, miętowe rurki, jeansową koszulę i kurtę oraz TOMsy. Wychodząc wstąpiłem do łazienki, wrzucając ręcznik do kosza na brudy i podsuszyłem lekko swoje włosy, robiąc z nich lekkie siano.
-Uch. –mruknąłem niezadowolony i przeczesałem je palcami, układając idealnie. Puściłem sam sobie oczko do lustra i zaśmiałem się z mojej głupoty, po czym zbiegłem na dół, wpadając do kuchni.
- Gdzie moja herbatka? – zapytałem na wstępie, uśmiechając się uroczo. Chłopak wskazał na kubek, stojący na blacie. Wziąłem go i usiadłem na krześle, podkurczając pod siebie nogi i upiłem łyka, parząc sobie język. Oplotłem naczynie rękami, ogrzewając je. Spojrzałem na chłopaka, który powoli pił swoją poranną, czarną kawę bez cukru, z półtorej łyżeczki. Miał na sobie czarne rurki, białą koszulkę z logo jakiegoś zespołu i skórzaną kurtkę, a do tego czarne trampki. Wyglądał jak jakiś gangster. Bardzo przystojny gangster, trzeba dodać. Jego ciemne oczy, idealnie komponowały się z czarnymi włosami, zaczesanymi w nieład oraz karmelową karnacją.
- Lou. Jestem brudny czy coś? –zapytał nagle mulat, wyrywając mnie z moich myśli.
- Co? Och nie, nie. Po prostu się przyglądałem. –powiedziałem, uśmiechając się. – Wiesz, jesteś zajebiście przystojny.
- Och dziękuje, kochanie. – zaśmiał się czule. – Wiesz, gdyby nie to, że jestem w stu procentach hetero już bym się za ciebie brał, bo mało która dziewczyna, a co dopiero chłopak ma tak zajebistą dupę. – powiedział, a ja się zarumieniłem. Zaśmiał się cicho, zauważając to. – Oj no, już nie rumień się.
- To przestań tak mówić. –mruknąłem, rumieniąc się jeszcze bardziej. Zaśmiał się i podszedł, siadając mi bokiem na kolanach i westchnął cicho.
- No już LouLou, nie złość się. –powiedział, całując mój policzek. Westchnąłem, obejmując jego pas dłońmi.
- Nie umiem się na ciebie gniewać, Zayni. – mruknąłem, patrząc na zegarek. – Dopiero 7.30. Dziś mamy zajęcie od dziewiątej, prawda?
- Tak, dziś od dziewiątej. I tak krótko, bo tylko dwa wykłady. Cieszę się, że jednak zdecydowałem się iść z tobą na te psychologie.
- Też się cieszę, że chodzimy tam razem. – powiedziałem, zrzucając go z kolan i podszedłem do lodówki, pytając.
- Co byś zjadł na śniadanie?
- Omleta. – odpowiedział. Zaśmiałem się cicho. To jego ulubione jedzenie, nieważne czy śniadanie czy kolacja. Omlet zawsze pycha. Wyciągnąłem potrzebne składniki i zacząłem przyrządzać danie, kiedy mulat usiadł przy stole, rozkładając dwa talerze i sztućce. Po chwili nasze danie wylądowało na talerzach, a po chwili w naszych brzuchach. Wziąłem brudne naczynia i wsadziłem do zmywarki, zamykając ją i odwróciłem się do Zayn’a, mówiąc.
- Idziemy już? Już po ósmej, a ja muszę oddać jeszcze pracę z socjologii.
- Pewnie. –powiedział mulat, wstając.
- Okej, tylko skoczę po torbę. – mruknąłem i pobiegłem na górę. Wziąłem wszystko co było mi potrzebne i zbiegłem na dół o mało nie zabijając się na schodach. Zamknąłem mieszkanie na klucz i skierowaliśmy się na uczelnie, która mieściła się 20 minut drogi od mojego domu.
- Lou, znalazłem pracę, wiesz? – powiedział nagle Zayn.
- Tak? Oo. to wspaniale! Gdzie? –zapytałem szczerze ucieszony.
- Będę na stażu psychologicznym w jednym z domów dziecka, przez cały okres wakacji.
- Cudownie. – powiedziałem, obejmując go w pasie i musnąłem jego policzek ustami.
- Jeszcze tobie musimy coś znaleźć.
- Och… Przydało by się, chociaż na wakacje, bo niedługo skończy mi się kasa. – mruknąłem, niezadowolony.
- Damy radę, nic się nie martw. – powiedział i weszliśmy do budynku szkoły. Zayn udał się do jednego z profesorów, a ja oddałem moją pracę i ruszyłem na wykłady.

~*~

Drugi zajęcia na temat genetyki dłużyły mi się niemiłosiernie. Zapisywałem wszystko co mówił nauczyciel i wpatrywałem się w tablicę. Nie dość, że byłem głodny, to jeszcze nom stop czułem na sobie spojrzenie dwóch dziewczyn z mojego roku. Powoli zaczynałem być skrępowany.
- Loui, one cały czas cię obserwują. –szepnął Zayn, siedząc obok mnie.
- Wiem, czuje to. –mruknąłem, rumieniąc się trochę.
- Oj no już, nie rumień się kochanie. – zachichotał mulat, łapiąc mnie za kolano. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Zayn? Emm… Co ty robisz? – zapytałem niepewnie.
- Możemy je skutecznie odstraszyć. –mruknął, przesuwając dłonią po moim kolanie.
- Co? – zapytałem, nierozumiejąc do końca.
- Patrz. – szepnął, po czym nachylił się i musnął mój policzek ustami, a dłonią przesunął na moje udo ściskając je. Podłapałem o co mu chodzi i pogłaskałem go po policzku, patrząc mu prosto w oczy. Widziałem w jego oczach, że stara się nie wybuchnąć śmiechem. Po chwili odsunąłem się i spojrzałem ukradkiem na dziewczyny, które teraz zawzięcie rozmawiały między sobą, rzucając mi ukradkowe spojrzenia. – Udało się chyba, co nie?
- Tak. –mruknąłem i właśnie w tej chwili wykład się zakończył. Pozbierałem swoje notatki i razem z mulatem skierowaliśmy się do wyjścia. – Idziemy na jakiś obiad?
- Pewnie. Chodźmy na pizze może. – zaproponował Zayn, obejmując mnie w pasie. Uśmiechnąłem się lekko, kiwając głową na znak zgody. Skierowaliśmy się do centrum, wchodząc do pierwszej lepszej pizzerii i zamówiliśmy jedzenie. Rozsiedliśmy się w kącie i rozmawialiśmy o zajęciach, gdy podeszła do nas kelnerka z naszym zamówieniem. Wysoka szatynka, z kręconymi, długimi włosami, szczupła, ciało niczym modelki i piękne oczy. Spojrzałem na mojego towarzysza, który wpatrywał się w dziewczynę jak zaczarowany. Zachichotałem cicho, patrząc jak próbuje nawiązać z nią kontakt, a ta jedynie uśmiecha się i odchodzi. Na widok jego smutnej miny, poklepałem go po kolanie i powiedziałem.
- Nie martw się, wrócimy tu jutro na pizze.
- Ale ty ją widziałeś!? – powiedział, zamyślony chłopak. – Toż to ideał !
- Widziałem. Tak, urocza.
- Muszę mieć jej numer! – powiedział stanowczo.
- To idź i ją poproś. – powiedziałem, biorąc kawałem pizzy i ugryzłem.
- A ty byś nie mógł? –zapytał, robiąc maślane oczka.
- Ja? –zdziwiłem się.
- No. Proszę Lou ! – powiedział błagalnie. Westchnąłem.
- Dobra. Idę. – mruknąłem, wstając i podszedłem do baru, zaczepiając kelnerkę o kręconych włosach.
- Przepraszam. – powiedziałem, na co dziewczyna odwróciła się i z uśmiechem, zapytała.
- Mogę ci w czymś pomóc?
- Emm… w sumie to tak. – mruknąłem, uśmiechając się niepewnie. – Czy mógłbym wiedzieć jak masz na imię?
- Danielle. – odpowiedziała, podając mi dłoń.
- Louis. Miło cię poznać. – powiedziałem, ściskając jej drobną rączkę. – Słuchaj, Danielle. Widzisz tego chłopaka co ze mną siedzi przy stoliku?
- Tego o ciemnej karnacji? –zapytała, a ja kiwnąłem głową. – Widzę, a co?
- Chciał twój numer, ale jest taką ciotą, że bał się sam przyjść i zapytać. – powiedziałem, a dziewczyna zachichotała cicho. – To jak, mogę liczyć na ten numer?
- Ty owszem, ale on musi się postarać. –powiedziała, odrzucając kaskadę włosów na plecy.
- To znaczy? – zapytałem.
- Niech sam przyjdzie. – powiedziała, uśmiechając się uroczo.
- Och… No dobrze to idę po niego. – zachichotałem, puszczając dziewczynie oczko i skierowałem się do naszego stolika.
- I co? I co? –zapytał, rozgorączkowany mulat.
- Nic z tego. –mruknąłem, udając smutnego.
- Jak to? Nie dala ci? –zapytał, rozczarowany.
- Dała, ale mi. Nie tobie. –powiedziałem, śmiejąc się cicho. – Masz tam iść do niej sam i poprosić o numer.
- Co? – krzyknął cicho. – No chyba sobie żartujesz.
- Nie, skarbie. Musisz iść sam. –powiedziałem.
- A jak zrobię z siebie totalnego głupka? –zapytał z westchnieniem.
- Nie zrobisz, wierzę w ciebie. – powiedziałem.
- Dobra, niech ci będzie. Idę. –mruknął, wstając powoli. Wygładził kurtkę i skierował się w stronę baru. Zaśmiałem się, widząc jak niepewny siebie był. Wziąłem colę i powoli sączyłem ją, przyglądając się jak chłopak rozmawia z dziewczyną i uśmiecha się do niej niepewnie. Po chwili, uśmiechnął się do niej szeroko, pomachał i wrócił do mnie. Usiadł na swoim miejscu i widziałem, że aż podskakiwał w miejscu.
- No? –zapytałem, poganiając go.
- Dostałem numer i zgodziła się na randkę jutro. – powiedział, uśmiechając się szeroko.
- No to wspaniale. –odpowiedziałem, ściskając jego kolano. Mulat zaśmiał się cicho i dokończyliśmy swoje jedzenie, po czym wyszliśmy z baru. Odprowadziłem chłopaka do domu.
- No to do jutra, Lou. –powiedział, przytulając mnie lekko.
- Tak, tak. Do jutra, Zayni. – szepnąłem, muskając jego policzek i skierowałem się w stronę mojego mieszkania. Po drodze zahaczyłem jeszcze o TESCO. Poszedłem do działu ze słodyczami i wziąłem jakieś ciastka i czekolady, po czym kilka rzeczy na kolację i poszedłem do kasy. Zapłaciłem i wyszedłem. Szedłem przez parking, gdy zauważyłem lokatą czuprynę, przechodzącą między pojazdami. Zatrzymałem się w pół kroku i spojrzałem na tę osobę. Ten chłopak. Obserwowałem go z daleka. Ubrany w mega obcisłe, beżowe rurki, białe conversy,
czarną opinającą go koszulkę w serek oraz skórzaną kurtkę. Szedł pod rękę z jakimś innym chłopakiem. To nie ten sam co ostatnio. – pomyślałem. Nagle zatrzymali się i chłopak w lokach, przyparł tamtego do maski jakiegoś samochodu, napierając na jego wargi. Tamten złapał go za pośladki, dociskając do siebie. Gdyby można było, pewnie zaczęli by się tutaj kochać. Ich pocałunek był namiętny. Nawet z tak dużej odległości mogłem to stwierdzić. Po chwili odsunęli się od siebie i złapali za ręce idąc w stronę dużej terenówki. Towarzysz chłopaka, wsiadł za kierownicę, a ten nagle odwrócił się w moją stronę twarzą. Przebiegł spojrzeniem po wszystkim, po chwili zatrzymując się na mnie. Jego wzrok był ciemny. Przebiegł mnie potężny dreszcz po plecach. Zadrżałem, szybko odwracając się i niemal biegiem udałem się  stronę mojego mieszkania. To jest chore. Śni mi się po nocach, spotykam go i tak na mnie patrzy. Jeszcze ten koleś. Ostatnio. Może z tydzień temu całował się z innym, a teraz już kolejny.
- Lou, w co ty się do cholery wpakowałeś? –szepnąłem do siebie.

_________________________________

Jest dwójeczka ;) Mam nadzieję, ze się podoba. Dziś nie będę się rozpisywać, ponieważ... No cóż jest jak jest i mam problemy osobiste.. Ale no. Jeśli Wam się podobało, klikać w rekacje, komentować.. Będę bardzo wdzięczna. Dziękuję, że wogóle ktoś tu wchodzi i to czyta ! Kocham Was. Następny za tydzień albo i wcześniej bo mam teraz dużo wolnego ;) Paa < 3

niedziela, 14 kwietnia 2013

Chapter 1. " Czasem życie potrafi nas zaskoczyć..."

| Kings Of Leon - Use somebody |


- Pamiętaj, Lux o dziesiątej musi wypić syrop, a o dwunastej zrób jej mleko. – powiedziała Eleanor, na co ja wzniosłem oczy ku niebu.
- El, kochanie nie po raz pierwszy zostaje z moją chrześnicą sam. Nie martw się, poradzimy sobie. A na dodatek zaraz wpadnie tu Zayn, więc spokojnie. Nie denerwuj się. – powiedziałem z uśmiechem, biorąc na ręce małą blondyneczkę. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do mnie, chowając twarzyczkę w mojej szyi. Posadziłem ją sobie na kolanach, dając jej misia do zabawy i popatrzyłem na moją przyjaciółkę. – No El, nie przejmuj się nami, tylko leć do pracy, bo spóźnisz się już w pierwszy dzień.
- Masz rację. Lecę, nie mogę się spóźnić, tym bardziej w pierwszy dzień. – powiedziała, całując mnie w policzek, a małą w czoło i wybiegła z mieszkania. Westchnąłem, biorąc Lux na ręce, zaniosłem ją do salonu i posadziłem na jej kocyku. Włączyłem jej telewizor z jakimiś bajkami i udałem się do kuchni, włączając wodę na herbatę i postawiłem dwa kubki na stole, wrzucając do nich po torebce mojej ulubionej herbaty owocowej. Zalałem je wrzątkiem i akurat rozległ się dzwonek do drzwi. Wytarłem ręce, zaglądnąłem zobaczyć co robie moja chrześnica i poszedłem otworzyć drzwi. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc za nimi mulata.
- Zayn. – powiedziałem cicho, wpuszczając go i przytuliłem go ciasno do siebie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Również objął mnie mocno i wyszeptał w moje włosy.
- Cześć, Loui. – uśmiechnąłem się na dźwięk jego głębokiego głosu i odsunąłem lekko. Popatrzył na mnie, unosząc lekko kąciki ust i zapytał. – A gdzie jest moja księżniczka?
- Siedzi w salonie i ogląda bajki. – odpowiedziałem, zamykając drzwi. Chłopak udał się do małej, a ja poszedłem po wcześniej przygotowany napój. Słodziłem herbaty i uśmiechnąłem się do siebie. Wiele osób, które widziały mnie i Zayn’a, sposób w jaki się traktujemy, jak o siebie dbamy i troszczymy się, mylił ich i sądzili, że mają do czynienia z parą zakochanych, ale tak nie jest. Zayn to mój najlepszy przyjaciel, jest jak brat. Zawsze sobie pomagamy, płaczemy razem, nigdy w samotności. Jest wymarzonym przyjacielem i jako jedyny został ze mną, gdy dowiedział się o mojej odmienności. Zaakceptował to i pomógł mi gdy nie mogłem się z tym uporać. Nie zostawił mnie. Jest lojalny, choć często bywa zwykłym kutasem. Wziąłem kubki i wszedłem do salonu z westchnieniem. Mulat trzymał blondyneczkę na kolanach i oglądali razem właśnie Teletubisie. Postawiłem jego napój na stoliku, a sam usiadłem na fotelu obok. Upiłem łyka gorącego napoju, po czym zapytałem chłopaka.
- Zayneyy?
- Tak, Lou? – odpowiedział, zerkając na mnie.
- Jakie masz plany na wakacje? W końcu to już za miesiąc.
- Jeszcze żadne. Myślę, że pewnie spędzę je tutaj, w Londynie. A ty, Lou? – zapytał, sadzając małą na dywanie, gdzie miała swoje zabawki, a sam wziął do rąk kubek z napojem.
- Na razie żadnych, ale myślę, że coś jeszcze wymyślimy. Może pojechalibyśmy do Francji? – zapytałem nagle. Mulat spojrzał na mnie zaskoczony.
- Francja? Dlaczego tam?
- Wiesz, że lubię francuski i uwielbiam to państwo, choć mnie tam jeszcze nie było.
- Jesteś niemożliwy, kochanie. – zaśmiał się mulat, a ja zamyśliłem się nad moim pomysłem. Zawsze chciałem zobaczyć to miasto na żywo. Chciałem na własnej skórze poczuć, czy naprawdę panuję tam taka atmosfera jak wszyscy mówili. Czy naprawdę czuć tam miłość w powietrzu. Czy naprawdę ludzie chodzą w tych beretach i jedzą na śniadanie, zawsze świeże bagietki i pieczywo. Czy wszyscy tak się szanują i dbają o siebie. A w podświadomości wiedziałem, że ciągnie mnie tam, bo miałem nadzieję na poznanie wreszcie swojej prawdziwej miłości. Nigdy nie zaznałem tego stanu. Nigdy nie byłem zakochany. Zauroczony owszem, ale nie zakochany. Chciałem poczuć to na własnej skórze. Jak to jest mieć ten chaos w głowie, motylki w brzuchu. Jak to jest łapać tę jedyną osobę za rękę i cieszyć się z tego gestu.
- Lou ! – z zamyślenia wyrwał mnie głoś Zayn’a. – Odleciałeś.
- Oj wybacz. – mruknąłem, czerwieniąc się lekko. To była moja jedna z wad. Zawsze się rumieniłem, niezależnie co ktoś powiedział, mi na policzkach pojawiały się czerwone plamy. Co prawda El i Zayn uważali, że to urocze, ale mi się to nie podobało. W ogóle mi się nie podobało.
- Co powiesz na jakieś małe zakupy, a później jakieś ciacho oraz kawę, w naszej ulubionej kawiarni? – zapytał z uśmiechem. Pokiwałem głową ochoczo.
- Ale mógłbyś wziąć Lux na ręce i chodź ze mną do kuchni, bo musze jej dać syrop i zrobić mleko, żebyśmy jej dali na mieści, bo ma jeść o 12. – powiedziałem z uśmiechem, kierując się do kuchni gdzie zrobiłem małej herbatkę ziołową do przepicia. Szybko dałem jej lekarstwo, ubierając ją w sukienkę i białe getry, po czym sam przebrałem się i wyszliśmy z mojego mieszkania, na ruchliwy chodnik. Zayn wziął małą na ręce i powoli ruszyliśmy w stronę galerii.
- Musimy kupić coś tej małej w końcu niedługo ma drugie urodzinki. – powiedziałem, zapinając torbę, po sprawdzeniu czy wszystko wziąłem. Mulat uśmiechnął się do dziewczynki, która trzymała w rączkach swojego misia i odpowiedział.
- Wiem, LouLou. Co ty na to, żeby kupić jej jakiegoś wielkiego misia albo zestaw bajek, myślę że dla niej odpowiednie.
- Misia, misia ! –krzyknęła Lux, uśmiechając się uroczo. Zaśmiałem się cicho, głaszcząc ją po blond włoskach.
- Dobrze, kochanie. Misia. – dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, ukazując swoje małe ząbki i poklepała mulata w ramie, gaworząc wesoło pod nosem. Była najsłodszym dzieckiem pod słońcem. Niedługo już będzie mieć dwa latka. Nawet nie wiem kiedy to tak szybko minęło. Pamiętam jakby to było wczoraj gdy przyszła do mnie zapłakana El, mówiąc że jest w ciąży. Ten szok na mojej twarz był nie do opisania. Miała zaledwie 18 lat i była w ciąży, a najgorsze w tym wszystkim było to, ze koleś który ją przeleciał, zwiał.  Najnormalniej w świecie zostawił ją gdy dowiedział się o dziecku. Stwierdził, że nie będzie pakował się w żadne pieluchy. Pamiętam jak przepłakał mi na ramieniu tyle czasu, była załamana. Przez długi czas nie umiała sobie poradzić, ale przecież razem z Zayn’em od razu zaproponowaliśmy jej swoją pomoc. Znaleźliśmy jej małe mieszkanie, dość tanie. Pomogliśmy jej tam wszystko urządzić, dzięki czemu teraz ma swoje gniazdko razem z dzieckiem. Skończyła szkołę i zyskała dobrze płatną pracę, a ja tym samym zostałem wujkiem i ojcem chrzestnym w jednym. Nie żebym narzekał. Broń boże. Lux jest najsłodszym dzieckiem na tym świecie i jest również niewyobrażalnie grzeczna, dzięki czemu pilnowanie jej to istna przyjemność.
- Lou! – usłyszałem krzyk mojego przyjaciela. – Znowu odleciałeś, kochany.
- Wybacz, po prostu się zamyśliłem. – mruknąłem i weszliśmy do galerii, kierując się do sklepu obuwniczego, bo Zay chciał buty kupić. Mulat zaczął rozglądać się za swoimi ulubionymi butami Nike, a ja z Lux na rękach poszliśmy na zabawki dziecięce do innego sklepu. Dziewczynka zaczęła z zachwytem przyglądać się wszystkim lalkom, misiom i tym wszystkim pierdołom. Przyglądałem się wszystkiemu, gdy nagle dziewczynka uderzyła mnie w ramie i krzyknęła.
- Tio ! – i pokazała na małego psiaka, więc zrezygnowany, wiedząc że już jestem na straconej pozycji, wziąłem zabawkę i udałem się do kasy. Ucieszona blondyneczka chwyciła misia w rękę i na swoich malutkich nóżkach potruchtała do wyjścia, gdzie wpadła na mulata, który porwał ją na ręce, całując w czółko.
- I jak, Lux? Już naciągnęłaś wujka Lou na zabawki? – zaśmiał się, gdy kierowaliśmy się do kawiarni na ciacho z kremem. Zayn wziął małą do stolika, a ja poszedłem zamówić dwa ciastka i dwie kawy latte. Zapłaciłem i skierowałem się do przyjaciela, siadając przy stoliku i po chwili jedna z kelnerek przyniosła nam zamówienie, bacznie obserwując przy tym Zayn’a. Ewidentnie go podrywała. Przygryzła wargę, spoglądała na niego z rozanieloną twarzą i nachylała się tak bardzo, ze mogłem zobaczyć cały jej biust, spod dekoltu kusej bluzki. Zachichotałem cicho gdy zobaczyłem, ze chłopak jest w ogóle nie zainteresowany, na co dziewczyna prychnęła i dumnym krokiem wróciła za ladę.
- Oj, kochanie mogłeś chociaż udawać zainteresowanego. – mruknąłem do chłopaka, mocząc wargi w gorącym napoju i przymknąłem oczy, gdy rozszedł się po moim przełyku, przyjemnie go parząc.
- Ale czym? –zapytał, jedząc swoje ciastko i obserwował pijącą mleko Lux.
- Raczej kim. – mruknąłem, otwierając oczy. – Ta dziewczyna była tobą wyraźnie zainteresowana, Zay.
- Ale ja nią nie. – odpowiedział krótko, jedząc swoje ciastko. Westchnąłem cicho i wyjrzałem przez szybę na galerie, gdy nagle ktoś mignął mi przed oczami. Lokowana czupryna. Dłoń, która kierowała łyżeczkę z ciastem do moich ust zatrzymała się w połowie drogi do ust. Patrzyłem zszokowany w postać, która zatrzymała się przy barierce z jakimś kolesiem. Ubrany był w obcisłe, przylegające niczym druga skóra czarne rurki, podkreślające muskularność jego nóg, bokserkę z dekoltem i skórzaną, czarną kurtkę oraz czarne okulary. Objął tego chłopaka ramieniem, nachylił się i musnął jego policzek po czym,  pociągnął za sobą w stronę wyjścia. Jego włosy były w nieładzie i uśmiechał się kpiarsko. Przechodząc obok kawiarni spojrzał przelotnie w nasza stronę, a moja oczy zrobiły się jeszcze większe. Popatrzył prosto na mnie, mrugając okiem. Jego tęczówki, koloru zieleni wypaliły dziurę w mojej czaszce. Tak się czułem. Jakby ktoś mi przetopił mózg. To ten koleś. Ten ze snu. Nagle poczułem jak ktoś szturcha mnie mocno w ramię.
- Louis ! – krzyknął mi Zayn do ucha, na co podskoczyłem.
- Co? –zapytałem zdezorientowany.
- Odleciałeś. Znowu i do tego wyglądałeś na przerażonego. Co się stało, LouLou? –zapytał, głaskając moja dłoń. Oddychałem szybko i dopiero zdałem sobie sprawę, że łyżeczka dalej znajduję się w powietrzu, więc położyłem ją na talerzyku.
- Pamiętasz, opowiadałem ci sen, który śnił mi się przez ostatni miesiąc dzień w dzień. O takim chłopaku, pamiętasz?
- Tak, tak. Że idziesz w nocy koło klubu…
- Tak tak, ten.
- No więc co z nim?
- Przed chwilą go widziałem.
- Kogo? –zapytał zdezorientowany mulat, biorąc Lux na ręce i połaskotał ją po brzuszku.
- Tego chłopaka ze snu. On tu szedł z jakimś kolesiem. – mruknąłem dalej siedząc w szoku.
- Ale to na pewno był on? – zapytał mulat, patrząc na mnie zdziwiony.
- Tak to na pewno on. – szepnąłem cicho. – On istnieje.

________________

Jest pierwszy rozdział. Co sądzicie ? Narazie nic się nie dzieję, myślę że przez pierwsze dwa-trzy rozdziały poznacie trochę histroii Loui'ego. I od razu mówię, że wszystkie odcinki będą z perspektywy Lou, choć może się zdarzyć, że jeden będzie z Harry'ego, ale uprzedze Was przed rozdziałem. A wgl, podoba Wam się czy nie? Proszę o komentowanie i klikanie w reakcje, jeśli możecie. To takie motywujące wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny. Następny rozdział będzie w weekend. Do zobaczenia !
PS. Jeśli chcecie być informowani zostawiajcie tutaj lub w zakładce 'Informowani" swoje adresyy TT w komentarzach.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Prolog. " A gdyby to okazało się prawdą? "

| Snow Patrol - Chasing Cars |


Szedłem ulicą rozglądając się dookoła, gdyż nigdy nie zdarzyło mi się jeszcze być w tej części Londynu. Była noc, ciemno. Rozglądałem się baczni, chcąc jak najszybciej stamtąd zniknąć, ale miałem wrażenie, że kręcę się w kółko. Po raz kolejny przechodziłem koło tego znaku. Zatrzymałem się, patrząc na wszystko co znajdowało się obok. Chciałem zadzwonić, lecz nie znalazłem telefonu. Jak to go nie miałem? Ja zawsze noszę komórkę. Westchnąłem głośno i ruszyłem na przód. Wyszedłem an jakiś chodnik i kierowałem się przed siebie. Podniosłem głowę i dostrzegłem migający napis jakiegoś klubu. Szedłem obojętnie obok budynku, gdy nagle ktoś przebiegający obok zahaczył o moje ramie, przewracając mnie. Upadłem na plecy i jęknąłem cicho z bólu. Próbowałem się podnieść, gdy nagle zobaczyłem podaną mi dłoń. Bez zastanowienia chwyciłem ją, pociągając się do góry. Otrzepałem kolana i uniosłem spojrzenie na mojego wybawcę, na widok którego zaschło mi w gardle, a ręce zaczęły się pocić. Był nieco wyższy ode mnie z burzą miękkich, czekoladowych loków na głowie, zaczesanych na jedną stronę. Biała, obcisła bokserka z dekoltem, opinała jego muskularne ciało, a narzucona na nią koszula w kratę, była niedbale rozpięta i lekko pomięta przy kołnierzyku. Nogi odziane miał w czarne, niezwykle obcisłe i podkreślające kształty rurki. Na szyi wisiało kilka łańcuszków. Powoli przeniosłem wzrok na jego twarz i zamarłem. Jego jasno zielone oczy wpatrywały się we mnie z kokieteryjnym uśmieszkiem, przygryzając seksownie wargę. Wyglądał jak bóg.
- Dziękuję. – mruknąłem cicho, cofając się o krok. Chłopak uśmiechnął się lekko, przewracając oczami.
- Nie ma za co. – powiedział niskim, ochrypłym głosem, na dźwięk którego zmiękły mi nogi. Widział jak to na mnie działa i uśmiechnął się kpiarsko.
- Em… to ja już pójdę. Dzięki i do zobaczenia. – mruknąłem, opuszczając wzrok i zacząłem iść, omijając go, lecz złapał mnie za ramię i zatrzymał mnie.
- Może zostań ze mną? – zapytał. – Skoczymy do klubu, poznamy się. – zasugerował.
- Nie dziś. Śpieszę się. – odpowiedziałem cicho. Zaczynałem się bać, gdy patrzył na mnie tymi teraz już ciemnymi oczami. Tak szybko zmieniły kolor. Jak?
- Oj tam, chwila cię nie zbawi. – mruknął i zaczął iść w moją stronę, na co ja zacząłem cofać się do tyłu. Po chwili poczułem za plecami zimną ścianę jakiegoś budynku. Oddychałem płytko, patrząc na niego z przerażeniem. – Nie bój się mnie.- jęknął mi cicho, do ucha, muskając je ustami, na co zadrżałem. Poczułem jego dłonie na moich biodrach.
- Zostaw mnie. – szepnąłem cicho, zaciskając powieki. Poczułem jego usta na moim policzku, powoli kierowały się w stronę moich ust. Już miał złożyć pocałunek na moich wargach, gdy….
- Oh ! – obudziłem się z krzykiem, cały zlany potem. Oddychałem płytko, przyciskając dłoń do szybko bijącego serca. Już którąś noc z kolei śnił mi się ten sam, przerażający sen. Czułem jego dłonie na sobie. Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałem pojęcia co to za mężczyzna. Nachodził mnie co noc w snach, a ja nie wiedziałem kto to. To mnie przerażało. Co noc to samo.

_______________________

Witam ;) Przedstawiam Wam prolog opowiadania :) Wstawiłam go dzisiaj, gdyż jestem bardzo ciekawa czy Wam się spodoba ;)) Posiłabym o szczere komantarze oraz klikanie w reakcje :)) Rozdział pierwszy pojawi się być może za tydzień, ale nie obiecuję :)) Mam nadzieję, że się podoba ! Do zobaczenia. < 3
PS. Jeśli chcecie być informowani, zapraszam do zakłądki ' Informowani " i piszcie w komentarzach swoje adresy TT. Jestem tam już kilka, tych osób które powiadamiałam przy poprzednim blogu ;)

sobota, 6 kwietnia 2013

Exiting temptation.





Tytuł: Exiting temptation (Podniecająca pokusa)
Bohaterowie: Harry Styles, Louis Tomlinson, Zayn Malik, Niall Horan, Liam Payne, Eleanor Calder, Lux Calder,  Jay Tomlinson, Lottie Tomlinson, Nick Grimshaw i inni…
Paring: Harry/ Louis (Larry) / epizodycznie Narry, Niam/
Opis: “Excitement” to nazwa brzmiąca w umyśle Harry’ego od ponad roku. Chłopak jest przystojny, mroczny i niebywale seksowny. Nie ma kobiety czy mężczyzny, którym udaje się mu oprzeć. Wydaje się mieć wszystko, ale czy tak jest? Czy jego życie jest tak kolorowe, jak może się wszystkim wydawać? Gdy Louis natyka się na chłopaka, jest nim oczarowany jak i przerażony. Czy uda mu się odkryć prawdziwą stronę tego chłopaka? Czy może skończy się to dramatem dla obu stron? A może wręcz przeciwnie, oboje na tym skorzystają?
Inspiracja: Piosenka P!nk - Fuckin' perfect. /tłumaczenie/
Informacja: AU- alternatywna rzeczywistość; One Direction nie istnieje..
Ostrzeżenie: Wydarzenia tu przedstawione nie miały miejsca. Jest to tylko i wyłącznie fikcja literacka. Opowiadanie zawiera liczne wulgaryzmy, sceny erotyczne pomiędzy dwoma mężczyznami, a także drastyczne opisy. Za wszelkie uszkodzenia psychiczne nie odpowiadam.
Odcinki:
00. Prolog
01. Chapter 1
02. Chapter 2
03. Chapter 3
04. Chapter 4
05. Chapter 5
06. Chapter 6
07. Chapter 7
08. Chapter 8
09. Chapter 9
010. Chapter 10

____________

Witam na moim drugim blogu !! Tututrururuduu ! ;D Przed Wami taka mini zapowiedź mojego nowego bloga ;) Co myślicie? I od razu mówie, że nie wiem czy będzie tylko 10 części. Narazie mam już prolog i dwie pierwsze ;) Jeśli możecie, to skomentujcie i powiedzcie, co sądzicie. Klikajcie w reakcje lub kontaktujcie sie, ze mną na Tt ;) A tu macie mojego nowego aska. Możecie zadawać pytania odnośnie opowiadania lub po prostu jeśli chcecie pogadać ;) Do zobaczenia przy pierwszej części.
PS. Jesli ktoś chce być informowany, to prosze pisać swój adres TT ;)