niedziela, 14 kwietnia 2013

Chapter 1. " Czasem życie potrafi nas zaskoczyć..."

| Kings Of Leon - Use somebody |


- Pamiętaj, Lux o dziesiątej musi wypić syrop, a o dwunastej zrób jej mleko. – powiedziała Eleanor, na co ja wzniosłem oczy ku niebu.
- El, kochanie nie po raz pierwszy zostaje z moją chrześnicą sam. Nie martw się, poradzimy sobie. A na dodatek zaraz wpadnie tu Zayn, więc spokojnie. Nie denerwuj się. – powiedziałem z uśmiechem, biorąc na ręce małą blondyneczkę. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do mnie, chowając twarzyczkę w mojej szyi. Posadziłem ją sobie na kolanach, dając jej misia do zabawy i popatrzyłem na moją przyjaciółkę. – No El, nie przejmuj się nami, tylko leć do pracy, bo spóźnisz się już w pierwszy dzień.
- Masz rację. Lecę, nie mogę się spóźnić, tym bardziej w pierwszy dzień. – powiedziała, całując mnie w policzek, a małą w czoło i wybiegła z mieszkania. Westchnąłem, biorąc Lux na ręce, zaniosłem ją do salonu i posadziłem na jej kocyku. Włączyłem jej telewizor z jakimiś bajkami i udałem się do kuchni, włączając wodę na herbatę i postawiłem dwa kubki na stole, wrzucając do nich po torebce mojej ulubionej herbaty owocowej. Zalałem je wrzątkiem i akurat rozległ się dzwonek do drzwi. Wytarłem ręce, zaglądnąłem zobaczyć co robie moja chrześnica i poszedłem otworzyć drzwi. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc za nimi mulata.
- Zayn. – powiedziałem cicho, wpuszczając go i przytuliłem go ciasno do siebie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Również objął mnie mocno i wyszeptał w moje włosy.
- Cześć, Loui. – uśmiechnąłem się na dźwięk jego głębokiego głosu i odsunąłem lekko. Popatrzył na mnie, unosząc lekko kąciki ust i zapytał. – A gdzie jest moja księżniczka?
- Siedzi w salonie i ogląda bajki. – odpowiedziałem, zamykając drzwi. Chłopak udał się do małej, a ja poszedłem po wcześniej przygotowany napój. Słodziłem herbaty i uśmiechnąłem się do siebie. Wiele osób, które widziały mnie i Zayn’a, sposób w jaki się traktujemy, jak o siebie dbamy i troszczymy się, mylił ich i sądzili, że mają do czynienia z parą zakochanych, ale tak nie jest. Zayn to mój najlepszy przyjaciel, jest jak brat. Zawsze sobie pomagamy, płaczemy razem, nigdy w samotności. Jest wymarzonym przyjacielem i jako jedyny został ze mną, gdy dowiedział się o mojej odmienności. Zaakceptował to i pomógł mi gdy nie mogłem się z tym uporać. Nie zostawił mnie. Jest lojalny, choć często bywa zwykłym kutasem. Wziąłem kubki i wszedłem do salonu z westchnieniem. Mulat trzymał blondyneczkę na kolanach i oglądali razem właśnie Teletubisie. Postawiłem jego napój na stoliku, a sam usiadłem na fotelu obok. Upiłem łyka gorącego napoju, po czym zapytałem chłopaka.
- Zayneyy?
- Tak, Lou? – odpowiedział, zerkając na mnie.
- Jakie masz plany na wakacje? W końcu to już za miesiąc.
- Jeszcze żadne. Myślę, że pewnie spędzę je tutaj, w Londynie. A ty, Lou? – zapytał, sadzając małą na dywanie, gdzie miała swoje zabawki, a sam wziął do rąk kubek z napojem.
- Na razie żadnych, ale myślę, że coś jeszcze wymyślimy. Może pojechalibyśmy do Francji? – zapytałem nagle. Mulat spojrzał na mnie zaskoczony.
- Francja? Dlaczego tam?
- Wiesz, że lubię francuski i uwielbiam to państwo, choć mnie tam jeszcze nie było.
- Jesteś niemożliwy, kochanie. – zaśmiał się mulat, a ja zamyśliłem się nad moim pomysłem. Zawsze chciałem zobaczyć to miasto na żywo. Chciałem na własnej skórze poczuć, czy naprawdę panuję tam taka atmosfera jak wszyscy mówili. Czy naprawdę czuć tam miłość w powietrzu. Czy naprawdę ludzie chodzą w tych beretach i jedzą na śniadanie, zawsze świeże bagietki i pieczywo. Czy wszyscy tak się szanują i dbają o siebie. A w podświadomości wiedziałem, że ciągnie mnie tam, bo miałem nadzieję na poznanie wreszcie swojej prawdziwej miłości. Nigdy nie zaznałem tego stanu. Nigdy nie byłem zakochany. Zauroczony owszem, ale nie zakochany. Chciałem poczuć to na własnej skórze. Jak to jest mieć ten chaos w głowie, motylki w brzuchu. Jak to jest łapać tę jedyną osobę za rękę i cieszyć się z tego gestu.
- Lou ! – z zamyślenia wyrwał mnie głoś Zayn’a. – Odleciałeś.
- Oj wybacz. – mruknąłem, czerwieniąc się lekko. To była moja jedna z wad. Zawsze się rumieniłem, niezależnie co ktoś powiedział, mi na policzkach pojawiały się czerwone plamy. Co prawda El i Zayn uważali, że to urocze, ale mi się to nie podobało. W ogóle mi się nie podobało.
- Co powiesz na jakieś małe zakupy, a później jakieś ciacho oraz kawę, w naszej ulubionej kawiarni? – zapytał z uśmiechem. Pokiwałem głową ochoczo.
- Ale mógłbyś wziąć Lux na ręce i chodź ze mną do kuchni, bo musze jej dać syrop i zrobić mleko, żebyśmy jej dali na mieści, bo ma jeść o 12. – powiedziałem z uśmiechem, kierując się do kuchni gdzie zrobiłem małej herbatkę ziołową do przepicia. Szybko dałem jej lekarstwo, ubierając ją w sukienkę i białe getry, po czym sam przebrałem się i wyszliśmy z mojego mieszkania, na ruchliwy chodnik. Zayn wziął małą na ręce i powoli ruszyliśmy w stronę galerii.
- Musimy kupić coś tej małej w końcu niedługo ma drugie urodzinki. – powiedziałem, zapinając torbę, po sprawdzeniu czy wszystko wziąłem. Mulat uśmiechnął się do dziewczynki, która trzymała w rączkach swojego misia i odpowiedział.
- Wiem, LouLou. Co ty na to, żeby kupić jej jakiegoś wielkiego misia albo zestaw bajek, myślę że dla niej odpowiednie.
- Misia, misia ! –krzyknęła Lux, uśmiechając się uroczo. Zaśmiałem się cicho, głaszcząc ją po blond włoskach.
- Dobrze, kochanie. Misia. – dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, ukazując swoje małe ząbki i poklepała mulata w ramie, gaworząc wesoło pod nosem. Była najsłodszym dzieckiem pod słońcem. Niedługo już będzie mieć dwa latka. Nawet nie wiem kiedy to tak szybko minęło. Pamiętam jakby to było wczoraj gdy przyszła do mnie zapłakana El, mówiąc że jest w ciąży. Ten szok na mojej twarz był nie do opisania. Miała zaledwie 18 lat i była w ciąży, a najgorsze w tym wszystkim było to, ze koleś który ją przeleciał, zwiał.  Najnormalniej w świecie zostawił ją gdy dowiedział się o dziecku. Stwierdził, że nie będzie pakował się w żadne pieluchy. Pamiętam jak przepłakał mi na ramieniu tyle czasu, była załamana. Przez długi czas nie umiała sobie poradzić, ale przecież razem z Zayn’em od razu zaproponowaliśmy jej swoją pomoc. Znaleźliśmy jej małe mieszkanie, dość tanie. Pomogliśmy jej tam wszystko urządzić, dzięki czemu teraz ma swoje gniazdko razem z dzieckiem. Skończyła szkołę i zyskała dobrze płatną pracę, a ja tym samym zostałem wujkiem i ojcem chrzestnym w jednym. Nie żebym narzekał. Broń boże. Lux jest najsłodszym dzieckiem na tym świecie i jest również niewyobrażalnie grzeczna, dzięki czemu pilnowanie jej to istna przyjemność.
- Lou! – usłyszałem krzyk mojego przyjaciela. – Znowu odleciałeś, kochany.
- Wybacz, po prostu się zamyśliłem. – mruknąłem i weszliśmy do galerii, kierując się do sklepu obuwniczego, bo Zay chciał buty kupić. Mulat zaczął rozglądać się za swoimi ulubionymi butami Nike, a ja z Lux na rękach poszliśmy na zabawki dziecięce do innego sklepu. Dziewczynka zaczęła z zachwytem przyglądać się wszystkim lalkom, misiom i tym wszystkim pierdołom. Przyglądałem się wszystkiemu, gdy nagle dziewczynka uderzyła mnie w ramie i krzyknęła.
- Tio ! – i pokazała na małego psiaka, więc zrezygnowany, wiedząc że już jestem na straconej pozycji, wziąłem zabawkę i udałem się do kasy. Ucieszona blondyneczka chwyciła misia w rękę i na swoich malutkich nóżkach potruchtała do wyjścia, gdzie wpadła na mulata, który porwał ją na ręce, całując w czółko.
- I jak, Lux? Już naciągnęłaś wujka Lou na zabawki? – zaśmiał się, gdy kierowaliśmy się do kawiarni na ciacho z kremem. Zayn wziął małą do stolika, a ja poszedłem zamówić dwa ciastka i dwie kawy latte. Zapłaciłem i skierowałem się do przyjaciela, siadając przy stoliku i po chwili jedna z kelnerek przyniosła nam zamówienie, bacznie obserwując przy tym Zayn’a. Ewidentnie go podrywała. Przygryzła wargę, spoglądała na niego z rozanieloną twarzą i nachylała się tak bardzo, ze mogłem zobaczyć cały jej biust, spod dekoltu kusej bluzki. Zachichotałem cicho gdy zobaczyłem, ze chłopak jest w ogóle nie zainteresowany, na co dziewczyna prychnęła i dumnym krokiem wróciła za ladę.
- Oj, kochanie mogłeś chociaż udawać zainteresowanego. – mruknąłem do chłopaka, mocząc wargi w gorącym napoju i przymknąłem oczy, gdy rozszedł się po moim przełyku, przyjemnie go parząc.
- Ale czym? –zapytał, jedząc swoje ciastko i obserwował pijącą mleko Lux.
- Raczej kim. – mruknąłem, otwierając oczy. – Ta dziewczyna była tobą wyraźnie zainteresowana, Zay.
- Ale ja nią nie. – odpowiedział krótko, jedząc swoje ciastko. Westchnąłem cicho i wyjrzałem przez szybę na galerie, gdy nagle ktoś mignął mi przed oczami. Lokowana czupryna. Dłoń, która kierowała łyżeczkę z ciastem do moich ust zatrzymała się w połowie drogi do ust. Patrzyłem zszokowany w postać, która zatrzymała się przy barierce z jakimś kolesiem. Ubrany był w obcisłe, przylegające niczym druga skóra czarne rurki, podkreślające muskularność jego nóg, bokserkę z dekoltem i skórzaną, czarną kurtkę oraz czarne okulary. Objął tego chłopaka ramieniem, nachylił się i musnął jego policzek po czym,  pociągnął za sobą w stronę wyjścia. Jego włosy były w nieładzie i uśmiechał się kpiarsko. Przechodząc obok kawiarni spojrzał przelotnie w nasza stronę, a moja oczy zrobiły się jeszcze większe. Popatrzył prosto na mnie, mrugając okiem. Jego tęczówki, koloru zieleni wypaliły dziurę w mojej czaszce. Tak się czułem. Jakby ktoś mi przetopił mózg. To ten koleś. Ten ze snu. Nagle poczułem jak ktoś szturcha mnie mocno w ramię.
- Louis ! – krzyknął mi Zayn do ucha, na co podskoczyłem.
- Co? –zapytałem zdezorientowany.
- Odleciałeś. Znowu i do tego wyglądałeś na przerażonego. Co się stało, LouLou? –zapytał, głaskając moja dłoń. Oddychałem szybko i dopiero zdałem sobie sprawę, że łyżeczka dalej znajduję się w powietrzu, więc położyłem ją na talerzyku.
- Pamiętasz, opowiadałem ci sen, który śnił mi się przez ostatni miesiąc dzień w dzień. O takim chłopaku, pamiętasz?
- Tak, tak. Że idziesz w nocy koło klubu…
- Tak tak, ten.
- No więc co z nim?
- Przed chwilą go widziałem.
- Kogo? –zapytał zdezorientowany mulat, biorąc Lux na ręce i połaskotał ją po brzuszku.
- Tego chłopaka ze snu. On tu szedł z jakimś kolesiem. – mruknąłem dalej siedząc w szoku.
- Ale to na pewno był on? – zapytał mulat, patrząc na mnie zdziwiony.
- Tak to na pewno on. – szepnąłem cicho. – On istnieje.

________________

Jest pierwszy rozdział. Co sądzicie ? Narazie nic się nie dzieję, myślę że przez pierwsze dwa-trzy rozdziały poznacie trochę histroii Loui'ego. I od razu mówię, że wszystkie odcinki będą z perspektywy Lou, choć może się zdarzyć, że jeden będzie z Harry'ego, ale uprzedze Was przed rozdziałem. A wgl, podoba Wam się czy nie? Proszę o komentowanie i klikanie w reakcje, jeśli możecie. To takie motywujące wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny. Następny rozdział będzie w weekend. Do zobaczenia !
PS. Jeśli chcecie być informowani zostawiajcie tutaj lub w zakładce 'Informowani" swoje adresyy TT w komentarzach.

7 komentarzy:

  1. *O* ja już chce dzisiaj następny rozdział!! Boże to cudne jest *-* Zaciekawiło mnie to strasznie :3
    @Zaawsze_Spoko

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja powiem tak, to jest niesamowite! Bardzo mi się podoba chociaż to dopiero początek. Już nie moge się ddoczekać kolejnego rozdziału. Narazie jest tajemniczo i chyba to najbardziej zachęca mnie do czytania, ciekawość. Czekam, weny! ^0^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne xD Tylko nie potrzebne było to "bywa zwykłym kutasem" mogłaś dać inne porównanie :D To ostatnie słowo... :D
    WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co? Wydaje mi się, że te opowiadanie będzie jeszcze lepsze od poprzedniego. Niesamowity rozdział, baardzo przyjemnie się to czytało ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku swietny rozdzial akcja sie rozkreca fajnie ! ;d czekam na nastepny rozdzial . Zycze weny ;* xz @wercia7777

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się to, że El jest tu pozytwną postacią. Na więkrzaści blogów ludzie ją udupiają i porównóją do tempej suki (też tak robie). To miła odmiana zachęcając mnie do czytania dalej po mimo ortografów, litrówek i niepoprawnej polszczyzny.
    Strasznie mi się to podoba... A ten chłopak w galeri, Harry (?). To takie tajemnicze!! <3

    OdpowiedzUsuń