środa, 26 czerwca 2013

Chapter 13 "...bo ty jesteś jak wino."

| Elton John - Can you feel the love tonight |


 Stanęliśmy pod moimi drzwiami i uśmiechnąłem się niepewnie do chłopaka, który ciągle trzymał mnie za rękę. Zagryzłem lekko wargę i zakołysałem naszymi splecionymi dłońmi w przód i w tył.
- To widzimy się jutro, tak? - zapytałem cicho, patrząc mu w oczy.
- Co? Ach, tak. Jutro po ciebie wpadnę, okej? Może być tak koło 18? - zapytał chłopak.
- Tak, idealnie. Będę czekał. - odpowiedziałem mu, ściskając jego dłoń, która po chwili puściłem. Harry zachichotał i położył dłonie na mojej talii, przyciągając mnie blisko siebie.
- Chyba wypadało by się pożegnać? - zamruczał, pocierając swoim nosem o mój, a ja westchnąłem cicho, na jego elektryzujący dotyk. To naprawdę mnie zadziwia. Jak bardzo reaguję na jego zwykły dotyk, muśnięcie dłoni. Jak intensywne to jest.
- No, chyba by wypadało. - zgodziłem się z nim, lekko muskając jego policzek ustami.
- No wiesz. - mruknął żałośnie. - Stać cię na coś lepszego. - zamruczał, formując z ust dzióbek i czekał. Zaśmiałem się cicho i lekko ucałowałem jego wargi swoimi. - Tak lepiej.
- Wiem. - odpowiedziałem, zamykając oczy i zassałem jego dolną wargę między moje. Jęknął cicho na to doznanie i ścisnął moje boki. Uśmiechnąłem się czule i wtedy mnie objął, przytulając do siebie mocno. Westchnąłem, rozpływając się wręcz w jego ramionach. Jego dotyk był uzależniający, tak bardzo. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi i powoli, bardzo dokładnie zaciągnąłem się jego cudownym zapachem, wzdychając. Tak uzależniający. Przyzwyczaiłem się do jego obecności. Tak szybko przyzwyczajam się do ludzi. Poczułem jak całuje czubek mojej głowy i uśmiechnąłem się sam do siebie. - Jesteś wspaniały. - wyszeptałem cichutko, a on zachichotał, odpowiadając.
- Dziękuje ci, kochanie. - a ja zamarłem. Kochanie.. To słowo kołatało się w mojej głowie, powodując przyjemne dreszcze w okolicach kręgosłupa i lekki rumieniec na policzkach. Tak pięknie zabrzmiało to w jego rubinowych ustach. Westchnąłem cicho, unosząc powoli na niego spojrzenie i widziałem jak miał przymknięte powieki oraz delikatny uśmiech na twarzy. - Będę się już zbierał. - powiedział nagle, a ja posmutniałem. Chłopak uśmiechnął się czule i ucałował moje usta delikatnie mówiąc. - Zobaczymy się jutro, Lou. - po czym dodał zmysłowo. - Wiesz, zawsze możesz zostać na noc.
- Harry.. - szepnąłem cicho, rumieniąc się bardziej gdy przed oczami przewinął mi się obraz nas dwojga splątanych w pościeli, w jednym, łączącym nas uścisku. Westchnąłem cichutko, próbując odgonić od siebie te obrazy, ale one wracały, powodując gorąco spływające w dół mojego ciała. Czułem jak coś porusza się w moich bokserkach i jęknąłem zawstydzony, spuszczając głowę, nie chcąc by to zauważył. Chłopak odsunął się ode mnie i złapał mnie za podbródek, chcąc bym spojrzał mu w oczy. Zagryzłem mocno wargę, patrząc na niego niepewnie.
- Nie wstydź się. To tylko słowo. - powiedział, a ja odetchnąłem wewnętrznie, ciesząc się, ze nie zostałem zauważony. - Uciekam już, Lou. Jutro punkt 18. - powiedział, całując mnie w policzek, po czym wyszeptał mi do ucha cicho. - Jutro też spowoduję, że coś się poruszy, kochanie. - po czym przesunął dłonią wzdłuż mojego brzucha niżej, ale zatrzymał się zanim dotarł do mojego krocza, odsuwając się i mrugnął oczkiem, zostawiając mnie zarumienionego i z małym problemem w spodniach. Patrzyłem jak odchodzi, znikając za zakrętem i powoli wszedłem do mieszkania, zatrzaskując drzwi za sobą i od razu ruszyłem na górę, wchodząc pod prysznic. Puściłem zimną wodę, która szybko zniwelowała mój półstojący problem. Po chwili czysty i pachnący, rzuciłem się na moje wygodne łóżko i zatopiłem się w miękkich poduszkach. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo byłem zmęczony i szybko odpłynąłem w krainę Morfeusza.


***
 
- Louis nie panikuj! - powiedziała Eleonor, trzymając na kolanach małą Lux, która obserwowała jak biegam od szafy do szafy szukając czegoś odpowiedniego.
 - Nie panikuj?! Nie panikuj?! Do cholery jest godzina 17, a ja nie wiem w co się ubrać! - krzyknąłem przerażony, siadając w kompletnej rozpaczy na podłodze pomiędzy rozrzuconymi koszulkami, spodniami, bielizną, czyli innymi słowy między wszystkimi moimi ubraniami.
- Idź weź prysznic, rozluźnij się, kochanie a ja ci cos znajdę. - zaśmiała się szatynka, popychając mnie w stronę łazienki. Westchnąłem, poddając się i ruszyłem do łazienki, zatrzaskując drzwi i wszedłem pod prysznic, puszczając gorącą wodę, odprężając się. Znaczy, na tyle ile dałem rade. Westchnąłem, otulając się przyjemną parą i zacząłem powoli, dokładnie myć swoje ciało żelem fiołkowym. Szczególną uwagę zwróciłem na pewne części ciała, tak w razie czego. Umyłem również włosy, po chwili wychodząc i owinąłem się w puszysty ręcznik, wycierając powoli. Owinąłem się w pasie i przystąpiłem do osuszania włosów, po czym włączyłem suszarkę. Po chwili moje włosy wyglądały idealnie, po wtarciu odżywki i spryskaniu delikatnie lakierem. Nieład po ostrym pieprzeniu się, jak to nazwał elokwentnie Zayn. Wyczyściłem jeszcze zęby i upewniając się, że ręcznik mi nie spadnie, powoli wróciłem do sypialni, gdzie El układała właśnie w mojej szafie ostatnie ubrania, a na podłodze panował porządek. za to na fotelu leżały idealnie obcisłe, niczym druga skóra czarne dżinsy, biała bokserka i na to niebieska kurtka dżinsowa, czarne vansy oraz czerwone bokserki.
- Oo.. to ja mam takie ubrania? - zapytałem szczerze zdziwiony, patrząc na szatynkę.
- Tak masz, Lou. - zaśmiała się dziewczyna, patrząc na mnie i podała mi ubrania, po raz drugi już wyganiając do łazienki. Zaśmiałem się i wszedłem, zrzucając ręcznik i założyłem bieliznę na siebie, po czym narzuciłem resztę przygotowanych ciuchów i spoglądnąłem na siebie w lustrze. Jeszcze tylko drobne poprawki w postaci dezodorantu i lekkie muśnięcie perfumami od Playboy'a i byłem gotowy. Przejechałem palcami pomiędzy włosami, nastroszając je lekko i uśmiechnąłem się do swojego odbicia. - Lou, jesteś gotowy? Bo Harry przyjechał. - usłyszałem nagle zza drzwi i aż podskoczyłem, przez przypadek strącając flakonik perfum, ale zdążyłem je złapać przed rozbiciem się na tysiące kawałeczków. Odetchnąłem cicho i odstawiłem go, szybko wybiegając z łazienki i zatrzymałem się jeszcze, stając przed Eleonor.
- I jak? - zapytałem niepewnie. Zlustrowała mnie wzrokiem, po czym wzięła Lux na ręce i obie mnie przytuliły, piszcząc cicho.
- Wyglądasz perfekcyjnie! - zapiszczała starsza, całując mnie w policzek po czym klepnęła mnie w pośladek, a aj krzyknąłem zaskoczony.
- Co ty robisz?!
- Jeśli ten Harry cię nie przeleci albo przynajmniej mu nie stanie jak cię zobaczy, to znaczy że coś z nim nie tak! - powiedziała szatynka, a ja poczułem rumieńce na jej słowa. Zaśmiała się tylko i podała mi telefon oraz portfel, po czym pchnęła na schody.
- Baw się dobrze! - usłyszałem jeszcze, zbiegając na dół i w tym momencie zabrzmiał dzwonek. Zatrzymałem się przed wyjściem, biorąc głęboki oddech i powoli uchyliłem drzwi, dostrzegając za nimi Harry'ego. Uśmiechnąłem się lekko i otwarłem szerzej, mówiąc.
- Cześć Harry.
- Lou. Witaj. - powiedział cicho, lekko się jąkając i lustrował mnie wzrokiem. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się szerzej. Miał na sobie kremowe rurki oraz czarna koszulkę z nadrukiem i czapkę na głowie, pod którą schowały się jego cudne loki oraz kilkanaście bransoletek jak zawsze zdobiących jego nadgarstki. Spojrzałem na jego twarz, ale jego oczy skierowane były na moje nogi i krocze. Zarumieniłem się lekko i speszony, podszedłem, pytając.
- To jak? Gdzieś idziemy?
- Co..? - zapytał jakby wyrwany z transu i spojrzał na mnie zamglonym, rozbieganym wzrokiem. - Ach tak, tak. Idziemy do mnie. Chodź. - powiedział, podając mi dłoń, a ja złapałem ja ochoczo, splatając nasze palce razem. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i szepnął mi do ucha. - Wiesz, Lou nie witaliśmy się jeszcze.. - po czym naparł na moje usta, a ja z wielkim oddaniem poddałem się jego ruchom, zamykając oczy. Westchnąłem w jego wargi, na co poczułem, iż chłopak się uśmiechnął i powoli odsunął ode mnie i łapiąc rozpaczliwie oddech.
- Lubię się z tobą witać. - zachichotałem cicho, ciągnąc go za dłoń i wyszliśmy z domu. Chłopak zachichotał i pociągnął mnie w stronę swojego dużego samochodu terenowego. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym ruszył dookoła i usiadł za kierownicą, ruszając szybko.
- Jedziemy do ciebie? - zapytałem, po zapięciu pasa i wygodnie usadowiłem się w wielkim fotelu.
- Tak do mnie. Ugotowałem nam kolacje. - powiedział chłopak z widocznie dumną miną, a ja zachichotałem cicho.
- Bardzo się cieszę. Umiesz gotować? - zapytałem z ciekawością.
- Umiem. Wystarczy mi tylko przepis. - powiedział, wyraźnie z siebie dumny.
- Będziesz mi gotował. - powiedziałem, za późno gryząc się w język. Chłopak uśmiechnął się słodko i spojrzał na mnie mówiąc.
- Dla ciebie? Bardzo chętnie.
- To miłe. - powiedziałem czule, rumieniąc się delikatnie, ale chłopak nie zdążył zauważyć, bo po chwili zaparkowaliśmy w dość drogiej dzielnicy, przed jedną z willi. Moje oczy powiększyły się maksymalnie wpatrując się w dom z basenem i ogrodem. Powoli wysiadłem, obserwując wszystko dookoła. Harry również wysiadł i złapał moją dłoń ciągnąc w stronę wejścia do domu.
- Ty tutaj mieszkasz? - wymsknęło mi się. - Och wybacz, nie chciałem..
- Spokojnie. Tak mieszkam tutaj. Nie sam, bo z Liam'em i Niall'em, ale dziś poszli na randkę czy coś więc ich nie ma . - powiedział, otwierając mi drzwi. Uśmiechnąłem się i wszedłem do środka, rozglądając się po długim korytarzu. Chłopak stanął, obejmując mnie od tyłu i złapał za moją kurtkę powoli ją ze mnie zdejmując, po czym odwiesił na wieszak i objął mnie w pasie, prowadząc do ogromnego salonu z przeszkloną ścianą, ukazująca widok pięknego ogrodu. Pomieszczenie było urządzone stylowo i z rozmachem. Ogromny narożnik w kolorze krwistej czerwieni, ściany jedna czerwona , a pozostałe dwie białe z czarnymi wstawkami. Na jednej z nich czarny, plazmowy telewizor oraz półeczka z płytami DVD i odtwarzaczem. W kącie szafka z książkami ułożonymi jak zauważyłem wielkościowo, na przeciwko stała przeszklona z przodu szafa, jak zauważyłem po dużym wyborze alkoholi był to barek. Na środku leżał puszysty, czerwony dywan, który odznaczał się na jasnych panelach. Przed narożnikiem stał stolik oraz fotel, ustawiony prostopadle do kanapy. Rozejrzałem się dopiero zauważyłem, ze nie ma nigdzie Harry'ego.
- Em.. Harry? -zawołałem niepewnie.
- Usiądź, ja zaraz wrócę. - powiedział chłopak z jakiegoś pomieszczenia. Powoli podszedłem, siadając na kanapie i rozglądałem się po jego domku. Skąd mają tyle pieniędzy, że nawet razem kupić tak potężny dom z luksusowym wyposażeniem. Moje rozmyślania przerwał chłopak, wchodząc z dwoma szklankami whisky z lodem. Poznałem już po samej specyficznej barwie. Usiadł obok i podał mi szklankę,  uśmiechając się. Wziąłem ją i upiłem łyka, po czym usłyszałem słowa wydobywając się z ust Harry'ego, które miały zaprowadzić nas do setna tego spotkania.
- Musimy porozmawiać, Lou.

___________________________________

Zaskoczeni? Miałam dziś czas, to spokojnie napisałam Wam taki krótki rozdzialik, wprowadzający nas do kolejnych bardzo ważnych wydarzeń w życiu obu bohaterów. Powiem Wam, że w następnym dowiemy się nieco o historii Harry'ego, albo będzie nam się tylko wydawać że to wiemy. Tak czy inaczej rozdział będzie niedziela-poniedziałek :** spodobał Wam się ten? Skomentujcie, kliknijcie w reakcję. Dla Was to tylko chwilka, a dla mnie wielki uśmiech na twarzy :** Do zobaczenia pysiaki.! < 36

sobota, 22 czerwca 2013

Chapter 12 "...czasem lepiej powiedzieć mniej."

| Selena Gomez & The Scene - Hit The Lights |

   Ledwo przekroczyłem próg baru, a zostałem napadnięty przez Liam'a, krzyczącego coś niezrozumiale i choćbym nie wiem jak bardzo chciał, nie potrafiłem zrozumieć tego co mówił, a stojący obok mnie Zayn tylko zachodził się ze śmiechu, patrząc na nas.
- Liam! - krzyknąłem, łapiąc go za ramię, mówiąc do niego. - Wolniej, bo nie zrozumiałem ani słowa z tego co powiedziałeś.
- No bo.. - zaczął chłopak, nabierając powietrza do płuc i odetchnął, po czym wolnej zaczął mówić. - Nasz klub dostał do zrealizowania wielki projekty!
- To znaczy? Jak wielki? - zapytałem, odkładając torbę do szafki.
- Mamy do zorganizowania imprezę zleconą przez Playboy'a. - powiedział podekscytowany szatyn, a ja spojrzałem niezrozumiale.
- I co w tym tak podniecającego? - zapytałem po raz kolejny.
- No wiesz, Lou! - odezwał się tym razem mój przyjaciel. - Imprezy Playboy'a to największe wydarzenia roku. Same gwiazdy, aktorzy porno, skąpe kreacje i dużo erotyzmu.
- I co w tym takiego podniecającego? - zapytałem znowu. - To tylko impreza. Będziemy rozdawać drinki i stać za barem. Codzienność. - mruknąłem, ubierając czerwone spodnie.
- Rozdawać drinki przebrani za króliczki. - dopowiedział Liam, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Co proszę?
- Będziemy musieli mieć uszy i skąpe stroje oraz nieziemsko seksownie wyglądać.
- Nie założę żadnych uszu królika1 Po moim trupie! - krzyknąłem.
- Będziesz wyglądał mega przystojnie w króliczych uszkach, Louis. - powiedział brunet, śmiejąc się cicho. Prychnąłem cicho i zostawiłem ich, wchodząc za bar. Po moim trupie! Nie założę żadnego ogonka i uszu. Będę wyglądał jak debil. - pomyślałem, ustawiając szklanki za barem i włączyłem misterne, czerwone światełko oświetlające wystawę alkoholi. Zauważyłem schodzących się ludzi, wiec przygotowałem kilka butelek, uśmiechając się do nich promiennie.
- W czy mogę pomóc? - i to samo pytanie zadawałem przez następne kilka godzin. Około północy zaczął się erotyczny taniec w wykonaniu naszych striptizerów, więc spokojnie mogłem ogarnąć ladę, w czasie gdy Liam roznosił drinki po sali, a klienci podziwiali tańczące na rurach dziewczyny, w bardzo skąpych i seksownych strojach. Po chwili mój partner wrócił i również zaczął sprzątać, mówiąc przy tym.
- Lou, możesz zrobić trzy whisky z colą i zanieść je do stolika na prawo od sceny?
- Pewnie. - powiedziałem, przygotowując zamówienie i powoli, ruszyłem we wskazane miejsce, manewrując między stolikami. Szło mi to niezwykle zgrabnie, nawet jak na mnie. Po chwili podszedłem, zostawiając zamówienie i stanąłem w cieniu obok sceny przyglądając się występującym mężczyzną, którzy powoli zdejmowali z siebie koszule.
- Ty zrobiłbyś to lepiej. - zamruczał mi niski głos wprost do ucha, a po moich plecach przebiegły rozkoszne dreszcze. Powoli przekręciłem głowę w lewo, napotykając płonące iskierki w tak dobrze znanych mi już, zielonych oczach.
- Witaj, Harry. - powiedziałem cicho, rumieniąc się na jego wcześniejszą uwagę.
- Cześć, Lou. - zamruczał cicho i musnął mój policzek ustami. - Miło cię znowu widzieć.
- Ciebie również. - powiedziałem cicho, znowu przenosząc wzrok na tancerzy.
- Serio, myślę iż wyglądałbyś w tym stroju tysiąc razy lepiej. Lepiej opinałby twoje ciało, uwydatniając kilka niesamowitych jego części. - szeptał mi do ucha, a ja po raz kolejny spłonąłem dorodnym rumieńcem i z całych sił dziękowałem za tutejsze oświetlenie. - Na przykład twoje pośladki. Są niesamowite, wiesz? Takie wypukłe. Niejedna dziewczyna dała by się pokroić za taką pupę. - mruczał i ścisnął mój pośladek na co cicho jęknąłem, odwracając się do niego przodem.
- Przestań, ja jestem w pracy, a ty mnie konsekwentnie rozpraszasz. - mruknąłem, rozglądając się czy aby na pewno nikt nas nie widział.
- Oj tam. Nikt nic nie widział, a twoja pupa serio jest nieziemska. - powiedział, kładąc mi dłonie w talii, przyciągając do siebie. Westchnąłem cicho, patrząc z bliska w jego oczy. - Może przywitałbyś się ze mną porządnie, hm? - zapytał, nachylając się w moją stronę, ale odsunąłem się.
- Nie tutaj kochanie, a poza tym ja pracuję. - zamruczałem pod wpływem nagłej odwagi, uśmiechając się zwycięsko, widząc jego zawód na twarzy. - Może później. - powiedziałem puszczając mu oczko, odwracając się i powoli skierowałem się do baru. Uśmiechnąłem się, widząc przy którymś ze stolików Zayn'a i Danielle. Podszedłem do nich, witając się z dziewczyną.
- Witaj Dani. - powiedziałem uprzejmie, całując ją w policzek.
- Cześć Lou. - zaświergotała, swoim wysokim głosem, a uroczy uśmiech rozświetlił jej twarz.
- Miło cię widzieć. - powiedziałem uprzejmie, klepiąc ramie przyjaciela. - Dobrze się bawicie?
- Super. Ten klub jest najlepszy. - powiedziała dziewczyna, powoli sącząc swojego drinka, a ja uśmiechnąłem się do niej.
- Stary, widziałeś? Harry przyszedł. - powiedział cicho Zayn, wskazując mi głową miejsce pod sceną, gdzie mój... chwila. To nie jest mój chłopak. W sumie to nawet nie wiem kim dla siebie jesteśmy. W każdym bądź razie chłopak stał pod sceną, obserwując tancerzy, co chwila rzucając wzrokiem w moją stronę i widząc, że spoglądam na niego, uśmiechnął się czule.  Zagryzłem wargę, odwracając wzrok, rumieniąc się lekko. Ciągle nie mogłem się przyzwyczaić, że to na mnie się patrzy. W dodatku w tak uroczy sposób.
- Tak, nawet z nim rozmawiałem. - odpowiedziałem przyjacielowi, z całych sił starając się nie zerknąć na chłopaka stojącego kawałek dalej.
- Cały czas cię obserwuje. I to z jakim uśmiechem. - powiedział Zayn, wpatrując się w lokowatego.
- Przestań się na niego tak gapić! - mruknąłem rozdrażniony jego zachowaniem i klepnąłem go w tył głowy, słysząc chichot jego towarzyszki.
- Ałć! Lou co ci odbiło!? - mruknął, rozcierając jak sadzę bolące miejsce.
- Jeszcze sobie coś pomyśli o nas i dopiero wtedy to będzie. - mruknąłem cicho, sprawdzając ostrożnie czy chłopak się nam czasem nie przygląda.
- Aww! LouLou się zakochał. - zamruczał słodko mulat, a ja przewróciłem jedynie oczami, po czym dodał. - Ale jak cię chuj skrzywdzi to mu jaja pourywam.
- Zayn! Już skończ. Ja idę pracować. - mruknąłem cicho, uśmiechając się do Dani i skierowałem się do baru. Zastanawiało mnie teraz to o czym pomyślałem. To nie jest mój chłopak, prawda? Znaczy nie mówię, że bym nie chciał, ale jednak nim nie jest. Ale kim ja dla niego jestem? Całujemy się. Przytulamy. On mówi mi takie rzeczy. jako kogo mam go traktować? Westchnąłem, kierując się za bar i już z oddali zauważyłem uśmiechniętego Liam'a, który rozmawiał z blondynem siedzącym przy barze. Nagle pochylił się i musnął jego usta, lekko się rumieniąc na policzkach. No proszę. Liam ma chłopaka. - pomyślałem, uśmiechając się i jakież było moje zdziwienie, a może i nie, gdy podszedłem, a owym blondynem okazał się nie kto inny tylko Niall.
- Cześć, blondynku. - powiedziałem, śmiejąc się cicho. Chłopak spojrzał na mnie i przybił mi piątkę, mówiąc.
- Lou! Cześć, jak tam?
- A bardzo dobrze, dziękuję. A u ciebie? - zapytałem grzecznie, wskakując przez ladę, za bar.
- Również. - odpowiedział, uśmiechając się do mnie. - Stary, widziałeś może czy Harry jest? - zwrócił się do swojego chłopaka, a ja machinalnie odpowiedziałem.
- Stoi na prawo od sceny.
- Och. Rozmawiałeś z nim, Lou? - zapytał cicho Liam. Spojrzałem na niego i kiwnąłem głową. Chłopak spojrzał na blondyna i coś przekazali sobie coś spojrzeniem, na co Niall kiwnął głową, a szatyn powiedział. - Wiesz Lou. Czy to prawda, że ty i Harry się spotykacie?
 Gdy usłyszałem to pytanie szczerze powiedziawszy zatkało mnie.
- Ale.. Spotykacie w jakim sensie? - zapytałem cicho, patrząc na nich niepewnie.
- Jako para. - powiedział po prostu blondyn. - Łapiecie się za ręce, przytulacie, wymieniacie śliną.
- Em... - zająknąłem się, nie wiedząc co odpowiedzieć. Patrzyłem bezradnie na chłopaków, którzy z mojej miny widać wszystko wywnioskowali i szatyn westchnął.
- Wiedziałem. Jesteście parą, tak?
- Nie! - powiedziałem szybko, po czym dodałem. - Nie wiem, czy jesteśmy czy nie. Nie potrafię tego określić. Całowaliśmy się w sumie trzy razy i przytulił mnie. Tyle. - powiedziałem cicho, czując pieczenie na policzkach.
- Nie powinieneś się z nim widywać. - powiedział nagle blondyn, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Co? A to niby dlaczego?
- Bo on nie jest dla ciebie odpowiedni. Nie zrozum nas źle. - powiedział szybko Liam. - Chcemy dla was jak najlepiej. Harry to nasz przyjaciel, ale on nie jest dobrą partią na faceta. Uwierz mi na słowo. Zrani cię swoim zachowaniem lub innymi czynami czy informacjami.
- Skoro to wasz przyjaciel to jak możecie o nim w ten sposób mówić?! - zapytałem, szczerze zły. Nie mógłbym, gdyby tak moi przyjaciele o mnie mówili.
- Możemy. On wie, co o nim sądzimy. - powiedział Niall, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Wie, że tak źle o nim mówicie?! Jak możecie nazywać się jego przyjaciółmi?!
- Ale on taki jest! Jest złym człowiekiem. Zobaczysz, że prędzej czy później cię skrzywdzi! My ci tylko dobrze radzimy. - powiedział spokojnie szatyn. Spojrzałem na niego zły i fuknąłem.
- Jeśli miałby mnie krzywdzić, nie zadawał by się ze mną albo już by to zrobił!
- My ci tylko dobrze radzimy. - zakończył Niall i razem z Liam'em ruszyli w stronę klientów, zbierając brudne i puste szklanki, a ja swoją frustrację zacząłem wyładowywać, czyszcząc blat.
- Bo dziurę zrobisz. - odezwał się nagle Harry, że aż pisnąłem z zaskoczenia, chlapiąc swoją koszulkę wodą.
- No i patrz co zrobiłeś! - krzyknąłem cicho, wskazując na swoje mokre ubranie. Chłopak zaśmiał się, a ja rzuciłem szmatę pod bar i ruszyłem w stronę zaplecza. Otworzyłem drzwi i zacząłem szukać w swojej szafce jakiejś koszulki, uprzedni zrzucając z siebie mokrą. Przerzucałem jakieś materiały między dłońmi, nie dostrzegając nigdzie niczego koszulko podobnego, gdy nagle poczułem jakieś zimne dłonie na moich plecach, sunące po talii, aż do brzucha, zatrzymując się i głaskając skórę.
- Jaka delikatna. - zamruczał głos nad moim uchem, sunąc dłońmi niżej, lekko drapiąc paznokciami. Jęknąłem cicho, poznając już tak dobrze znany mi niski, z seksowną chrypką głos.
- Harry.. - jęknąłem cicho, gdy przycisnął moje plecy do swojej klatki piersiowej i zahaczył palcem o moje bokserki, który wystawały lekko nad linię spodni.
- Wiesz, ze jeszcze się dziś ze mną nie witałeś? - zamruczał mi do ucha, a ja poczułem rozkoszne dreszcze rozchodzące się po moich plecach na dźwięk jego głosu.
- Nie..ee? -szepnąłem drżącym głosem i odchyliłem głowę w tył gdy przejechał palcem pod bokserkami, po mojej nagiej skórze podbrzusza. Jakiś głos w głowie mówił mi, żebym się odsunął, że będę tego później żałował, ale nie umiałem. Byłem zbyt podatny na jego ruchy, jego słowa, jego czyny.
- No nie. - zamruczał i powoli odwrócił mnie przodem do siebie. Westchnąłem, gdy zacisnął dłonie na moich nagich plecach i uniósł mój podbródek do góry. Spojrzałem w jego oczy i zamarłem. Były przepełnione pożądaniem. Płonącym pożądaniem. - Więc może to naprawmy, hm? - zamruczał, przyciągając mnie bliżej siebie, a ja jęknąłem cicho, unosząc głowę i naparłem na jego wargi z cichym westchnieniem ulgi. Brakowało mi ich smaku przez ostatnie parę godzin. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, a ja rozwarłem usta, pozwalając jego języczkowi wśliznąć się do środka. Rozpoczął badanie wnętrza moich ust, a ja pomrukiwałem zadowolony jego poczynaniami. Po chwili zaczęło brakować mi oddechu, więc odsunąłem się od niego, łapiąc rozpaczliwie tak potrzebne mi powietrze, patrząc na niego zamglonym wzorkiem.
- Lubię się z tobą witać. - stwierdził, patrząc na mnie z uroczym uśmiechem. Zaśmiałem się cicho, odwracając tyłem i zacząłem od nowa poszukiwanie jakiejś koszulki, analizując co się przed chwilą stało. Tak brakowało mi jego ust przez ten czas, a zdałem sobie z tego sprawę gdy ponownie mnie pocałował. Tęskniłem za jego cudownym, męskim zapachem. W końcu znalazłem jakąś białą, obcisłą koszulkę i założyłem ją na siebie. Na szczęście pasowała na mnie, jeśli chodzi o rozmiar.
- Wolałem cię bez koszulki. - zachichotał Styles, a ja jedynie przewróciłem oczami. Wygładziłem ubranie i odwróciłem się do niego przodem. Uśmiechał się słodko, przeglądając coś w telefonie. Po chwili uniósł spojrzenie i popatrzył mi prosto w oczy, a ja czułem że zaczynam się lekko rumienić na policzkach. - Wiesz, chyba będziemy musieli sobie coś wyjaśnić. - powiedział chłopak, a ja poczułem zimny dreszcz biegnący mi wzdłuż kręgosłupa. Co to znaczy wyjaśnić? Chłopak widząc moją pobladłą teraz twarz, szybko powiedział. - Hej, spokojnie. Po prostu nie chcę, żeby były między nami jakieś niedomówienia, więc zabieram cię jutro wieczorem do siebie na kolację i wyjaśnimy parę spraw. Jeśli oczywiście chcesz. - dodał szybko, a ja kiwnąłem jedynie głową. O co mu chodzi? Chce wyjaśniać te wszystkie ostatnie nasze pocałunki i to wszystko?  
- Okej. - powiedziałem, zgadzając się na jego propozycję. Uśmiechnął się słodko i złapał mnie za dłoń, prowadząc z powrotem do baru, gdzie ludzie pomału zaczęli się rozchodzić. Jeszcze przez około półtorej godziny ktoś przebywał w barze, a gdy ostatnie już osoby wyszły, zamknęliśmy lokal, zaczynając wszystko sprzątać. Przy ladzie siedział jedynie Harry, popijając powoli colę z lodem i przyglądał mi się intensywnie, w sposób, który sprawiał, że rumieniłem się coraz bardziej, ale próbowałem to ukryć. Gdy skończyliśmy, razem z Liam'em udałem się do naszych szafek i zabrałem swoje rzeczy, idąc jeszcze do baru, przypominając sobie, że zostawiłem tam swój telefon.
- Wychodzisz już? - zapytał Harry, patrząc na mnie, na co kiwnąłem głową, a on zeskoczył z wysokiego krzesełka, przeskakując przez ladę i złapał moją dłoń, splatając nasze palce, a przyjemne, gorące uczucie rozlało się w moim brzuchu i podbrzuszu. - Odprowadzę cię do domu. - zaproponował, na co z ochotą przystałem i wyszliśmy bocznym wyjściem, żegnając się wcześniej z Nick'iem, który jeszcze siedział w swoim gabinecie, uzupełniając papiery oraz Liam'em i Niall'em, którzy przyglądali nam się spod zmarszczonych brwi i mieli zdegustowane miny. Pokręciłem jedynie głową i razem z lokowatym wyszliśmy na zewnątrz, kierując się powoli w stronę mojego mieszkania.

_________

Miałam być wcześniej, jestem jak zawsze. Tak to już ze mną jest. Za nami już 12 odcinek i jestem z niego nawet zadowolona. Podoba Wam się? Jeśli tak komentujcie, klikajcie w reakcje, polecajcie moje opowiadanie. Dziękuję Wam, że jesteście < 3 Do zobaczenia przy kolejnym odcinku. Kocham Was :**

niedziela, 16 czerwca 2013

Chapter 11. "...blask gaśnie w twoich oczach."

| McFly - Love is easy |


  Wyciągnął telefon i zrobił mi zdjęcie. Zamrugałem z zaskoczenia i spojrzałem na niego, pytając.
- Ale..? Co? Dlaczego zdjęcie?
- Po prostu jesteś bardzo uroczy z zaskoczona mina. - odpowiedział po prostu i zachichotał, a moje serce stanęło. Jego śmiech. Tak delikatny, niczym muśniecie skrzydeł motyla. Tak wdzięcznie rozbrzmiewający w uszach. Och, mógłbym go słuchać nom stop. Uśmiechnąłem się czule, patrząc na niego. - Czekaj. To skoro ty mogłeś wiedzieć o mnie wszystko, to ja też chcę mieć taką możliwość. Chcę wiedzieć. - powiedział rozkapryszonym tonem chłopak, a ja zachichotałem cicho.
- Okej. To tak, mam na imię Louis William Tomlinson. Urodziłem się dwudziestego czwartego grudnia, w wigilię świąt Bożego Narodzenia w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym pierwszym roku. Moja mama ma na imię Jay. Mam cztery siostry. Lottie, Fizzy, Daisy i Phobe. Moim najlepszym przyjacielem jest Zayn. Hm co jeszcze?
- Ulubiony film? Kolor? Wykonawca?
- Film to będzie Grease. Kolor czerwony i czarny. Wykonawca.. Hm. The Fray, LifeHouse. - odpowiedziałem, kładąc się na plecach i podparłem się na łokciach, patrząc na niego. - Coś jeszcze byś chciał wiedzieć?
- Jak długo pracujesz w klubie?
- Będzie już ponad miesiąc.
- A nie chcesz robić czegoś związanego z twoim kierunkiem studiów? - zapytał, a ja zanotowałem w zeszycie pewne spostrzeżenie. - Czegoś związanego z ludźmi i w ogóle?
- Chciałbym. Oczywiście, że bym chciał, ale nie zawsze jest taka możliwość. Nie mogę być jeszcze psychologiem, ponieważ nie skończyłem studiów. A praktyki będę miał na drugim roku, a pieniądze są potrzebne. Wiesz, nie opłacę mieszkania, jedzenia, telefonu powietrzem. Dlatego pracuję teraz w kawiarni. To przynosi dość duże zyski i spokojnie mi na wszystko wystarcza. - powiedziałem, patrząc na niego.
- Chcesz być psychologiem? -zapytał z wyraźnym zainteresowaniem na twarzy. - Ale dla dorosłych czy bardziej dla dzieci?
- Dla dzieci. Lubię pracować z dziećmi. Ogólnie lubię dzieci. Uwielbiam z nimi przebywać, bawić się z nimi, rozmawiać. Są niesamowicie szczere. Nie okłamią cię, jak niektórzy dorośli. Zawsze, zawsze powiedzą prawdę. Nawet tę najgorszą, ale powiedzą ją. - odpowiedziałem, zauważając nagłą zmianę mimiki Chłopaka. Zamyślona i lekko zmartwiona. Jego oczy już tak nie świeciły, ale gdy zauważył, iż mu się przyglądam, natychmiast wrócił do poprzedniej miny, lecz nie była już tak szczera i prawdziwa, jak jeszcze minutę czy dwie temu. - Coś się stało? - zapytałem delikatnie.
- Nie. No skąd. Wszystko jest dobrze. - powiedział chłopak, uśmiechając się lekko.
- To dobrze. Masz jeszcze jakieś pytanie? - zapytałem, zmieniając temat. Twarz chłopaka rozpromienił lekki, złośliwy uśmieszek i powoli zapytał.
- Status związku? Wolny, zajęty?
- Wolny. - powiedziałem zgodnie z prawdą. Chłopak kiwnął głową, oblizując dolną wargę, a ja zadrżałem widząc to. Tak seksownie to zrobił.
- A orientacja? Wiesz, wolę zapytać, gdyż nie jestem pewny tego o czym myślę.
- Homoseksualny. - odpowiedziałem po prostu. Harry po raz kolejny kiwnął głową i podrapał się po policzku, myśląc nad czymś intensywnie.
- Aha. - powiedział po chwili, a ja zaśmiałem się cicho. - Z czego się śmiejesz? - zapytał zdezorientowany.
- Tak długo myślałeś i wymyśliłeś tylko 'aha'. -zachichotałem cicho.
- Oj tam, oj tam. - mruknął, patrząc na mnie. Uśmiechnąłem się słodko i spojrzałem na zegarek.
- Och Harry, wybacz, ale chyba musimy już wracać. Dochodzi siedemnasta, a ja o osiemnastej muszę być w pracy. - powiedziałem, wstając i zacząłem wszystko pakować do torby. Chłopak również wstał i pozbierał swoje rzeczy, czekając na mnie. Założyłem torbę na ramię i uśmiechnąłem się do niego.
- Możemy jechać. - oznajmiłem, idąc razem w nim do auta. Harry otworzył bagażnik i wsadził wszystko, po czym otworzył samochód pilotem automatycznym. Już miałem wsiadać, gdy podszedł do mnie i mnie powstrzymał. Popatrzył na mnie niepewnie i powiedział cicho.
- To było naprawdę miłe popołudnie, Lou. Dziękuję. - szepnął i nachylił się, całując mnie delikatnie w policzek. Zamknąłem oczy, delektując się dotykiem jego cudownych, delikatnych ust. Chciałbym je poczuć na swoich ustach. - pomyślałem, z cichym westchnieniem. To go pocałuj, idioto! - krzyknęło moje drugie ja. Pokręciłem lekko swoją głową. Nie ma to jak kłócić się sam ze sobą. Odsunąłem się delikatnie od niego, zerkając mu niepewnie w oczy. Ta zieleń zawsze, zawsze mnie rozbraja. Taka delikatna, a zarazem ciemna i mroczna.
- Masz zmysłowe usta. -wymsknęło mi się, gdy patrzyłem na jego czerwone, pełne wargi. Zarumieniłem się lekko na własne sformułowanie i spuściłem wzrok na jego klatkę piersiową. Usłyszałem słodki chichot chłopaka i po chwili poczułem jego duże dłonie jak łapią mnie za policzki i unoszą moją głowę w górę.
- Cieszę się, że ci się podobają, LouLou. - zamruczał, a ja jak zaczarowany patrzyłem w jego wargi gdy się poruszały. Powoli i seksownie. Poczułem jak coś mi się zwija w podbrzuszu i nagłe gorąco oblało całe moje ciało. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Poczułem jego dłoń, jak zsuwa się z mojego lewego, rozgrzanego przez rumieniec policzek i położył ją w talii. Opamiętałem się, że to przyglądanie się jego wargom może być zbyt namolne, więc potrząsnąłem głową i uniosłem wzrok na jego twarz. Oczy nosek, kości policzkowe, byle tylko nie patrzeć na te ponętne, rozciągające się w uroczym uśmiechu usta. Zerknąłem w jego oczy. W te cudowną zieleń i zatopiłem się w podziwianiu. Tak piękny odcień.
- Oczy też masz piękne. - powiedziałem cicho, nie zdając sobie z tego sprawy. Dopiero po chwili to sobie uświadomiłem i jęknąłem cicho, zaciskając powieki. - Ale jestem głupi.
- Wcale nie! - zaprotestował chłopak, chichocząc słodko. - To strasznie urocze, że mówisz mi te rzeczy i wychodzą one z twoich ust tak spontanicznie.
- To wcale nie jest fajne. Wyglądam jak burak. - mruknąłem, wskazując na swoje zaczerwienione policzki.
- Wyglądasz pięknie. -szepnął czule, a ja zarumieniłem się jeszcze bardziej, na co on tylko parsknął śmiechem. - Jesteś bardzo seksowny z tymi rumieńcami. - zamruczał mi cicho do ucha, a ja zadrżałem na te bliskość między naszymi ciałami. Lekko musnął moje ucho ustami, a ja zadrżałem jeszcze bardziej, po czym odsunął się i patrząc mi w oczy, nachylił się i przywarł swoimi ustami do moich. W tym momencie świat stanął. Czułem się tak wspaniale. Powoli zamknąłem oczy i poczułem wszystko jeszcze bardziej intensywnie. W miejscu gdzie trzymał swoje dłonie, jedną na mojej talii, a drugą na policzku czułem dreszcze, które rozchodziły się po całym moim ciele. Jego loczki delikatnie łaskotały moją skórę. Opuściłem dłoń w dół tak, że moja torba spadła na ziemię i delikatnie uniosłem obie, kładąc je na jego karku. Stanąłem na palcach i oddałem jego pocałunek. Nasze wargi idealnie ze sobą współgrały. Powoli, delikatnie, w idealnym tańcu. Czułem jak się uśmiechnął, ja również nie mogłem tego powstrzymać. Lekko zassałem jego dolną wargę, a z jego ust wydobył się cichy, zduszony jęk, na dźwięk którego na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Czułem jak zabiera dłoń z mojego policzka i położył ją po drugiej stronie mojej talii, ściskając i przyciągnął mnie do siebie bliżej, tak iż nasze miednice się zderzyły, a ja zdusiłem w sobie jęk przyjemności. To jak on na mnie działa jest po prostu niemożliwe. Jeden jego ruch, a ja już mogę dochodzić. Wplątałem swoje dłonie w jego bujne loki, głaszcząc skórę głowy i jęknąłem, czując jak jego język wdarł się miedzy moje wargi. mocniej przycisnąłem go do siebie, całując namiętniej, na co on zamruczał ochoczo, przyciskając mnie do zamkniętych drzwi samochodu, tak że poczułem zimną blachę na moich rozgrzanych plecach.
- Teraz jesteś jeszcze bardziej seksowny. -wymamrotał w moje wargi, lekko poruszając biodrami, tak że otarł się o mnie, co wywołało u mnie cichy jęk w jego usta.
- Przestań, bo się zarumienię. - zamruczałem, gryząc lekko jego dolną wargę, a on zachichotał, mocno napierając na moje usta. Czułem jak zaczyna brakować mi oddechu i lekko odsunąłem się od niego, łapiąc zachłannie powietrze, patrząc na niego. Chłopak spojrzał mi w oczy i powoli oblizał usta, nachylając się i wymamrotał mi do ucha.
- Twoje usta są równie seksowne, jak twoje reakcje na mój dotyk. - po czym otworzył mi drzwi i ruszył dookoła auta, wsiadając za kierownicę. Dotknąłem swoich warg, po czym powoli podniosłem torbę i wsiadłem, zapinając pas, a chłopak ruszył w drogę powrotną. Przez całą podróż nie odezwaliśmy się ani słowem. Patrzyłem w okno i zastanawiałem się co to wszystko teraz oznacza? Całowaliśmy się już drugi raz, czy to coś znaczy? Dla mnie na pewno. Znaczy dużo, nawet bardzo dużo. Gdy się całowaliśmy, czułem motylki w brzuchu. Czułem, że nic innego się nie liczy. Że wszystko jest tak idealne. A czy to coś znaczyło dla niego? Dlaczego nic nie mówił? Dlaczego w ogóle to zrobił? Dlaczego mnie pocałował? Te pytania cały czas kołatały się w mojej głowie. Przez całą podróż nie myślałem o niczym innym. Zapytam Zayn... Nie, nie zapytał Zayn'a. Przecież się obraził na mnie. Świetnie. Harry zatrzymał samochód obok mojego mieszkania i powoli wysiadłem, trzaskając drzwiami. Chłopak również wysiadł i podszedł do mnie, łapiąc mnie za rękę, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.
- Dziękuję. - powiedział uroczym, niskim głosem.
- Za co? - zapytałem zaskoczony.
- Za dzisiejsze popołudnie i bardzo przyjemne zakończenie go. - szepnął słodko, nachylając się i musnął mój policzek ustami.
- Ja również dziękuję. - powiedziałem słodko, uśmiechając się do niego. - Musimy to powtórzyć. - dodałem.
- Oj tak. Z resztą musimy kontynuować twój wywiad. Więc już niedługo się widzimy, kochanie. - zaśmiał się cicho i puścił mi oczko, wsiadając do samochodu i odjechał. Patrzyłem jak odjeżdża i westchnąłem, wchodząc do domu i szybko się rozebrałem, wskakując pod zimny prysznic i założyłem na siebie swój standardowy stój, susząc włosy. po chwili byłem gotowy do wyjścia. Zabrałem torbę i otworzyłem zamaszyście drzwi, co było bardzo złym pomysłem, bo stojący za nimi Zayn wpadł na mnie i obaj wylądowaliśmy na podłodze.
- Ałć. - jęknąłem cicho, czując jak jego łokieć wbija mi się w brzuch.
- Och, wybacz Lou. - powiedział chłopak szybko podnosząc się ze mnie i podał mi dłoń, pomagając wstać.
- Nic się nie stało. - westchnąłem, rozmasowując brzuch. Spojrzałem na chłopaka, który stał obok i rozglądał się po pomieszczeniu, byle tylko nie patrzeć na mnie. - Emm..Zayn? Chciałeś coś?
- Tak. - westchnął cicho, wreszcie zerkając na mnie. - Nie kłóćmy się. Nie lubię tego. - powiedział, patrząc na mnie przepraszająco.
- Też tego nie lubię. Przepraszam za to co powiedziałem. Nie powinienem tego mówić.
- To ja przepraszam. Nie powinienem tak oceniać Harry'ego. To nie moja sprawa i nie powinienem się unosić. - powiedział przepraszająco, na co mocno go przytuliłem.
- Już wszystko okej. Nie obrażajmy się na siebie. Nie lubię tego. - szepnąłem w jego szyję.
- Kocham cię, LouLou.
- Ja ciebie też, Zayney. A teraz chodźmy, bo spóźnię się do pracy. - mruknąłem, obejmując go w pasie i wyszliśmy, po czym zamknąłem moje mieszkanie, ruszając z przyjacielem do baru.


_____

Jest jedenastka. Musicie mi wybaczyć, że tak krótka, ale nie chciałam już zaczynać nowego wątku w tym rozdziale. Następny będzie dłuższy, bo będą opisane pewne zdarzenia. Podoba Wam się choć trochę to opowiadanie? Mam nadzieję, że tak. Komentujcie, polecajcie, klikajcie w reakcję. Widzimy się za tydzień lub może nawet wcześniej. Bądźcie czujni. Do zobaczenia < 3

niedziela, 9 czerwca 2013

Chapter 10. "...jedno słowo, może sprawić że nasza przyjaźń znika."

| Rafał Brzozowski - Za mały świat |


  Zajęcia dłużyły mi się niemiłosiernie. Choć zazwyczaj, gdy miałem tylko dwa wykłady zawsze mijało to tak szybko, teraz wręcz błagałem, aby wybiła już trzynasta i bym mógł szybko opuścić budynek szkoły. Może to przez poranną rozmowę z Harry'm, a może przez świadomość, iż będzie czekał na mnie po zajęciach? Szczerze? Jestem podekscytowany i niespokojny jednocześnie. A co jeśli zrobię coś źle? A co jeśli coś spieprzę? Moje rozstrojenie zauważył Zayn, który bacznie obserwował mnie dziś cały czas.
- Dobra. Poddaję się. - westchnął cicho, patrząc na mnie. - Powiesz mi co się dzieje? Dlaczego jesteś taki szczęśliwy, że aż prawie mi tu latasz na skrzydłach, a jednocześnie jakiś smutny i niepewny? - kurde, zna mnie za dobrze. - pomyślałem.
- Po prostu mam spotkanie po szkole. - wymsknęło mi się, czego od razu pożałowałem. Twarz Zayn'a rozpromienił szczery uśmiech.
- Uch, Lou ma randkę? Kto jest tym szczęściarzem? - zapytał chłopak, poruszając wymownie brwiami, na co zarumieniłem się. - Rumienisz się! To coś poważnego? Coś jest na rzeczy, widzę to. 
- To nie randka. Po prostu Harry, zapro...
- Harry?! -warknął chłopak, a jego mimika twarzy zmieniła się momentalnie na wspomnienie samego imienia chłopaka.
- No tak.. Em Harry. - mruknąłem cicho, spuszczając głowę w dół. Był zły. Słyszę to po tonie jego głosu. Niski, głęboki z nutką grozy.
- Jak to Harry? TEN Harry? Ten, który cię prześladuje po nocach? -zagrzmiał głos Zayn'a, że aż kilka osób odwróciło się, patrząc na nas.
- Ciszej. - mruknąłem cicho. Westchnąłem i spojrzałem kątem oka na Zayn'a, mówiąc- Tak, ten Harry. I nie mów mi, że jest dla mnie zły, bo nie jest. Zmienił się. Dziś rano przyszedł do mnie do domu i osobiście, szczerze mnie przeprosił. On jest naprawdę wspaniałą osobą i jest moja inspiracją. Nic tego nie zmieni. - powiedziałem cicho, patrząc na niego poważnie. Chłopak przyglądał mi się dłuższy czas, mrużąc oczy i powiedział.
- On nie mógł zmienić się w ciągu kilku dni. To jest niemożliwe, zrozum Lou. Ten chłopak cię oszukuje, rozumiesz? Robi sobie z ciebie jaja, a później cię zostawi. - powiedział mulat, a ja patrzyłem na niego teraz beznamiętnym wzrokiem.
- Skąd to wiesz? Jesteś tego pewny? Znasz go? - warknąłem cicho. - Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi: NIE. Więc przestań mieszać się do mojego życia, Zayn. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Chłopak popatrzył na mnie przygaszonym wzrokiem, po czym wstał z krzesła i mówiąc ostatnie słowa, wyszedł z hukiem z sali.
- Jak cię przeleci, zrani i zostawi, nie przychodź do mnie, bo w końcu mam się nie mieszać do twojego życia.
    Patrzyłem w drzwi od sali wykładowej pustym wzrokiem. Tak nie lubię się z nim kłócić. Nigdy nam się to nie zdarza, no chyba że o jakąś drobnostkę i po kilku minutach jest już zgoda, ale nigdy mnie tak nie potraktował. Nigdy nie mówił do mnie w tak jadowity sposób. Nigdy, kurwa. Westchnąłem cicho i spuściłem głowę w dół, patrząc w swoje dłonie. To przeze mnie? To moja wina, prawda? Mogłem tego nie mówić. Mogłem powstrzymać się od komentarza, ale ja nie. Musiałem się odezwać i zranić swojego najlepszego przyjaciela. Ma teraz prawo się do mnie nie odezwać. Chciałem za nim zawołać, zatrzymać go i przeprosić, ale to przecież zajęcia. Nie mogłem tak zrobić. Nie chciałem, żeby tak wyszło na serio. W końcu on zawsze był przy mnie od najmłodszych lat. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie i już wtedy wiedziałem, że będzie to osoba która nigdy, przenigdy mnie nie zawiedzie.

Siedziałem na ławeczce na naszym małym placu zabaw, obok szkoły. Miałem wtedy może cztery latka. Mama wysłała mnie do przeszkola gdy byłem tak mały. Wzbraniałem się przed tym, bo byłem bardzo nieśmiały i nie umiałem znaleźć sobie przyjaciół. Bałem się ludzi po prostu. Siedziałem na tej ławeczce i piłem swój soczek z kartonika, patrząc smutnym wzrokiem na bawiące się dzieci. Chciałem do nich dołączyć, ale nie mogłem. Jakaś wewnętrzna siłą mnie powstrzymywała. Bałem się, że gdy podejdę, oni mnie odrzucą. Powiedzą, że nie mogę się z nimi bawić, dlatego tylko im się przyglądałem. W pewnej chwili jeden z chłopców, o czarny włosach i ciemnej karnacji oraz pięknych, karmelowych oczach zaczął iść w moją stronę. Przestraszyłem się, widząc go kroczącego do mnie. A co jeśli chce mnie uderzyć? Albo powie mi coś brzydkiego. Szeroko otwartymi, przerażonymi oczami patrzyłem na niego, gdy usiadł obok mnie, patrząc na mnie z uroczym uśmiechem,.
- Ceść. - powiedział dziecięcym, słodkim głosikiem.
- Cześć. - powiedziałem cicho, patrząc na niego nieufnie.
- Dlacego siedzisz tu sam? - zapytał.
- Bo tak. - powiedziałem cichutko, unikając jego spojrzenia.
- Chodź się ze mną bawić! - wykrzyknął chłopiec, stając obok mnie i wyciągnął do mnie swoją malutką dłoń. Spojrzałem na niego zdziwiony i zapytałem.
- Dlacego chcesz się ze mną bawić?
- Bo siedzis tu sam. Nie powinieneś siecieć sam. - powiedział radosnym głosikiem, ciągle wyciągając do mnie dłoń.
- Ale nikt mnie tutaj nie lubi. - westchnąłem smutno, spuszczając główkę w dół.
- Ja cię lubię! - wykrzyknął uroczo chłopiec, a ja uśmiechnąłem się delikatnie i niepewnie złapałem jego dłoń, wstając. - Jak masz na imię? - zapytał, ciągnąc mnie do innych dzieci.
- Louis, a ty?
- Jestem Zayn. Od dziś jesteśmy przyjaciółmi, LouLou. -zamruczał i objął mnie, ciągnąc mnie do innych dzieci, a ja poczułem jak to jest mieć przyjaciela. I już wtedy wiedziałem, że będziemy się przyjaźnić już zawsze.


Westchnąłem, otrząsając się ze wspomnień i wstałem, wychodząc z resztą grupy, gdyż zabrzmiał dzwonek. Wyszedłem na dziedziniec i rozejrzałem się. Nigdzie nie było Zayn'a. Wzdychając cicho, ruszyłem do bramy głównej, wychodząc z terenu uczelni. Rozglądnąłem się i po drugiej stronie zobaczyłem znajomą lokatą czuprynę, na widok jej uśmiechając się szeroko. Przyszedł. Nie wystawił mnie. Zayn się mylił. Przygryzając delikatnie wargę, przeszedłem na drugą stronę, idąc w kierunku Harry'ego. Chłopak dostrzegając mnie, uśmiechnął się i stał oparty o maskę swojego samochodu, czekając na mnie. Wyglądał perfekcyjnie. Kremowe, obcisłe rurki idealnie wyglądają na tych jego szczupłych, długich nogach. - pomyślałem. Podszedłem, stając kilka kroków od niego, mówiąc z delikatnym uśmiechem.
- Cześć, Harry.
- Hej Lou. Jak na zajęciach? - zapytał, nachylając się i musnął mój policzek delikatnie ustami. Zarumieniłem się, czując jego wargi. Takie miękkie i czułe. Ach, mógłbym je całować nom stop. Louis, kurwa ogarnij się! - krzyknąłem na siebie w myślach. Zagryzłem wargę i odpowiedziałem.
- Okej, tylko pokłóciłem się z przyjacielem. - westchnąłem cicho, przypominając sobie nasza wymianę zdań. Chłopak chyba zauważył moją minę, bo delikatnie złapał moją dłoń i ścisnął.
- Ułoży się wszystko. pogodzicie się, zobaczysz.
- Oby. - westchnąłem. - Dobra, to co robimy? - zapytałem, uśmiechając się lekko do chłopaka.
- Zabieram cię w pewne urocze miejsce. - odpowiedział tajemniczo, otwierając mi drzwi od strony pasażera w dużym, terenowym aucie. Wsiadłem i zapytałem, gdy również już znajdował się w środku.
- A powiesz mi gdzie?
- Dowiesz się na miejscu. - zamruczał uroczo, ruszając. Uśmiechnąłem się i podziwiałem widoki za oknem, bo chwilę później wyjeżdżaliśmy z miasta.
- Wiesz...? Mam do ciebie takie pytanie. - powiedziałem, patrząc na niego kątem oka.
- Tak?
- Bo dostaliśmy takie zadanie do zrealizowania z psychologii. Musimy napisać pracę o psychice człowieka. Wybieramy sobie jedną postać i przeprowadzamy z nią tak jakby wywiad. Dowiadujemy się o niej jak najwięcej. Pytamy dlaczego postąpił tak, a nie inaczej, a na końcu wyciągamy ocenę tej osoby. Wysuwamy opinię na jej temat.
- I? Co w związku z tym?
- Wybrałem już swoja inspirację. - powiedziałem cicho, po czym dodałem. - Wybrałem ciebie.
- Co? Mnie? -zapytał, autentycznie zdziwiony, skręcając w jakąś polną drogę. Dokąd on mnie wywozi?
- Tak, ciebie. Chciałbym napisać pracę o tobie. Wiesz, w pewien sposób mnie fascynujesz. To jak zmienia się twoja opinia na temat ludzi i jak bardzo zmienny masz humor. Niczym kobieta w ciąży.
- Co? No wiesz. Twierdzisz, że jestem w ciąży? -powiedział żartobliwie, śmiejąc się cicho i złapał moją dłoń, przyciągając do brzucha i zapytał. - Kopie?*
- No oczywiście. który to miesiąc? Nie widać po tobie. -zachichotałem, zabierając dłoń i samochód zatrzymał się na jakiejś łące. Wysiadłem i rozglądnąłem się dookoła. Pięknie. Wysokie, zielone drzewa, soczysta, zielona trawa, kolorowe kwiaty.
- Jak tu pięknie. - westchnąłem, biorąc torbę i ruszyłem, siadając pod jednym z największych drzew. Chłopak wyciągnął coś z bagażnika i ruszył w moją stronę z dużym, wiklinowym koszem. Uśmiechałem się gdy rozłożył koc i pociągnął mnie, żebym z nim usiadł. Wyciągnął kilka łakoci z kosza i podał mi butelkę wody. Podziękowałem skinieniem głowy i wyciągnąłem z torby duży zeszyt oraz długopis. Oparłem się o pień drzewa i patrzyłem na chłopaka jak je batonika. Po chwili chyba poczuł się obserwowany i uniósł swoje spojrzenie na mnie, pytając.
- Ubrudziłem się czekoladą z wafelka, że tak mi się przyglądasz?
- Co? Ach, nie, nie. Po prostu zastanawiam się czy się zgadzasz. - odpowiedziałem, patrząc na niego w dalszym ciągu.
- Na to, żebyś napisał o mnie? - zapytał, a ja potwierdziłem skinieniem głowy. - Zgadzam się. Oczywiście, że się zgadzam. To dla mnie zaszczyt, że właśnie o mnie chcesz napisać.
- Więc wspaniale! - powiedziałem, klaskając dłońmi i otwarłem zeszyt kluczykiem na pierwszej stronie. Był to specjalny zeszyt. Zamykany na kluczy, który wisiał na mojej szyi. Jeszcze nic się w nim nie znajdowało, oprócz strony tytułowej, gdzie znajdywał się tylko jeden wyraz. HARRY. Specjalnie założyłem go, żeby mieć gdzie zapisywać to wszystko co mi powie, a następnie skleić to w jedną całość. Uśmiechnąłem się do niego czule i powiedziałem. - Więc, Harry. Zaczniemy już od dziś. Na początek to będą podstawowe pytania o takie błahe rzeczy. Po prostu chcę się o tobie dowiedzieć jak najwięcej.
- Super. To zaczynajmy. - powiedział, siadając po turecku i przyglądał mi się, czekając na pytania.
- Imię i nazwisko? - zapytałem, zapisując  zeszycie. - Najpierw taką lekką metryczkę zrobimy.
- Harry Edward Styles. - odpowiedział, upijając łyk wody z butelki. Szybko zapisałem odpowiedź i pytałem dalej. Przez następną godzinę dowiadywałem się o nim najróżniejszych rzeczy. jedne poważne drugie śmieszne. Po owym czasie moja kartka wyglądała tak:

Imię i nazwisko: Harry Edward Styles.
Data i miejsce ur.: Homles Chapel; 1 luty 1994
Rodzice: Anne Cox i Des Styles
Rodzeństwo: starsza siostra Gemma
Status: wolny
Orientacja: biseksualista
Ulubiony kolor: różowy
Ulubiony film: Titanic
Ulubiony aktor: Johny Deep
Ulubiony aktorka: -
Ulubiona muzyka/wokaliści/zespoły; Stevie Wonder, The Script, Michael Buble;

- Co jeszcze byś chciał wiedzieć? -zapytał chłopak, leżąc na boku i podpierał się dłonią, obserwując mnie i bawił się zerwanym kwiatem.
- Mam wiele pytań, ale wszystko w swoim czasie. Opowiesz mi coś o swojej rodzinie? -zapytałem, obserwując jego mimikę twarzy, która natychmiast się zmieniła, gdy zadałem to pytanie. Jego uśmiech poszerzył się, a w oczach pojawiły się ogniki. - Kochasz ich bardzo. - stwierdziłem, nadal mu się przyglądając.
- Skąd wiesz? - zapytał szczerze zdziwiony.
- Widzę po twojej twarzy. Twój uśmiech się poszerzył, oczy rozbłysły. Zależy ci na nich i są niezwykle ważni w twoim życiu. Opowiesz mi coś o nich? - zapytałem, zapisując swoje sposzczerzenia w zeszycie.
- Moja mama ma na imię Anne. Ma 40 lat i jest niezwykłą kobieta. Jest wysoka, szczupła i ma niesamowity uśmiech. Kocham ją. Bardzo. Ma ciemne włosy i jasne oczy. Jest niezwykle troskliwa, opiekuńcza i ciągle traktuje mnie jak małego chłopca. Gemma jest podobna, tyle, że ma 21 lat. Również wysoka, ciemne włosy i bardzo się o mnie troszczy. Rodzice się rozwiedli, ale ciągle mam kontakt z tatą. Często zabieram go na mecze lub na ryby. Tak po prostu spędzamy razem czas. - mówił chłopak, a ja zapisywałem to i swoje uwagi na marginesie. Po jego minie widać było, że rodzina bardzo dużo dla niego znaczy. Szacunek z jakim się wypowiadał o mamie jest godny podziwu. - Jak zauważyłeś. Bardzo ich kocham . - powiedział chłopak. - Ale bardzo mi ich brakuje. Teraz mam z nimi rzadki kontakt, bo jesteśmy tak daleko od siebie. -westchnął smutno, a ja złapałem go delikatnie za dłoń,
- Nie martw się. Zawsze możesz wziąć wolne w pracy i ich odwiedzić. Samo to, że ich zobaczysz sprawi, że poczujesz się lepiej. Wiem co mówię. - powiedziałem, gładząc lekko jego knykcie.
- Tak sadzisz? -zapytał, siadając obok mnie i spojrzał mi w oczy.
- Jestem tego pewny. -powiedziałem, uśmiechając się czule do niego. Przyglądał mi się, przez dłuższy czas, po czym cicho zapytał.
- Czy...mogę czegoś spróbować?
- Zależy czego. - odpowiedziałem.
- Jeśli będzie źle to mi powiesz, ale nie mogę się powstrzymać. - powiedział i zrobił coś, czego zupełnie się w tej chwili nie spodziewałem.

*cytat z mojej rozmowy z @lovelooksky < 3

________

Jestem z dziesiątką. Jak Wam się podoba misie? Starałam się, żeby nie był to kitowaty rozdział i szczerze? Nawet mi się podoba. A Wam? Co myślicie? Komentujcie, klikajcie w reakcje i polecając opowiadanie. Dziękuj za tyle odsłon i komentarzy i kliknięć. Mam nadzieję, że teraz liczby będą tylko wzrastać. Następny za tydzień jak zawsze. Do zobaczenia kochani < 3

sobota, 1 czerwca 2013

Chapter 9. "...wybaczenie? Dla ciebie zrobie wszystko."

| Michael Buble - Cry Me A River |


Znowu tu byłem. Była noc, ciemno. Rozglądałem się bacznie, chcąc jak najszybciej stamtąd zniknąć, ale miałem wrażenie, że kręcę się w kółko. Po raz kolejny przechodziłem koło tego znaku. Zatrzymałem się, patrząc na wszystko co znajdowało się obok. Chciałem zadzwonić, lecz nie znalazłem telefonu. Jak to go nie miałem? Ja zawsze noszę komórkę. Westchnąłem głośno i ruszyłem na przód. Wyszedłem na jakiś chodnik i kierowałem się przed siebie. Podniosłem głowę i dostrzegłem migający napis jakiegoś klubu. Szedłem obojętnie obok budynku, gdy nagle ktoś przebiegający obok zahaczył o moje ramie, przewracając mnie. Upadłem na plecy i jęknąłem cicho z bólu. Próbowałem się podnieść, gdy nagle zobaczyłem podaną mi dłoń. Bez zastanowienia chwyciłem ją, pociągając się do góry. Otrzepałem kolana i uniosłem spojrzenie na mojego wybawcę, na widok którego zaschło mi w gardle, a ręce zaczęły się pocić. Był nieco wyższy ode mnie z burzą miękkich, czekoladowych loków na głowie, zaczesanych na jedną stronę. Biała, obcisła bokserka z dekoltem, opinała jego muskularne ciało, a narzucona na nią koszula w kratę, była niedbale rozpięta i lekko pomięta przy kołnierzyku. Nogi odziane miał w czarne, niezwykle obcisłe i podkreślające kształty rurki. Na szyi wisiało kilka łańcuszków. Powoli przeniosłem wzrok na jego twarz i zamarłem. Jego jasno zielone oczy wpatrywały się we mnie z kokieteryjnym uśmieszkiem, przygryzając seksownie wargę. Wyglądał jak bóg.
- Dziękuję. – mruknąłem cicho, cofając się o krok. Chłopak uśmiechnął się lekko, przewracając oczami.
- Nie ma za co. – powiedział niskim, ochrypłym głosem, na dźwięk którego zmiękły mi nogi. Widział jak to na mnie działa i uśmiechnął się kpiarsko.
- Em… to ja już pójdę. Dzięki i do zobaczenia. – mruknąłem, opuszczając wzrok i zacząłem iść, omijając go, lecz złapał mnie za ramię i zatrzymał mnie.
- Może zostań ze mną? – zapytał. – Skoczymy do klubu, poznamy się. – zasugerował.
- Nie dziś. Śpieszę się. – odpowiedziałem cicho. Zaczynałem się bać, gdy patrzył na mnie tymi teraz już ciemnymi oczami. Tak szybko zmieniły kolor. Jak?
- Oj tam, chwila cię nie zbawi. – mruknął i zaczął iść w moją stronę, na co ja zacząłem cofać się do tyłu. Po chwili poczułem za plecami zimną ścianę jakiegoś budynku. Oddychałem płytko, patrząc na niego z przerażeniem. – Nie bój się mnie.- jęknął mi cicho, do ucha, muskając je ustami, na co zadrżałem. Poczułem jego dłonie na moich biodrach.
- Zostaw mnie. – szepnąłem cicho, zaciskając powieki. Poczułem jego usta na moim policzku, powoli kierowały się w stronę moich ust. Zadrżałem, czując go tak blisko, a po chwili jego usta wylądowały na moich, miażdżąc je w pocałunku. Jęknąłem głośno, czując jak zaciska dłonie na moich pośladkach, ściskając je niemiłosiernie. Próbowałem się wyrwać, a nie mogłem. Nie dawałem rady. Trzymał mnie mocno, blisko siebie, całując zachłannie moje wargi, a nogi ugięły się pode mną. Czułem jak ciepło rozlewa się po moim podbrzuszu, spływając niżej, rozkosznymi falami. Nie, nie, nie. - myślałem błagalnie, modląc się, by odsunął się ode mnie. A on wręcz przeciwnie. Przycisnął mnie do ściany budynku i sunął dłonią po mojej klatce piersiowej w dół, odrywając się i szepnął mi do ucha.
- Już nie żyjesz kochanie. - po czym złapał moje gardło, ściskając mocno. Jęknąłem, szarpiąc się i próbując wyrwać. Nie mogłem. Czułem gorzkie łzy, płynące po moich policzkach strumieniami. Zaciskał dłonie coraz mocniej, a ja zacząłem się krztusić. Brakowało mi powietrza, dostępu do tlenu. Widziałem jak zaciska usta w szyderczym uśmiechu i ściska dłońmi mocniej, aż zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Puścił mnie, a ja upadłem tracąc świadomość, czując jeszcze tylko mocne uderzenia na brzuchu.


        Otworzyłem gwałtownie oczy, podnosząc się i złapałem swoją szyje, oddychając z ulgą. Mój oddech był przyspieszony, czułem szybki puls w żyłach. Rozejrzałem się przerażony po pokoju i spojrzałem na zegarek. 5.45. Jęknąłem i opadłem na poduszki, przyciskając ciągle dłonie do swojej szyi, czując jakby ktoś przed chwilą mnie tam ściskał. Jęknąłem cicho i powoli wstałem, przeciągając się. Wiedziałem, że i tak już nie zasnę, więc jak jest sens w leżeniu w łóżku. Wszedłem do łazienki i wziąłem szybki, gorący prysznic, wycierając się i ubrałem dresy oraz bluzę, schodząc na dół. Szedłem do kuchni, włączając wodę i zrobiłem sobie kubek herbaty, siadając przy stole i zacząłem przeglądać książki, leżące na nim. Mam dziś egzamin i muszę sobie przypomnieć kilka rzeczy.
         Godzinę i trzy kubki kawy później siedzenia nad książkami i powtarzania tego samego w kółko po moim mieszkaniu rozległo się pukanie. Westchnąłem i powoli wstałem, udając się do wejścia. Pewnie jak zawsze Zayn o tej porze. - pomyślałem i bez patrzenia kto przyszedł, otworzyłem. Było to jednak błędem, bo na progu zastałem ostatnią osobę, którą w tej chwili miałem ochotę widzieć

- Co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś, że...mieszkam tutaj? - zapytałem cicho, patrząc na mojego gościa.
- Musimy.. musimy pogadać. - powiedział Harry, wchodząc bez pozwolenia do środka. Stałem przez chwilę, patrząc pusto w otwarte drzwi, po czym potrząsnąłem głową, zamykając je i powolnym krokiem ruszyłem za nim. Stał obok okna, wyglądając przez nie i widziałem, ze był zdenerwowany. Jego mięśnie już z daleka widać było, iż były bardzo spięte, a szczęka zaciśnięta. Niepewnie stanąłem kilka kroków od niego, chrząkając nieznacznie, chcąc zwrócić jego uwagę. Nie wiedziałem po co przyszedł i szczerze? Nie chciałem wiedzieć. Jeśli chciał mi wyjaśniać o co wtedy chodziło, nie chcę go słuchać. Mam dość bycia dziwką. Mam dość tego, że każdy myśli, iż może się mną pobawić. Chłopak westchnął i powoli przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
- Czego chcesz? - zapytałem otwarcie, patrząc na niego beznamiętnie.
- Chcę wyjaśnić. - powiedział cichym, niskim głosem, a ja poczułem dreszcz w dole pleców. Jego głos był napięty i twardy, a jednocześnie miękki i delikatny. No boże, jak tak można.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Nie mamy czego sobie wyjaśniać. - powiedziałem cichym, poważnym głosem, starając się by mi nie drżał.
- Louis! - powiedział chłopak podchodząc di mnie, ale ja instynktownie cofnąłem się do tyłu, unikając bliższego kontaktu. Jego twarz wyrażała rozdrażnienie i determinacje.
- Nie mamy o czym rozmawiać, rozumiesz? - warknąłem cichym głosem. - Zabawiłeś się mną. Nie chce słyszeć, że ci przykro. Nie chcę słyszeć, że nie chciałeś. Nie chcę nic słyszeć.
- Pozwól mi to wyjaśnić. - powiedział chłopak, próbując podejść do mnie, ale ja odsuwałem się od niego za każdym razem.
- Nie chcę nic wiedzieć na ten temat, rozumiesz? Nie interesuje mnie twoje życie. - powiedziałem i to było moje pierwsze kłamstwo. Interesowało mnie i to bardzo. Chciałem wiedzieć co robi, czym się zajmuje, co go interesuje. Chciałem być częścią jego życia, ale nie mogłem. Nie chciałem, żeby znowu mnie tak potraktował. Nie chciałem tego. Spojrzałem chłopakowi w oczy i zobaczyłem jak przypatruje mi się intensywnie, aż za bardzo, gdyż poczułem pieczenie policzków. Odwróciłem wzrok i podszedłem do stołu, siadając i zacząłem pakować książki do torby.
- Pozwól mi to wyjaśnić. - powiedział chłopak, a ja spojrzałem na niego kątem oka. Westchnąłem cicho zrezygnowany i ruchem ręki kazałem mu kontynuować, choć wiedziałem, że to nic nie zmieni. Nie zmienię zdania. - Louis, wiem jak to wyglądało. Dość dziwna sytuacja z Josh'em, ale na prawdę on nic dla mnie nie znaczy. To co się między nami działo nic nie znaczy. - powiedział chłopak. Odwróciłem się i spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Czyli dotykanie kogoś w ten sposób nic nie znaczy, tak? Czyli patrzenie na kogoś w ten sposób nic nie znaczy, tak?! - pytałem, podnosząc głos. - Czyli całowanie...
- Louis, przestań..
-...kogoś w ten sposób nic nie znaczy dla ciebie, tak?! - zapytałem, szczerze zraniony jego słowami. Spojrzałem na niego oczami pełnymi bólu, po czym odwróciłem się, łapiąc torbę.
- Louis, wysłuchaj mnie. Nie to miałem na myśli.. - próbował tłumaczyć się chłopak.
- Właśnie to miałeś na myśli. Właśnie to. - warknąłem, odwracając się gwałtownie, stając nim twarzą w twarz. - To co się między nami stało nie miało znaczenia, słyszysz? Nie miało. - powiedziałem dobitnie, raniąc sam siebie tymi słowami.
- Dobrze wiesz, że miało! Miało to jebane znaczenie, rozumiesz?! - krzyknął chłopak, a ja zamarłem słysząc groźną nutę w jego głosie i przerażający błysk w jego oku, na który cofnąłem się kilka kroków w tył. - Miało znaczenie dla mnie. Duże znaczenie. - powiedział, idąc w moją stronę, a ja instynktownie cofałem się do tyłu, aż w końcu napotkałem przeszkodą w postaci ściany. Nie miałem już jak uciec. Chłopak podszedł blisko mnie, stając dosłownie milimetry ode mnie i musiałem zadrzeć głowę w górę, by móc spojrzeć mu w oczy. Z blisko są jeszcze bardziej zielone niż wydawało mi się wcześniej. Wokół źrenicy ma blado żółte plamki, a całe oczy są jasną, promienistą zielenią. Piękną zielenią. - pomyślałem, lecz zaraz sprowadziłem się na ziemię. O czym ja myślę?! Jestem na niego zły. Mam być na niego zły. Ale czy jestem? Nie. Nie jestem zły. Nie umiem być. Wierzę mu, że to nic nie znaczyło. W końcu, każdemu może się zdarzyć, czyż nie? Więc dlaczego miałbym mu nie uwierzyć. Choć z drugiej strony, może kłamać. Och Louis, jesteś debilem! - warknęła moja podświadomość. Chłopak mówi, że wasz pocałunek miał dla niego znaczenie, a ty się wahasz?! Czy to nie o nim myślałeś przez ostatnie kilka dni?! Czy to nie o nim śnisz. Co prawda zabija cię prawie, ale no. Czy to nie on zaprząta ci umysł od tak długiego czasu?! Tak on. Więc ogarnij tę swoje dużą dupę i zaufaj mu. A co jeśli go zawiedzie?! - odezwało się moje drugie ja. Pięknie. Teraz chcą toczyć bitwę? Normalnie czuje się jakbym miał diabełka i aniołka na ramionach. Zachciało im się teraz jebanej kłótni. No bez jaj! Westchnąłem cicho i ponownie zatopiłem swoje spojrzenia w oczach Harry'ego. Chłopak przypatrywał mi się uporczywie. Nagle podniósł dłoń i położył na moim policzku, a ja zamarłem. Co chce zrobić? Zupełnie znikąd pojawiła mi się przed oczami scena z mojego snu. Całuje mnie, a później dusi. Mimowolnie zadrżałem, co nie uszło uwadze chłopaka, ale pozostawił to bez komentarza.
- To miało dla mnie duże znaczenie, Lou. - powiedział cicho, patrząc mi w oczy. Naprawdę to jest piękna zieleń. - pomyślałem czule. - Pocałunek z Josh'em to był tylko zakład. Założyliśmy się i tak wyszło, kochanie. - powiedział, a moje wnętrzności zawirowały słysząc ten wyraz z jego ust. kochanie. Och, jak to słodko brzmi. A tym bardziej w jego ustach. - Uwierz mi. - powiedział cicho. Dlaczego tak nagle zaczęło mu zależeć na tym czy mu wierze, czy nie? Jeszcze niedawno chciał mnie zgwałcić w klubie.
- Dlaczego? - zapytałem, nie zdając sobie na początku sprawy, że to zrobiłem. - Dlaczego nagle zależy ci na tym, aby uwierzył? Jeszcze niedawno chciałeś mnie zgwałcić. Jeszcze niedawno po prostu miałeś gdzieś co czuję, gdy mnie poniżasz, upokarzasz. Dlaczego nagle ci się odmieniło? Dlaczego teraz...tak ci zależy? - zapytałem, odsuwając się od niego bokiem i stanąłem obok niego, cofając się w razie czego kilka kroków.
- Louis, to nie tak. Wcale nie chciałem ci wtedy nic zrobić. Wtedy... Po prostu mi się spodobałeś okej? Nie wiedziałem jak mam zwrócić twoją uwagę, więc udawałem uroczego skurwiela.
- Uroczego? - mruknąłem zszokowany. - Serio? Twoim zdanie straszenie mnie, praktycznie próba gwałtu była urocza!? Chyba nie znasz znaczenia tego słowa! - fuknąłem.
- Przestań. Przecież nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. Chciałem cię jedynie postraszyć. Tyle. Nie gniewaj się.
- Nie gniewaj się!? - warknąłem. - Jak śmiesz! Potraktowałeś mnie jak dziwkę! Jak nic nie znaczącą osobę, którą wolno ci macać kiedy sobie tylko chcesz! - krzyknąłem, czując jak blednę.
- Nie chciałem...
- Nie interesuje mnie czego chciałeś, a czego nie! Potraktowałeś mnie tak! Czy ktoś kiedyś potraktował tak ciebie? - warknąłem, patrząc na jego twarz. - Widocznie nie. Więc nie masz zielonego..- och znowu ta zieleń. - pomyślałem. -...pojęcia jak to kurwa jest! - krzyczałem, czując jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Odwróciłem się do niego tyłem, ocierając pojedyncze kropelki ze skóry i położyłem torbę na blacie, włączając wodę w czajniku. Słyszałem oddech chłopaka, który stał tuż za mną. Pociągnąłem nosem i odwróciłem się powoli w jego stronę.
- Nie chciałem, żebyś się tak poczuł. - powiedział cicho, patrząc w swoje buty. Och wydaje się taki bezbronny i naprawdę jest skruszony. - pomyślałem czule, patrząc na niego. - Naprawdę Lou. Nie chciałem, żebyś to tak odczuł. Wcale nie to miałem na myśli. W sumie to sam nie wiem co sobie myślałem. Przepraszam cię. - powiedział cicho, unosząc głowę w górę i spojrzał mi skruszony w oczy. Westchnąłem i zagłębiając się w jasność jego tęczówek, wiedziałem iż przegrałem.
- Rozumiem. Nie gniewam się. - powiedziałem cicho, odwracając się i zaparzyłem dwa kubki herbaty owocowej, słodząc. Postawiłem kubki na stoliku i ruchem dłoni zaprosiłem go do stolika. Niepewnie usiadł obok mnie i wziął swój kubek w dłonie. - Na serio się nie gniewam już Harry. - powiedziałem, delikatnie muskając jego dłoń swoją. Poczułem przyjemny dreszcz w dole pleców, ale opanowałem swoje reakcje.
- Na pewno? - zapytał niepewnie, upijając łyk swojego napoju.
- Na pewno, Harry. - odpowiedziałem, pijąc swój napój. spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że jest już po siódmej. - Nie chcę być niegrzeczny, ale mam za chwilę zajęcia i musze iść się przygotować.
- Rozumiem, Lou. A...a mogę cię odprowadzić na uczelnie? - zapytał nieśmiało chłopak, a moje serce rozpłynęło się.
- Jeśli ci się chce to pewnie. Tylko poczekaj, bo muszę się przebrać. - powiedziałem, posyłając mu szczery uśmiech i udałem się szybko na górę, ubierając miętowe rurki, białą koszulkę i kurtkę jeansową. Włosy ułożyłem w nieład i spryskałem się delikatnymi perfumami,  ubierając jeszcze vansy i zszedłem na dół. Już z korytarza usłyszałem, że chłopak z kimś rozmawia. Nie chciałem podsłuchiwać, ale mówił tak głośno, iż usłyszałem końcówkę.
-...zrobiłem. Nie było problemu. Wszystko zgodnie z planem. - zakończył Harry i rozłączył się, gdy wszedłem do kuchni. Uśmiechnął się, lustrując mnie nieśmiało wzrokiem. Jak z tak zaborczego i pewnego siebie chłopca, zrobił się tak niepewny i nieśmiały. - Ładnie wyglądasz i pachniesz.
- Och. - mruknąłem zaskoczony jego słowami, rumieniąc się lekko. - Dziękuję. To co możemy iść?
- Tak pewnie. - powiedział chłopak, wstając i podał mi moją torbę z uroczym uśmiechem dziecka. Gdy tak się uśmiechał w jego policzkach pojawiły się małe, kochane dołeczki. Aww to takie urocze. - zagruchała moja podświadomość, a ja chcąc nie chcąc musiałem się z nią zgodzić.
- Możemy iść. - powiedziałem cicho, otwierając drzwi wejściowe i przepuściłem chłopaka pierwszego, zamykając je na klucz i powoli wyszliśmy na chodnik, kierując się w stronę mojej szkoły. - A ty nie musisz być w szkole? - zapytałem, chcąc przerwać milczenie.
- Mam dziś na dziesiątą dopiero. - powiedział szybko chłopak, a ja pokiwałem głową. - O której kończysz, Lou?
- Dziś o trzynastej, a pracuję od osiemnastej. A dlaczego pytasz? - zapytałem, zerkając na niego katem oka.
- Będę na ciebie czekał i gdzieś cię zabieram. - powiedział tajemniczo, a ja spojrzałem na niego zaintrygowany. Proponuje mi spotkanie po szkole?! Och, boże! Nie pytałem, bo wiedziałem iż i tak mi nie powie. Po chwili byliśmy już pod uczelnią i niezręcznie zatrzymaliśmy się przed wejściem, patrząc na siebie nieśmiało.
- Czyli..em widzimy się po południu, tak?
- Tak. O trzynastej będę tu czekał na ciebie. - powiedział chłopak,
- To dobrze, bo mam do ciebie pewną sprawę. - powiedziałem i spojrzałem na zegarek. - No nic. Ja uciekam, bo spóźnię się na pierwszy wykład. - powiedziałem, uśmiechając się lekko.
- Pewnie. Do zobaczenia później, Lou. - zamruczał chłopak i szybko nachylił się, składając na moim policzku czułego całusa, mrugając okiem i przeszedł na drugą stronę ulicy, znikając między budynkami. Dotknąłem swojego policzka i westchnąłem, kierując się do szkoły. To może być dobry dzień. - pomyślałem.

___________________________

Tak więc jestem z numerem dziewięć. Od razu mówię, że ta nagła zmiana nastawienia Harry'ego jest celowo zrobiona tak szybko. Coś później z tego wyniknie. Podoba Wam się? Starałam się napisać go dłuższego i jakoś wyszło. Ma ponad pół tysiąca więcej słów. Komentujcie i klikajcie w reakcje, pyszczki! Następny pojawi się standardowo za tydzień ;)) Do zobaczenia! <3