niedziela, 4 sierpnia 2013

Epilog. "...już na zawsze."

| The Script - I'm Yours |


- Tylko nie oddalajcie się. – poprosiłem, patrząc na swoje siostrzyczki, które pobiegły na plac zabaw, a ja usiadłem na ławce w parku, wpatrując się w bawiące się dzieci i spacerujące pary zakochanych, trzymających się za dłonie, szepczących do siebie, przytulających się. Od półtora tygodnia znajdowałem się w Doncaster u mamy i dziewczynek. Gdy przyjechałem było już po północy i drzwi otworzył mi mama, będąc w szoku gdy mnie zobaczyła, lecz nie pytała o powód moich łez ani opuchniętych oczu. Po prosu mocno mnie przytuliła i zaprowadziła do mojej sypialni, przygotowując mi łóżko. Czułem się, jakbym znowu miał te pięć lat, jakbym dalej był małym chłopcem. Chociaż dla niej nadal byłem. Jej małym Boo Bear’em. Gdy następnego dni się obudziłem, zobaczyłem siedzącą obok mnie Lottie, która przyglądała mi się uważnie, po czym powiedziała.

- Nie ważne co ci zrobił, nie ważne ile będziesz płakał, krzyczał oraz wściekał się na każdego. Nie ważne ile będziesz chodził smutny i wyżywał się na każdym, to nie przejdzie nagle. Twoje serce w końcu zagoi się i będzie ci lepiej, ale potrzebujesz czasu, Boo. – jej słowa były bardzo ważne i uświadomiły mi wiele.  To nadal bolało. Nadal. Ale słowa Lottie zaczęły się sprawdzać. To, iż płakałem, krzyczałem wcale mi nie pomagało. Powodowało to, iż czułem się jeszcze gorzej. Po dwóch dniach siedzenia w swojej starej sypialni wreszcie wyszedłem do ludzi. Spędzałem każdą możliwą chwilę z dziewczynkami. Robiłem wszystko by choć przez te kilka godzin dziennie zająć czymś swój umysł. W nocy nie było to takie łatwe. Gdy leżałem w swoim łóżku, druga strona wydawała się być tak pusta, zimna. Każda moja noc kończyła się na owijaniu w kokon kocem i wypłakiwaniu oczu w poduszkę. Co z tego, że w dzień dawałem radę. Byłem silny. Nie chciałem okazać swojej słabości względem sióstr. Robiłem to tylko i wyłącznie dla nich i dla naszej mamy. Próbowałem być silny. A w nocy? W nocy wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Czułem, jakby to wszystko znowu się działo. Nom stop to samo. Jakby ciągle mnie okłamywał. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego mimo zapewnień Lott, to mi nie potrafi przejść. Nie potrafię wyrzucić go z mojej głowy, z mojej pamięci. Nie umiem tego zrobić. To tak ciężkie. Tak trudne wymazać z głowy wszystkie wspomnienia. Wszystko co było z nim związane. Nagle usłyszałem pisk swoich sióstr i zaalarmowany wstałem, podbiegając do nich, lecz one biegły w inną stronę. Zdezorientowany spojrzałem tam i zobaczyłem moje siostry, które tuliły się do ciemnowłosego mężczyzny oraz pewnej brunetki. Zayn odsunął się od dziewczynek i pocałował je w czoła, zostawiając ze swoją dziewczyną, która natychmiast wzięła je na zjeżdżalnie, śmiejąc się i rozmawiając z nimi, podchodząc do mnie i przytulił mnie mocno.

- Cześć, kochanie. –szepnął mi do ucha, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się nikle.

- Witaj Zayn. Miło was widzieć. – powiedziałem cicho, siadając z powrotem na ławce, a chłopak podążył za mną. Przez chwile siedzieliśmy w ciszy, obserwując brunetkę bawiącą się z moimi siostrami w najlepsze, słuchając ich gawędzenia i śmiechów.

- Czasem chciałbym do tego wrócić. – szepnąłem cicho.

- Do czego? –zapytał chłopak.

- Do tego jak beztrosko żyło mi się gdy zaczęliśmy ze sobą być. Byłem z nim tak szczęśliwy, wiesz? – zapytałem retorycznie, mimowolnie uśmiechając się na wyraźne wspomnienia naszych rozmów, smsów, poznawania siebie. - Czasem budzę się i myślę, że to wszystko nie miało miejsca, wiesz? Że on za chwile wejdzie do mojej sypialni, przywita mnie czułym pocałunkiem i zapyta co mi się śniło, po czym powie, ze śniadanie już na mnie czeka w kuchni. A później zdaje sobie sprawę, że jego już nie ma w moim życiu. Że tak naprawdę nigdy go nie było. Nie było prawdziwego Harry’ego.. był chłopak tylko go udający. Okłamujący mnie. – szepnąłem załamany, chowając twarz w dłonie. Nie oczekiwałem teraz, aby przyjaciel mnie przytulił. Chciałem by tylko był obok i tak właśnie było. Siedział obok mnie i czekał, aż się odezwę. Nie mówił mi przereklamowanego „będzie dobrze, Lou. Nie martw się.” Po prostu był i to się liczyło dla mnie najbardziej.

- Może powinieneś dać mu szanse na wyjaśnienia. – powiedział niepewnym głosem chłopak, gdy otarłem swoje policzki.

- Wyjaśnienia? A co mi może jeszcze powiedzieć!? Nie chcę po raz kolejny usłyszeć tego, ze chciał mnie zabić. – szepnąłem zdruzgotany.

- On miał to zrobić, ale to nie znaczy, że chciał. – poprawił chłopak, a ja spojrzałem na niego.

- Miał to zrobić, czyli musiał chcieć! – krzyknąłem cicho.

- Może błędnie go oceniasz? Może to wcale nie jest takie, na jakie wygląda? – mówił chłopak, rozglądając się po placu zabaw.

- Może i tak jest, ale co z tego, skoro ja tego nie wiem? Co z tego, skoro nie mam co do tego nawet cienia pewności!? – szeptałem, zakrywając zaczerwienione oczy, okularami.

- Może daj mu szanse na wytłumaczenie tego. – zaproponował chłopak.

- Ale on nie chce mi tego wytłumaczyć. On już o mnie zapomniał. – szepnąłem, czując w sercu ukłucie i nagle to dotarło do mnie. On odszedł, ale ja nigdy mu na to nie pozwoliłem, nie pozwoliłem, by odszedł z mojego serca. Nie pozwoliłem sercu i duszy zapomnieć. – Wiesz Zayn, gdyby przyszedł mi wyjaśnić, choć wiem, ze sam go nie wpuszczałem, ale gdyby kiedykolwiek spotkał mnie przypadkiem i wyjaśni mi to, ja nigdy nie będę w stanie się na niego gniewać. Nawet teraz.. Ja nie potrafię go znienawidzić i Bóg jeden wie, że próbowałem na każdy możliwy sposób, ja nie potrafię tego zrobić. Nie nienawidzę go, ponieważ moja miłość jest od tego silniejsza. Kocham go tak bardzo i to dlatego tak bardzo mnie boli, a gdyby wrócił, przyjąłbym go z otwartymi ramionami, nawet nie pytając o nic. Tylko gdyby wrócił i naprawdę mnie kochał. O tylko tyle bym prosił. By mnie darzył tym uczuciem, jakim ja jego. Nie wymagam od niego deklaracji, nie wymagam niczego, nawet wyjaśnienia. Jedyne czego chcę to, żeby powiedział, ze mnie kocha. – powiedziałem cicho, zdejmując okulary i przetarłem oczy, dodając. – Ale kogo obchodzi czego ja chcę? On i tak nigdy już sie nie pojawi. Nie będzie go przy mnie.

- Mnie to bardzo obchodzi. – usłyszałem nagle za sobą. Uniosłem powoli twarz i spojrzałem na Zayn’a przerażony, podczas gdy on jedyne co zrobił to uśmiechał się promiennie, po czym wstał i jak gdyby nigdy nic poszedł do swojej dziewczyny. Ten głos rozpoznał bym wszędzie. Niski, głęboki z charakterystyczną chrypką oraz cudownym brytyjskim akcentem. Niepewnie, powoli odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem w te szmaragdowo zielone oczy.

- Co..co ty tu robisz? – zapytałem szeptem, jakbym bał odezwać się głośniej. Chłopak uśmiechnął się nikle i wzruszył ramionami, mówiąc.

- Chcę z tobą porozmawiać. I zanim odmówisz – dodał szybko, widząc, że chcę się odezwać. – pozwól mi sobie wyjaśnić, proszę. Proszę cię tylko o kilka minut, później możesz posłać mnie w diabły. – powiedział prosząco z błagalną nutką w oku. Kiwnąłem niepewnie głową i wstałem, powoli kierując się za nim. I tak nie mógłbym mu odmówić. Nie umiałbym. Nie, mając szansę usłyszeć jego cudowny głos, spojrzeć w jego piękne oczy. Nie odmówiłbym. Szliśmy alejkami, kierując się w stronę bardziej ukrytych ławek. Weszliśmy w bardziej zarośniętą część parku i chłopak wskazał na jedną z ławek. Usiadłem i spojrzałem na swoje dłonie, czując pieczenie powiek.

- O.. o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytałem, bawiąc się swoimi palcami i odchrząknąłem.

- Chcę ci wyjaśnić. – zaczął chłopak, po czym opowiedział mi całą historię. O poznaniu David’a. O przysłudze, o pieniądzach, o tym jak zaczął mnie fotografować, chcąc znać wszystkie szczegóły mojego życia. Opowiedział mi po prostu wszystko. Łącznie z tym jak okłamał mnie w sprawie zawodu, o tych wszystkich chłopakach z którymi go widziałem, o tym, że było to tylko na pokaz, abym stał się zazdrosny.

- I wiesz, tak naprawdę chciałem na początku to zrobić. Wiem jak to brzmi, ale później wszystko się zmieniło. Zakochałem się. Zacząłem dostrzegać w tobie piękną osobę, a nie ofiarę. – powiedział chłopak, delikatnie łapiąc mnie za podbródek i powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Kocham cię, Lou. Kocham cię i chcę być z tobą już zawsze. Chcę się budzić przy tobie, chcę zasypiać przy tobie. Chcę być twoim aniołem. Chcę po prostu być twój, a ty żebyś był mój. Tyle pragnę, ale rozumiem, ze teraz poślesz mnie w diabły. Zrozumiem, zasłużyłem na to, ale wiedz, że zawsze będę cię kochać, Lou. – szepnął chłopak i musnął moje czoło, szepcząc. – Żegnaj, kochanie. – po czym wstał, patrząc przez moment w moje oczy i odwrócił się, kierując do wyjścia z parku. Co się właśnie stało? On wyznał mi prawdę, powiedział, że mnie kocha, a teraz odchodzi? Ale.. to nie jest normalne. Dlaczego on mnie zostawia?! Poczułem łzy płynąc po policzkach. Nie wytrzymam kolejnego rozstania. Nie wytrzymam tego. To na co kurwa czekasz? Biegnij za nim! – krzyknął głosik w mojej głowie, a ja podniosłem się i pobiegłem za nim, ocierając policzek. Dobiegłem i złapałem go za dłoń, obracając w moją stronę i bez chwili namysłu wbiłem się w jego wargi. Poczułem jak zamarł, ale dosłownie ułamku sekundy oddał mój pocałunek, obejmując mnie w talii. Westchnąłem i wtuliłem się w niego tęsknie, chowając twarz w jego szyi.

- Proszę nie rób tego. Nie zostawiaj mnie. Nie zniosę kolejnego rozstania z tobą. – łkałem cicho, mocząc jego koszulkę słonymi łzami. – Ja.. nie daje rady bez ciebie. Nie umiem bez ciebie żyć. Nie zostawiaj mnie, Harry. – szepnąłem cicho, gdy chłopak głaskał moje plecy uspokajającym ruchem.

- Już dobrze, Lou. Spokojnie. – szepnął mi do ucha, całując mnie w czubek głowy. – Nie zostawię cię, kocham cię, Lou i chcę być zawsze twój, ale nie chce cię do niczego zmuszać. Nie chcę, byś decydował pod presją.

- Nie zmuszasz mnie. Zrozum ja nie potrafię bez ciebie żyć. Ostatnie tygodnie były dla mnie straszne. Nie potrafiłem funkcjonować normalnie, bo ciebie nie było przy mnie. Proszę, nie zostawiaj mnie. – szeptałem.

- Nie zostawię, kochanie. Już nigdy, obiecuję. – powiedział i odsunął mnie delikatnie, napierając na moje wargi. Westchnąłem i zatopiłem dłonie w jego włosach, masując jego czaszkę, całując go czule i powoli. Nigdzie mi się nie śpieszyło, chciałem się nim nacieszyć. Tym miękkim dotykiem jego ust, który od teraz już na zawsze miał należeć tylko do mnie. oderwał się od moich ust i szepnął czułym głosem, patrząc mi w oczy.
- Od dziś już na zawsze. Kocham cię, skarbie.
- Ja ciebie też, Hazz. Już na zawsze. - szepnął i zatopiłem się w jego wargach z uśmiechem. Choć było trudno, pokonaliśmy wszelkie przeszkody i teraz już nic, nic nie przeszkodzi naszemu szczęściu.

_________________________________________________

Tak więc ze łzami w oczach dodaję Wam moi kochani epilog. To już koniec tej historii. Koniec Larry'ego. Ale tylko na tym blogu, bo pod tym adresem znajduję się mój kolejny blog z opowiadaniem. To już trzeci. Jak ten czas szybko leci. Strasznie dziękuję Wam, że przez tak długi okres byliście ze mną. Komentowaliście, czytaliście. Jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna. Teraz mam parę ogłoszeń zanim już ostatecznie pożegnamy się.
1. Robię sobie teraz urlop do końca sierpnia. W ostatnim tygodniu sierpnia na nowym blogu pojawi się prolog następnego opowiadania. Chcę przez ten miesiąc odpocząć i nabrać sił oraz oczywiści będę pisać rozdziały, chcąc mieć już chociaż połowę napisaną, bo od września czeka mnie trzecia klasa gimnazjum, dużo więcej nauki, egzaminy, więc mogę już nie mieć tyle czasu.
2. Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach następnego opowiadania, proszę napiszcie mi to w komentarzu razem z adresem swojego TT, bo chcę mieć pewność kogo informować, a kogo nie.

3. Proszę, aby każdy, KAŻDY kto przeczyta zostawił mi choć króciutki komentarz. nawet jedno słowo, bo chciałbym wiedzieć ile Was na prawdę było. A teraz dziękuję Wam, że byliście i mam nadzieję, że 'zobaczymy' się przy następnym opowiadaniu. Kocham Was pyszczki Wy moje i do zobaczenia! < 3
PS. Jeśli macie pytania znajdziecie mnie na TT oraz ASKU < 3 Do zobaczenia < 3:**

wtorek, 30 lipca 2013

Chapter 20. "....znajdę Cię. Nawet w piekle, znajdę cię."

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
PRZECZYTAJCIE WSZYSCY, PROSZE!
 
 
| Demi Lovato - Skyscraper |




Perspektywa Harry’ego

 

- Przestań! Od tego twojego chodzenia kręci mi się w głowie! – warknął na mnie Niall, zajadając się kolejną już dziś paczką chipsów, patrząc na durny program w telewizji.

-  To się nie patrz! – odwarknąłem, podchodząc do okna i wypatrywałem czarnego pojazdu.

- W ogóle na kogo ty czekasz? –zapytał blondynek, gryząc kolejne plasterki pieczonych ziemniaków, o ile to w ogóle były ziemniaki.

- Na Zayn’a. Umówiliśmy się, że po skończonych zajęciach wpadnie tutaj, bo chce mi coś powiedzieć czy przekazać. – powiedziałem zdenerwowanym głosem, chodząc w kółko po salonie.

- I ty tym się tak denerwujesz? – zapytał zdziwiony Liam, wchodząc do pomieszczenia i zabrał blondynowi paczkę tłustych kalorii i usiadł mu na kolanach, obejmując jego szyje.

- Tak, tym. A co jeśli Louis’owi coś się stało? Albo broń boże.. nie żyje?! – zapytałem roztrzęsiony, siadając na fotelu i ukryłem twarz w dłoniach.

- Bardzo się o niego martwisz, prawda? – zapytał szatyn.

- Bardzo. Tak się boję, żeby nie zrobił nic głupiego. Nie zniósłbym tego. – powiedziałem cichym głosem, patrząc w swoje dłonie. – Wiem.. wiem jak bardzo go zraniłem. Wiem, że prawdopodobnie nigdy nie wybaczy mi tego czynu, ale tak strasznie boje się o niego.

- Już dobrze. – szepnął Liam, podchodząc i przytulił mnie mocno do siebie, całując w czoło.

- Ja otworze. – powiedział Niall, zrywając się z kanapy, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otrząsnąłem się powoli, wiedząc kto to był i przetarłem twarz dłońmi.

- Powiesz Zayn’owi wszystko? – zapytał chłopak.

- Wszystko. Wyjaśnię mu wszystko jeśli będzie to konieczne. Chce żeby wiedział, nie ważne czy mi uwierzy, po prostu chce żeby wiedział i żeby mógł przekazać to Lou, jeśli aj nie będę miał takiej szansy. – powiedziałem cichutko i wstałem, wygładzając koszulę. Denerwowałem się. W chuj się denerwowałem. Obawiałem się tego, co może zrobić mi mulat za to wszystko, lecz chciałem by znał prawdę. Ale jeszcze bardziej bałem się tego, co miał mi do przekazania. To on zadzwonił, prosząc mnie o spotkanie. Mówił, że to dość ważne i chce to zrobić jak najszybciej.

- to my… wychodzimy.. widzimy się później, Hazz. – powiedział nagle Liam, przerywając mój natłok myśli i razem z blondynem wyszli, trzaskając drzwiami. Spojrzałem na Zayn’a, stojącego w korytarzu i powiedziałem.

- Cześć, Zayn. Wchodź. Napijesz się czegoś? – zapytałem z przestraszonym uśmiechem.

- Hej Harry. Nie, nie trzeba. – powiedział, wchodząc i usiadł na fotelu, trzymając w dłoniach teczkę. Przestraszony usiadłem naprzeciwko niego i drżącym głosem, zapytałem.

- Więc… czemu zawdzięczam to spotkanie? Coś się stało?

- Przyszedłem przekazać ci to. – powiedział podając mi teczkę, a ja zbladłem, biorąc ją drżącymi dłońmi, bojąc się co mogę znaleźć w środku.

- Nie bój się tak, to nie jest akt zgonu. – powiedział chłopak, a ja mimowolnie odetchnąłem z ulgą. Naprawdę bałem się, tego co mogę zastać w środku. Niepewnie otworzyłem teczkę, a ze środka wypadła biała koperta, na której widniało moje imię i nazwisko oraz miejsce zamieszkania pochyłą, charakterystyczną czcionką. – To od Lou. Napisał ten list do ciebie, zanim wyjechał. – wyjaśnił mi Zayn, a ja zamarłem.

- Wyj…wyjechał? –wyjąkałem cicho, patrząc na niego przerażony. Ale jak? On nie mógł wyjechać, nie mówiąc mi o tym nic. Ależ mógł! Nic was już nie łączy, zapomniałeś? – odezwał się głosik w mojej głowie.  

- Tak, wyjechał jakieś trzy godziny temu. – powiedział mulat, a ja stłumiłem w sobie jęk rozpaczy. On nie mógł wyjechać! My mieliśmy porozmawiać! I co ja mam teraz zrobić?!

- Aha. – jęknąłem cicho i opadłem na fotel, chowając twarz w dłoniach. Zjebałem. Zjebałem po całości. Zawiodłem go, już nigdy mi nie zaufa.

- Tak, zjebałeś po całości. – zgodził się ze mną Zayn. Spojrzałem na niego zdziwiony, ale zrezygnowałem z pytania, skąd wiedział o czym myślę. – Czy możesz mi coś wyjaśnić, Harry?

- Co tylko chcesz. – powiedziałem cicho i wpatrywałem się w białą kopertę.

- Dlaczego? Dlaczego Louis? – zapytał wprost, a ja zacząłem opowiadać mu całą historię związaną z David’em. O naszym spotkaniu, o tym jak poprosił mnie o przysługę za ogromna sumkę pieniędzy.

- Nie jesteś konsultantem, prawda? – zapytał chłopak, przerywając mój potok słów.

- Nie, nie jestem. Jestem po studiach detektywistycznych. – wyznałem.

- Żartujesz! – krzyknął mulat zszokowany.

- Nie, nie żartuje. – powiedziałem. – Przez pewien czas byłem na stażu w firmie mojego wujka, bardzo mu pomogłem wydostać się z kłopotów. Pracowałem u niego dość długo i dzięki temu było mnie stać na wyprowadzenie się do Londynu, kupienie tego domu na spółkę z chłopcami. I pewnego dnia gdy spotkałem David’a, a on zaproponował mi pieniądze za tylko znalezienie i zabicie Lou.. No cóż, zgodziłem się.  – powiedziałem i opowiadałem mu dalej.

- A co teraz? Ten interes cię już nie obowiązuje? Nie musisz się wywiązać z umowy z tym.. typkiem?

- Nie. Zrezygnowałem. W dzień gdy Louis… dowiedział się prawdy, spotkałem się z tym facetem, oddałem mu zadatek i zrezygnowałem, a zaraz po tym zgłosiłem to na policję.

- Ale w takim razie, ty też możesz mieć kłopoty! – krzyknął Zayn.

- Mogę, ale jednak nic nie zrobiłem poza zgodzeniem się na to. Nie skrzywdziłem.. Lou. Nigdy bym go nie zabił.

- Czujesz coś do niego? – zapytał chłopak, poważnym głosem. spojrzałem na niego i po raz pierwszy uśmiechnąłem się lekko, mówiąc.

- Bardzo go kocham. Nigdy, nikogo tak nie kochałem jak jego.

- To dlaczego o niego nie walczysz?! Jestem jego przyjacielem, wiesz? I powinienem stać po jego stronie, ale nie mogę już patrzeć na to co się z nim dzieje. Stał się dosłownie cieniem człowieka. Strasznie schudł, jest cały blady, ma pokrążone oczy, nie wychodzi z łóżka. Wypłakuje sobie oczy, bo tak bardzo boli go fakt, że go okłamałeś i naprawdę go nie kochasz.

- Ale ja go kocham! – jęknąłem cicho, ukrywając twarz w dłoniach. – Tak bardzo go kocham. Tak strasznie. – załkałem. – Zrobiłbym dla niego wszystko.

- To dlaczego nie walczysz o niego?! Dlaczego nie starasz się go odzyskać!? – krzyknął chłopak, patrząc na mnie zdziwiony.

- Bo on.. nie zależy mu już na mnie.

- Nie zależy?! On cię tak kocha! – powiedział pewnie chłopak. – Nie może przestać o tobie myśleć. W każdej chwili tylko ty jesteś w jego głowie. Tylko o tobie myśli. Czytałem przedtem jego pracę na psychologię, na twój temat. Nawet tam, opisuje cię w tak szczególny sposób, z tak widocznym uwielbieniem. Z miłością bijąca na kilometr. Pisze jak wspaniale obserwowało się twoją osobowość. Jak bardzo zmienny jesteś w nastrojach. Z groźnej miny, potrafisz w ciągu zaledwie sekundy stać się najbardziej niewinnym i uroczym stworzeniem na świecie. Pisze jak bardzo cię kocha, nie używając wcale tych dwóch słów. Przeczytaj jego pracę gdy będziesz miał chwilę. – powiedział chłopak, wstając i uśmiechnąłem się lekko, podchodząc do mnie i dotknął mojego ramienia, mówiąc. – Odzyskasz go. Kieruj się sercem Harry, a uwierz wszystko będzie dobrze. – uśmiechnął się chłopak, a ja kiwnąłem głową i odłożyłem kopertę na stolik, idąc za nim do drzwi. – Trzymaj się, Hazz. Wszystko ukryte jest pomiędzy wierszami, Pamiętaj. Ach właśnie. – dodał jeszcze, już wychodząc. – Doncaster. – mrugnął jeszcze do mnie okiem i wyszedł, a ja patrzyłem na jego plecy. Doncaster? Ale co to znaczy? Westchnąłem i cicho zamknąłem drzwi, wchodząc do salonu, gdzie zatrzymałem się drzwiach. Spojrzałem na białą kopertę leżącą na stoliku. Niepewnie podszedłem i wziąłem ją w dłonie, wahając się przed otworzeniem. W końcu poddałem się i otworzyłem drzwi na taras, skąd do pomieszczenia zaczęło wpływać chłodne powietrze. Wyszedłem i usiadłem na schodach, otwierając powoli kopertę. Wyciągnąłem ze środka kartkę złożoną na trzy części. Przyłożyłem ją do twarzy i poczułem jego zapach. Tak jakby był tuż obok. Jakby to on dotykał mego policzka. Jakby był przy mnie. Poczułem pieczenie pod powiekami, ale powstrzymałem je, delikatnie rozkładając kartkę i wziąłem głęboki oddech, zagłębiając się w treści listu.

 

Harry,

 

nie napiszę tutaj kochany, choć bardzo bym chciał. Sam nie wiem po co pisze do ciebie ten list. Chyba po to, aby dać upust temu wszystkiemu co czuję. Wiesz, po przygodzie z David’em sadziłem, ze nie spotkam już nikogo, kogo tak mocno bym pokochał. Komu tak bezgranicznie bym potrafił zaufać. Pomyliłem się. Spotkałem taką osobą, a ta osobą byłeś ty. Gdy się poznaliśmy byłem szczerze przerażony. Nie sadziłem, ze na prawdę istniejesz. Teraz pewnie zastanawiasz się co mam na myśli, pisząc to. Wiesz, zanim się spotkaliśmy, śniłeś mi się. Każdej nocy przez miesiąc. Każdej nocy nawiedzałeś mnie w snach. I zawsze był to ten sam. Teraz mogę swobodnie uznać go za przestrogę, której nie posłuchałem. W tym śnie za każdym razem mnie zabijałeś, wiesz? Choć na początku nie. Na początku sen ten kończył się momentem gdy pochylałeś się, by złożyć pocałunek na moich wargach. Zawsze budziłem się z krzykiem, ale żałowałem, ze właśnie tego nie zrobiłeś. Nawet we śnie, pragnąłem poczuć twoje pełne usta na swoich. I choć nie wierze, że teraz to piszę, że przyznaje się przed tobą, tak właśnie było. A gdy cię poznałem, byłem przerażony, ze istniejesz i na początku chciałem trzymać się od ciebie jak najdalej, ale później… później spodobałeś mi się. Twoja buntownicza natura, twoje nieziemsko zielone oczy, błyszczące niczym szmaragdy, twoje kręcone włosy tak idealnie opadające na twoje czoło, twoje pełne wargi, stworzone wręcz do całowania ich. Całe twoje ciało było dla mnie bóstwem. Byłeś.. nie.. Jesteś dla mnie uosobieniem piękna. Później, gdy poznawałem cię, gdy wybraliśmy się za miasto, bym mógł zacząć swoją pracę tak bardzo mnie zauroczyłeś. Tym jak uczuciowo opowiadałeś mi o rodzinie, widać było jak ważni są dla ciebie. Jak bardzo ich kochasz. Każdy twój dotyk, nawet najmniejszy przyprawiał mnie o dreszcze, każdy twój chichot o zawrót głowy. Nie potrafiłem zachowywać się normalnie w twoim towarzystwie. Na sam twój widok moje serce przyspieszało, oddech urywał się, a w brzuchu wybuchało stado motylków. Zakochałem się. Zakochałem się w tobie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A ty.. ty mnie okłamywałeś. Mówiłeś mi, że tak bardzo ci zależy, że tyle dla ciebie znaczę.. pozwoliłem zrobić ci coś, na co nikt inny nie dostał by pozwolenia. Pozwoliłem ci się dotknąć, pozwoliłem zajrzeć ci do mojej duszy, otworzyłem się przed tobą, a ty.. Ty mnie okłamywałeś. Bawiłeś się moimi uczuciami. Tak po prostu. Jak zabawką. Jak czymś nic nie wartym.. i wiesz, Harry? Pomimo tego, jak mnie zraniłeś, pomimo, że złamałeś moje serce na miliardy kawałeczków, pomimo, że ze mnie zakpiłeś i perfidnie wykorzystałeś.. ja nie potrafię cię nienawidzić. Nie potrafię darzyć cię tym strasznym uczuciem i choć nie wiem jak bardzo bym chciał.. nigdy nie przestanie mi zależeć na tobie. Moje serce, choć w tych kawałeczkach nigdy nie pokocha nikogo innego. Bo ty.. ty jesteś w każdej jego części. Nie potrafię przestać cię kochać, Harry i nigdy o tobie nie zapomnę, choć w tej chwili tak bardzo chciałbym cię nienawidzić, ale nie potrafię. Nie umiem tego zrobić, bo jak można nienawidzić kogoś, kogo tak bardzo się kocha? Nie da się. I choć nadal nie wiem, czy dobrze robię pisząc to, uważam, ze jednak powinieneś to wiedzieć, choć teraz pewnie w ogóle cię nie interesuje, to wiedz, że nadal cie kocham i mam nadzieję, że kiedyś ty również znajdziesz osobę, która warta jest tego uczucia z twojej strony…  i przykro mi, że nie mogłem być nią ja. Tak więc, jak sadzę to nasze pożegnanie. Więc, żegnaj Harry. Żegnaj na zawsze, kochanie ( pozwól nazwać mi się tak ostatni raz).


Twój, Lou.

 

- Twój, Lou. – zakończyłem drżącym głosem i dopiero teraz zorientowałem się, że po moich policzkach płynął łzy. On nadal mnie kocha. Nadal, pomimo tego wszystkiego. I nagle dotarło do mnie gdzie on jest, gdzie wyjechał. Uśmiechnąłem się przez łzy i szepnąłem, zerkając w górę na gwiazdy, rozrzucone po całym niebie. – Znajdę cię, kochanie. Nawet jeśli będę musiał okrążyć całą ziemię. Znajdę cię i będziemy razem, już do końca.

_________________________

SUPRAJS! Rozdział jest wcześniej! Zadowoleni?! No, mam nadzieje, że tak ;) Chcę Was poinformować, że jest to ostatni rozdział, został nam jeszcze tylko epilog, który pojawi się pod koniec tygodnia. Więc mam teraz takie pytanie? Czy bylibyście chętni, czytać moje kolejne opowiadanie? Tematem znowu byłby Larry'y, ale chcę wplątać również inny paring, więc może macie propozycje? Piszcie śmiało ;) Kocham Was i dziękuję, że byliście ze mną! Widzimy się przy epilogu! < 3
 

niedziela, 28 lipca 2013

Chapter 19. "...ucieczka nie jest rozwiązaniem, ale spełnia zadanie chwilowego zapomnienia."

| Adele - I Can't Make You Love Me |



Zawsze byłem osobą, która wszystkim ufała. Bez względu na wszystko w każdym potrafiłem znaleźć kogoś wartego uwagi. Nie ważne czy był biedny czy bogaty, ładny czy brzydki. Wszystkich traktowałem tak samo. Liczyła się jego osobowość. To jak zachowywał się względem mnie czy innych ludzi. I sądzę, że to właśnie to mnie zgubiło. Właśnie przez to zaufałem Harry’emu. I właśnie przez to, teraz nie potrafiłem z nikim rozmawiać. Od tygodnie nie wyszedłem ze swojej sypialni, opuszczałem zajęcia, nie jadłem. Jedyne co robiłem to spanie, picie wody i nieustanny szloch, który po kilku dniach przeistoczył się w zwykłe wycie z rozpaczy. Nie potrafiłem poradzić sobie z niczym. Nie potrafiłem normalnie wyjść z łóżka i zrobić śniadanie czy kolację. Nie potrafiłem spojrzeć przyjaciołom w oczy. Mogłem godzinami leżeć otulony kołdrą i przypominać sobie wszystkie chwile z moim byłbym chłopakiem. Każdy dotyk, każde muśnięcie dłoni, każdy pocałunek, każde mrugnięcie i niewinny flirt. Odkąd dowiedziałem się o wszystkim, chłopak śnił mi się noc w noc, ale w postaci zupełnie innego snu. Zawsze przepraszał mnie, zapewniając, że bardzo mnie kocha. Że nigdy nie chciał mnie zabić, że nie chciał mnie zranić. Nawet w swoim śnie nie wierzyłem mu. Nie potrafiłbym na nowo zaufać osobie, która mnie zraniła i okłamała. Codziennie dostawałem tysiące wiadomości od Zayn’a, Eleanor, przyjaciół Harry’ego jak i nawet od niego samego. Nie potrafiłem na nie odpowiedzieć. Każdy z nich bez czytania był usuwany z pamięci mojej Noki C6. Wiedziałem, ze jeśli przeczytam choć jednego z nich, na temat dlaczego nie otwieram drzwi gdy dobijają się do nich, dlaczego nie odpisuje, nie oddzwaniam to wybuchnę.  Popełniłem błąd gdy przeczytałem jednego z smsów mojego byłego chłopaka. Gdy przeczytałem, że chce mi wszystko wyjaśnić, ze przeprasza mnie i bardzo kocha w moim umyśle zasiało się ziarnko wątpliwości. Zastanawiałem się, czy nie dać szansy na wyjaśnienia, ale wiedziałem, ze gdybym zobaczył choć jedną łzę w jego oczach skapitulowałbym. Poddałbym się i wybaczył mu, rzucając mu się na szyję.

- Jesteś taki slaby Tomlinson. – jęknąłem cicho, wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę naprzeciwko. Miała obrzydliwy beżowy kolor. – Zdecydowanie musze zrobić tu remont. – mruknąłem. – Boże, świruje. Mówię sam do siebie. – jęknąłem, uderzając się w czoło z otwartej dłoni. Poprawiłem się na poduszkach i przypomniało mi się jak w pewien wieczór razem z Harry’m leżeliśmy tutaj, przytulając się do siebie i oglądaliśmy „Sex Story”. Tak cudownie było w jego opiekuńczych, silnych ramionach. Tak bezpiecznie i spokojnie. Nigdy, w niczyich ramionach tak się nie czułem. Był dla mnie taki wspaniały. Westchnąłem, ocierając policzki z łez. Już teraz nawet nie zauważałem ich obecności. Przez te długie siedem dni przyzwyczaiłem się do nich. Nagle telefon leżący obok szafki nocnej zawibrował. Warknąłem cicho i sięgnąłem po niego, modląc się, by nie były to kolejne sms’y od Styles’a. Jednak to nie było to. Na wyświetlaczu pojawiło się przypomnienie, dotyczące mojej pracy z psychologii. No tak, ostateczny termin oddania jest jutro. Sięgnąłem po laptopa, leżącego pod łóżkiem i czekając aż się uruchomi, podłączyłem go z drukarką. Praca na temat osobowości, poznania lokatego była gotowa. Skończyłem ja półtora tygodnia temu, a wczoraj naniosłem jedynie poprawki, by była gotowa do oddania. Chciałem zakończyć to jak najszybciej i nigdy więcej nie mieć już nic do czynienia z lokatym chłopakiem. Wydrukowałem szybko pracę i wsadziłem ją do teczki, zamykając komputer i rzuciłem się na lóżko, łkając cicho w poduszkę. Nadal nie potrafiłem pogodzić się z tym wszystkim. Nie mogłem zrozumieć jak Harry mógł zrobić to wszystko dla pieniędzy. Jak.. jak mógł mnie oszukać?! Nie umiałem się z tym pogodzić. Z tym bólem, rozczarowaniem, zawodem. Nagle usłyszałem cichy stukot na schodach. Szczerze przestraszony, spojrzałem w kierunku drzwi, ale nagle zdałem sobie sprawę, kto to może być. Skoro nikt nie wywarzył drzwi, to albo jest to Zayn, który miał komplet własnych kluczy i właśnie teraz sobie o nich przypomniał…. Albo Harry… który chce się mnie teraz pozbyć. Owinąłem się w kołdrę i schowałem pod nią, zwijając w kłębek i płakałem w poduszkę. Nie interesowało mnie, że zastaną mnie w takim stanie. Nic mnie już nie interesowało. Nic. On mnie nie kochał, nigdy nie pokochał i nie zrobi tego. Usłyszałem skrzypienie drzwi do mojej sypialni i po chwili lóżko ugięło się pod ciężarem.  Poczułem specyficzne perfumy i już wiedziałem kto przyszedł. Wyszedłem spod przykrycia i rzuciłem się Zayn’owi na szyję. Objął mnie mocno ramionami i kołysał na boki, tuląc do siebie.

- Już dobrze kochanie… już… cichutko.. nie płacz, LouLou.. – szeptał do mojego ucha, pozwalając mi moczyć swoją koszulkę z logiem Nirvany łzami.

- Nie umiem.. nie umiem o nim zapomnieć.. nie umiem.. bez niego żyć.. to wszystko.. uhh… straciło sens.. nie potrafię. – łkałem rozdygotany.

- Już kochanie.. spokojnie… nie płacz.. – szeptał, głaskając moje plecy uspokajająco. Właśnie to w nim kochałem. Nie zmuszał mnie do mówienia, po prostu był i trwał przy mnie bez względu na wszystko. Był i to się liczyło. Po dłuższej chwili powoli opanowałem swoje łzy i oddychałem urwanymi oddechami. – Już lepiej? –zapytał czułym głosem, całując mnie w czoło.

- Tak… -szepnąłem cichutko.

- To dobrze. – powiedział i wstał z łóżka, zdzierając ze mnie okrycie. – Wyłaź z tego łóżka i musisz się trochę ogarnąć, bo nie obraź się, ale wyglądasz jak sto nieszczęść.

- Nigdzie nie idę. Zostaje tutaj. – powiedziałem, obejmując poduszkę i wtuliłem w nią twarz.

- Nie zmuszam cię do wyjścia z domu. Po prostu chce żebyś choć na moment wyszedł z tego łóżka. Idź pod prysznic odśwież się. –powiedział prosząco chłopak, a ja wiedząc, że jestem już na przegranej pozycji wstałem i ruszyłem do łazienki.

- Nie zamykaj się, to przyniosę ci coś czystego. –krzyknął za mną, a ja jedynie kiwnął głowa, powłóczącą nogami do toalety. Wszedłem i nawet nie pofatygowałem się zamknięciem drzwi i zrzuciłem z siebie ubranie, wchodząc do kabiny. Odkręciłem gorącą wodę i zacząłem lać ją na całe swoje ciało. Odetchnąłem, spuszczając głowę i zamknąłem oczy, czując jak gorąca ciecz płynie po moim ciele. Umyłem się cały, łącznie z włosami i spłukałem z siebie pianę. Chciałem umyć się także z poczucia oszukanym, porzuconym, ale niestety ten prysznic nic mi w tym nie pomógł. Wyszedłem, zakręcając uprzednio natrysk i owinąłem się w ogromny ręcznik, a mniejszy zakręciłem na głowie. Zauważyłem leżące na pralce czyste dresy, bokserki i luźną koszulę. Niepewnym krokiem podszedłem do wiszącego nad umywalką lustra i spojrzałem na swoje odbicie. Pokręciłem jedynie głową, widząc wychudzonego chłopaka z bardzo smutnymi oczami, sińcami pod nimi i spierzchniętymi wargami, drżącymi od ciągłego płaczu. Moje policzki były blade i zapadnięte. Wyglądałem strasznie, ale tak też się czułem. Nigdy w swoim życiu, nie przeżyłem czegoś tak bardzo bolesnego. Nigdy. Nawet doświadczenie z David’em, nie zraniło mnie tak bardzo, jak to co zrobił Styles. Spuściłem głowę w dół, czując świeże łzy na policzkach i zacząłem się wycierać, wkładając na siebie czyste ubrania i osuszyłem włosy ręcznikiem, po czym wyszedłem, kierując się prosto do mojej sypialni. Gdy wszedłem, zauważyłem, że była cała sprzątnięta. Łóżko pościelone, pościel przebrana, wszystkie śmieci wyrzucone, ubrania w koszu na brudy. Nie było mnie jedynie dwadzieścia minut, a on to wszystko zrobił. Zauważyłem teczkę leżąca na łóżku i wziąłem ja do rąk, próbując się nie rozpłakać. Tak bardzo wszystko przypominało mi Harry’ego. Dosłownie wszystko. Trzymając teczkę w dłoni, zszedłem powoli na dół do kuchni, skąd dochodził zapach jajecznicy i herbaty owocowej. Wszedłem i zająłem miejsce na krześle, podkurczając nogi pod siebie, a teczkę położyłem na stole.

- Zayn? – zacząłem niepewnie.

- Tak kochanie? – zapytał chłopak, mieszając jajecznice na patelni.

- Czy.. czy mógłbyś jutro.. dać wykładowcy z psychologii.. moją prace.. na temat.. osobowości? –zapytałem cicho, jąkając się.

- Pewnie. A ty nie masz zamiaru już przychodzić do szkoły? Do pracy? – zapytał chłopak, wyłączając gaz i podszedł do mnie, oplatając mnie ramionami.

- Nie.. Z pracy.. ja wziąłem wolne. Nick o wszystkim się dowiedział.. i sam dał mi.. trzy tygodnie wolnego.. a szkoła? Jest koniec roku.. nie musze chodzić.. – powiedziałem, wpatrując się w swoje dłonie.

- Co będziesz robił w tym czasie? Gnił w łóżku? – mruknął chłopak i postawił przede mną kubek z gorącym napojem i talerz z porcją jajecznicy.

- Nie wiem.. ale nie chcę nigdzie wychodzić. – powiedziałem cichutko, upijając łyka i oparzyłem sobie wargę, ale mało mnie to obchodziło.

- Nie zmuszam cię, ale nie możesz tkwić w domu, przez cały ten czas. – powiedział, sam zaczynając jeść. – A może.. –zaczął. – Może jedź do Doncaster na te dwa tygodnie. Odpoczniesz, oderwiesz się od tego, a dziewczynki będą zachwycone, mogąc cię zobaczyć.

- Nie wiem.

- LouLou, nie możesz tu tkwić. To miejsce ciągle przypomina ci o Harry’m. Ciągle. – powiedział dobitnie, a ja zadrżałem słysząc to imię i zdrobnienie jakim mnie nazwał. – Naprawdę, jedź do nich.

- Może masz rację. – powiedziałem cicho, grzebiąc widelcem w swoim jedzeniu. – Dawno ich nie widziałem.

- No widzisz. To ty jedz, a ja idę po twojego laptopa i zamawiam ci bilet na pociąg na dziś popołudniu. – powiedział z dziwnym uśmiechem, wybiegając z kuchni i usłyszałem jego kroki na schodach. Zjadłem połowę swojej porcji i więcej już nie mogłem. Zostawiłem teczkę na stole, a naczynia pozbierałem, udając się do sypialni i wyciągnąłem spod łóżka niewielką torbę, pąkując bieliznę, kilka koszulek i par rurek oraz dresy i spodenki, dokumenty, pieniądze. Postawiłem torbę koło drzwi i spojrzałem na biurko, widząc na nim kilka czystych kartek i długopis. Pod wpływem chwili, usiadłem na krześle i zacząłem pisać. Po długim czasie skończyłem i złożyłem kartkę, wsadzając do koperty, zaklejając ją i napisałem odbiorcę tego listu. Harry Styles. Przelałem na papier wszystkie swoje myśli, wszystkie uczucia i żale, wszystko co w tej chwili kłębiło się w mojej głowie.

- Masz pociąg za dwie godziny. – powiedział Zayn, wchodząc do mojego pokoju.

- Możemy już jechać. – powiedziałem cicho, biorąc torbę i list. – Nie zapomnij wziąć teczki z kuchni. – powiedziałem i wyszedłem przed dom, wahając się moment po czym wrzuciłem kopertę do skrzynki. – Mam nadzieję, że zrozumiesz. – szepnąłem cicho, patrząc w niebo, z którego zaczęły spadać kropelki deszczu. Narzuciłem na siebie bluzę i wsiadłem do samochodu Zayn’a, jadąc na czekający mnie pociąg do mam nadzieje chwili zapomnienia.

_____________________________

Jest 19. Dodaję dziś, bo przed chwilą ją skończyłam. Co sądzicie? Powoli zbliżamy się do końca. Jeszcze dwa rozdziały i epilog. Ale mogę Wam zdradzić, ze zaczęłam myśleć nad kolejnym opowiadaniem. Fabuła na którą wpadłam, jest dość niespotykana, więc może Wam się spodoba. No ale, nic nie zdradzę na razie. Komentujcie, klikajcie w reakcje < 3 Kocham Was i do zobaczenia przy następnym! < 3

niedziela, 21 lipca 2013

Chapter 18. "...smutek, żal, wściekłość."

| James Arthur - Impossible |


- Co to kurwa…miało być?! – krzyknął Harry, podnosząc się z podłogi, przyciskając dłoń do krwawiącej wargi. – Co ty sobie wyobrażasz!?

-  Zasłużyłeś na to! Albo i na jeszcze więcej! Powinienem cię zabić za to co zrobiłeś! – warknął Zayn, zasłaniając mnie cały czas swoim ciałem, a ja spojrzałem przez ramię na lokowatego i zagryzłem mocno wargę, nie chcąc się jeszcze bardziej popłakać. Dalej nie mogłem zrozumieć jak mógł mi to zrobić. Ślepo mu zaufałem i kończy się to źle. Ja i moje jebana naiwność. Uwierzyłem mu. Bezgranicznie zaufałem.

- A co ja niby zrobiłem?! – krzyknął chłopak, po czym spojrzał na mnie. – O co chodzi!? Pozwalasz mu mnie uderzyć? – krzyknął, a ja uniosłem swoje załzawione oczy, patrząc prosto w jego i zauważyłem nagłą zmianę w jego oczach. Zbladł, jego oczy wyrażały teraz przerażenie, ale gdy nie odzywałem się, warknął groźnie. – do cholery, Louis! Odezwij się!

- Nie chce cię znać. – szepnąłem zachrypniętym głosem.

- Co?! Ale Louis, co się stało?

- Jak śmiesz go jeszcze pytać?! Po co go oszukiwałeś?! Po co?! – warknął Zayn, podchodząc do chłopaka, ale zdążyłem złapać go za ramię.

- Czy.. czy możecie zostawić mnie z nim sam na sam? Chcę z nim porozmawiać. – powiedziałem słabym głosem, zwracając się do reszty.

- Nie ma mowy, nie zostawię cię z tym… mordercą. – powiedział z odrazą Zayn.

- Zayn, proszę.. – wyszeptałem błagalnie i chłopak po chwili poddał się, po czym ucałował mnie w czoło i razem z resztą wyszedł, mówiąc jeszcze na odchodnym.

- Czekamy na korytarzu. Jeśli coś by się działo, krzycz. – kiwnąłem głową na znak, że rozumiem i po chwili zostaliśmy sami w jednym pomieszczeniu. Poczułem jak robi mi się duszno, wiec rozpiąłem swoją bluzę, uparcie patrząc w swoje stopy. Nie miałem odwagi unieść spojrzenia i zobaczyć jego oczy, bo wiem, że to był by mój koniec. Nie miałbym odwagi zostawić go.

- Więc, może wyjaśnisz mi dlaczego twój przyjaciel mnie pobił, a ty płaczesz? Lou, kochanie co się stało? – powiedział chłopak miękko i podszedł, dotykając mojego ramienia, a ja odskoczyłem w tył, unosząc przerażony wzrok na niego.

- Nie dotykaj mnie.. –wyszeptałem słabo, odsuwając się pod ścianę, przywierając do niej całą powierzchnią pleców. – Nie zbliżaj się do mnie..

- Ale, Louis co się dzieje?! – zapytał chłopak, próbując się zbliżyć.

- Nie zbliżaj się do mnie, rozumiesz?! Nie dotykaj mnie, nie patrz na mnie, zostaw mnie w spokoju..

- Ale dlaczego? Nie rozumiem, co się wydarzyło? –zapytał szczerze zdziwiony, a moja cierpliwość dobiegła właśnie końca i rozwścieczony spojrzałem na niego.

- Nie wiesz?! Jak śmiesz kłamać, mógłbyś chociaż w tej chwili mieć odrobinę godność i powiedzieć mi prawdę! – wybuchnąłem. – Przez ten cały czas mnie okłamywałeś! Rozkochałeś mnie w sobie, mówiłeś te wszystkie czułe słówka! A po co?! Tylko po to, żebym ci uwierzył. Żebym ci zaufał! I co? Udało ci się! Możesz być z siebie dumny! Byłem na tyle naiwny by ci zaufać, choć wszyscy mówili mi, że popełniam błąd! Żebym zastanowił się jeszcze raz, ale ja nie, musiałem być mądrzejszy od nich! A ty.. ty tylko chciałeś mnie rozkochać, a później… zabić! – krzyknąłem, czując świeże łzy na policzkach, ale nie zaprzątałem sobie głowy nawet otarciem ich. Niech widzi do czego doprowadził. Niech widzi jak bardzo mnie zranił, do jakiej ruiny mnie doprowadził! – Okłamałeś mnie, zrujnowałeś psychicznie..

- Ale Louis..

- Żadne ale..  Zraniłeś mnie, zrujnowałeś. Zaufałem ci, rozumiesz?! – krzyknąłem, obejmując się ramionami, patrząc na niego przez łzy. – Zaufałem, a ty to tak wykorzystałeś! Zawiodłeś mnie, tak bardzo zawiodłeś. Dlaczego chciałeś mnie zabić? Dlaczego? Co ci takiego zrobiłem?

- Louis, ty nie rozumiesz.. – próbował chłopak, ale nie pozwoliłem mu dokończyć.

- Okłamałeś mnie! Tak podle mnie okłamałeś! Wszystko co powiedziałeś było kłamstwem?

- Nie..

- Więc co? Co było prawdą!? – krzyknąłem.

- Historia o mojej dziewczynie..

- i tylko to?! Jak.. jak mogłeś!? A co z pracą? Wcale nie jesteś konsultantem, prawda?

- Nie jestem.. – powiedział chłopak cicho, a ja pokręciłem głowa, zaciskając wargi.

- Więc kim jesteś!? Tak naprawdę nic o tobie nie wiem i teraz może nawet nie chce wiedzieć. Tak bardzo mnie zraniłeś! – krzyknąłem ze łzami na policzkach.

- Ale to nie ja! Ja tego nie chciałem.. – powiedział chłopak. – Miałem z nim umowę, kazał cię zabić za dużą sumę pieniędzy, a ja.. ja się zgodziłem. – powiedział, a ja poczułem jakbym dostał w policzek. Zabolało.

- Jak.. jak mogłeś!? Wiesz Harry, tak bardzo chciałbym cię teraz nienawidzić.. tak bardzo, a nie mogę. Nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego. Nic, rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju. Ale powiedz mi jeszcze jedno. Kto to jest? Kto kazał ci to zrobić?

- David Duncan.. – szepnął cicho, a ja zamarłem.

- On? – szepnąłem cicho, pociągając nosem.

- Ale Louis… Ja nie zrobiłbym tego, nie zabiłbym cię! – krzyknął chłopak.

- Nie?! Więc po co to wszystko było!?

- Ja.. dostałem taki rozkaz, ale teraz nie potrafiłbym tego zrobić. – powiedział chłopak, próbując do mnie podejść.

- Nie zbliżaj się do mnie! – krzyknąłem rozdzierającym głosem. - Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę cię znać, rozumiesz?!

- Ale ja cię..

- Nie interesuje mnie to! Zaufałem ci i to był największy błąd w moim życiu, zaraz po tym jak zaufałem Davidowi. Powiedział ci chociaż za co się mści?! – warknąłem słabo, a chłopak przecząco głową. – Zgwałcił mnie i upokorzył.. a teraz się mści, że go wtedy zostawiłem.

- Ja nie..

- Wszystko jedno czy wiedziałeś czy nie! Zraniłeś mnie, a najgorsze jest to, że pomimo tej nienawiści, którą powinienem czuć, nadal tak cholernie mi na tobie zależy i cię.. kocham… Ale teraz to bez znaczenia.. – szepnąłem, powstrzymując kolejny wybuch i ominąłem go wychodząc z pomieszczenia i wpadłem prosto w ramiona Zayn’a. – Zabierz mnie stąd. – szepnąłem błagalnie do przyjaciela.

- Chodź, LouLou. – powiedział czule, obejmując mnie mocno.

- Biorę wolne, przekażcie Nick’owi. – mruknąłem do Liam’a i jego chłopaka, wychodząc z Zayn’em. Będąc w drzwiach obróciłem się jeszcze, widząc Harry’ego wychodzącego z szatni. Był smutny, żal i złość emanowała z jego oczu. Pozwoliłem wyprowadzić się mulatowi i zapakować do jego samochodu, choć nie zwracałem na to najmniejszej uwagi w mojej głowie wciąż był Harry. Kocham go, ale pomimo tej miłości, nie potrafię mu wybaczyć, nie po tym wszystkim.


__________________________

Krótki, ale jest. Nie chciałam Was zawieść i wstawiam tylko 1001 słów ;) Wybaczcie, ale w tym rozdziale nie mogłam zawrzeć nic więcej. Następny będzie cóż, dość przełomowy w tej historii, bo dowiemy się rzeczy o których nikt nawet nie pomyślał. Na razie proszę o komentarze, klikanie w reakcję ;) Do zobaczenia przy następnym. Kocham Was. < 3

czwartek, 18 lipca 2013

Chapter 17 "...uwierz, czasem jednak czyn potrafi zranić bardziej niż słowo."

Na wstępie chciałam tylko napisać, że ten rozdział dedykują mojej księżniczce - Gabrysi, która przez cały miesiąc musi leżeć w szpitalu. Bardzo tęsknie. Kocham cię i wracaj szybko < 3
_____________________________________________________________________________
| Alex Hepburn - Under |

- On nie jest dla ciebie dobry! - krzyknął Zayn. Spojrzałem na niego rozwścieczony i zapytałem.

- Co? Jak możesz tak mówić?! Nie widzisz jak bardzo mnie uszczęśliwia!? Nie widzisz jak bardzo wreszcie jestem szczęśliwy! Jak możesz tak mówić?! Jest dla mnie idealny!

- Nie prawda! Okłamuje cię! Cały czas cię okłamuje!  - krzyknął chłopak, wstając z fotela. Swoją drogą skąd wziął się fotel na środku chodnika. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy kim on jest! Nie wiesz jak bardzo cię zrani. Już niedługo. Wspomnisz moje słowa1 On cię wcale nie kocha!

- Jak śmiesz!? - warknąłem zły. - Jak śmiesz go oczerniać! Nic o nim nie wiesz! Nie wiesz jak cierpiał gdy był młodszy!

- On cię okłamuje! Co wiesz o jego pracy? Skąd wiesz czym tak naprawdę się zajmuje!?

- Powiedział mi! Wiem czy się zajmuje i nie rozumiem o co ci w ogóle chodzi!? Dlaczego go oskarżasz?!

- Bo cię krzywdzi! Rani cię!

- Nie prawda! Jest mi cudownie1 Wreszcie mam kogoś kto mnie szczerze kocha!

- Harry cię nie kocha. - odezwał się nagle Liam, siedząc na drugim fotelu. No kurwa, skąd tu te jebane fotele!? Ześwirowałem!?

- Co ty tu kurwa robisz, Payne? - warknąłem cicho. - I dlaczego twierdzisz, że mój chłopak mnie nie kocha!?

- Ponieważ tak jest! Jesteś jego zabawką i cóż, miał za zadanie cię rozkochać, po czym zaliczysz kulkę w łeb. - powiedział szatyn, patrząc mi prosto  oczy.

- Słucham?! Jaką kulkę?!

- Normalną. Zabije cię zanim się zorientujesz. - powiedział spokojnie chłopak, a ja poczułem dreszcze na plecach, gdy jego słowa dotarły do mojej świadomości.

- Jak.. jak.. jak śmiesz! - krzyknąłem drżącym głosem.

- Zapytaj go kim jest Czarny. Zapytaj, ciekawe czy ci odpowie. Zobacz co chowa w swoim gabinecie, pierwsza szuflada w biurku. Zobacz. Zapytaj o umowę. Ciekawe czy będzie na tyle odważny, by powiedzieć ci prawdę.  - mówił chłopak, patrząc mi prosto w oczy, po czym razem z Zayn'em zaczęli się oddalać.

- Czekajcie! Kto to ten Czarny!? - krzyknąłem za nimi, ale już ich nie było..

 

- Nie! - krzyknąłem i usiadłem prosto na łóżku, cały zlany potem. Oddychałem szybko i przerażony rozglądałem się po nieznanym mi pomieszczeniu. Po chwili wszystko zaczęło wracać. Kolacja z Harry'm, film, pocałunki, wspólna noc. Odetchnęłam, uświadamiając sobie, że leżę w jego łóżku. Spojrzałem na drugą stronę łoża, ale chłopaka nie było.

- Harry? - zapytałem cicho w przestrzeń, ale nikt nie odpowiedział. Widocznie nie ma go w pokoju. Powoli wstałem z łóżka i przeciągnąłem się z jękiem. Podszedłem do zasłoniętego okna i rozsunąłem zasłony, wpuszczając promienie słoneczne do środka. Uśmiechnąłem się delikatnie, przypominając sobie co dokładnie działo się zeszłej nocy i dotknąłem swoich ust, czując dotyk warg Harry’ego na nich. Odetchnąłem i ubrałem pierwsze z brzegu dresy, powoli wychodząc z pokoju i korytarzem ruszyłem w stronę schodów. Idąc myślałem o swoich śni. Co mógł oznaczać? Czy to prawda? Czy powinienem poruszyć ten temat? Czy powinienem zapytać mojego chłopaka czy lepiej jednak przemilczeć te sprawę? Te pytania kołatały się w mojej głowie, a ja nie umiałem znaleźć na nie odpowiedzi.

- Przestań! – usłyszałem nagle głos lokowatego dochodzący z kuchni. Zatrzymałem się w korytarzu, obok wejścia i przysłuchiwałem się jego słowom. Wiem, że to nie ładnie podsłuchiwać, ale ton jego głosu mnie zaskoczył. Zimny, zły wręcz rozwścieczony. – Mówiłem już! Sprawy idą dobrze! Wszystko jest pod kontrolą. Jest w stanie zrobić wszystko….. Tak wiem, że…. Przestań mi już rozkazywać! Tylko Czarny może mi wydać rozkazy co do następnych kroków.. – warknął chłopak, a ja zamarłem w totalnym bezruchu. CzarnyCzarnyCzarny….. słowo to cały czas tłumiło się w moim umyśle. Czyli.. że to prawda? Harry ma coś wspólnego z jakimiś podejrzanymi ludźmi? Nie, to niemożliwe. Powiedziałby mi, gdyby miał kłopoty, prawda? Powiedziałby o tym. Nie ukrywałby niczego ważnego przede mną. Przecież się kochamy. Spojrzałem na swoje odbicie w wiszącym naprzeciwko mnie lustrze i dostrzegłem postać Harry’ego, chodzącego w kółko po kuchni i słuchającego czegoś przez telefon. – Ale umowa był inna! Nie zrobię tego. Nie ma nawet mowy! Miałem go tylko.. Teraz zmienił umowę!? Nie, nie ma szans! Nie zrobię mu tego! Nie interesuje mnie to! Nie zabije go. – warknął do telefonu, a ja struchlałem. Co on właśnie powiedział!? Nie zabije kogo?! – pomyślałem zszokowany i szybkim, ale cichym krokiem uciekłem do sypialni, zrzucając dresy i wszedłem pod kołdrę, zamykając oczy, gdy słyszałem nadchodzącego chłopaka. – Za dwie godziny w parku. – warknął do słuchawki, po czym wszedł do pokoju, a ja zamarłem czekając na jego ruch.

- Lou, kochanie śpisz? – zapytał zupełnie innym, choć trochę zmartwionym głosem. Udałem, że właśnie się budzę i spojrzałem na niego.

- Tak, a co? – zapytałem, udając ziewnięcie.

- To nic. Śpij sobie smacznie, na stole w kuchni czeka śniadanie, a ja muszę wyjść załatwić parę spraw. Zobaczymy się później, kochanie. – powiedział, podchodząc i ucałował moje czoło, a ja stłumiłem wzdrygnięcie się, po czym wyszedł z pokoju, a po chwili usłyszałem trzask drzwi. Odrzuciłem przykrycie i spojrzałem martwo na swoje dłonie. On ma kogoś zabić. Mój chłopak ma kogoś pozbawić życia. Boże, za co?! – jęknąłem w duchu, po czym wstałem i ubrałem swoje wczorajsze ubranie i powoli wyszedłem z sypialni, siadając na chodach. Co ja mam teraz zrobić?! Co robić? Nagle przypomniał mi się mój sen i zdanie na temat gabinetu.

- Ciekawe, czy Harry ma gabinet? – mruknąłem sam do siebie i powoli wstałem, podchodząc do pierwszych drzwi i otworzyłem je, ale okazała się to być sypialnia. Westchnąłem i przeszukałem wszystkie pomieszczenia na piętrze, ale żadne z nich okazało się nie być jego gabinetem, na dole to samo. Westchnąłem i wróciłem do sypialni, zaglądając do garderoby. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem, ale tak podpowiadała mi intuicja i nie pomylił się. Pomieszczenie było niewielkie, ale na jednej ze ścian były kolejne drzwi. Powoli podszedłem do nich i niepewnie ułożyłem dłoń na klamce. Czy na pewno chcę tam wejść? A co tam zastanę? Tego obawiałem się najbardziej, tego co zastanę za nimi. Wstrzymałem oddech i powoli otworzyłem drzwi, wchodząc. Pokój był w ciepłych barwach brązu z drewnianymi meblami. Rozejrzałem się, nie dostrzegając niczego podejrzanego. Kilka szafek. Kanapa, stolik i fotele, duże okno i biurko z fotelem. Na tym przedostatnim mój wzrok się zatrzymał. Powoli podszedłem, oglądając go dookoła, a moje spojrzenie przykuła pierwsza szuflada. To przypomniało mi o moim śnie. Pierwsza szuflada w jego biurku. Niepewnie złapałem za gałkę i odsunąłem ją, odskakując z przerażenia, gdy dostrzegłem co znajduje się w środku. Moje spojrzenie wpatrywało się w pistolet. Mały, zgrabny, cały czarny pistolet. Zagryzłem mocno wargę, patrząc przerażony na broń i delikatnie wziąłem ją w dłoń. Była naładowana. Odrzuciłem ja na biurko, a sam zastanawiałem się nad tym o co w tym wszystkim chodzi. Broń? Dlaczego broń?! On naprawdę chcę kogoś zabić?! Wstrzymałem oddech i obrzuciłem całe pomieszczenie jeszcze jednym spojrzeniem, dostrzegając kolejne drzwi.

- Boże, a te do czego? – jęknąłem wpatrując się w czarne drzwi. Podszedłem do nich i pociągnąłem za klamkę, ale nie drgnęły. Zamknięte. Warknąłem cicho pod nosem iż zacząłem rozglądać się za kluczem. Zacząłem szukać go na biurku, przewalając różne papiery oraz książki, gdy natknąłem się na niego pod zamkniętym laptopem. Złapałem go, modląc się by pasował i włożyłem do zamka, powoli przekręcając. KLIK i drzwi zaskrzypiały, powoli się otwierając. W pomieszczeniu panował mrok, więc odszukałem włącznik światła, zapalając je, a z mojego gardła wydarł się krzyk, po chwili stłumiony moją dłonią. Przytrzymałem się futryny drzwi z przerażeniem patrząc na wnętrze, a raczej wystrój pokoju. Wszędzie, dosłownie wszędzie wywieszone były moje zdjęcia. Z Lux, z El, z Zayn’em. Dosłownie z każdym z kim się znam, przyjaźnię. Powoli podszedłem do jednego z nich i przyjrzałem mu się. To było wtedy gdy zabrałem małą do parku. Wiedziałem, że ktoś mnie obserwuje. Wiedziałem to. To był on. To on mnie obserwował. Przerażony rozglądałem się widząc wszystkie zdarzenia z ostatnich miesięcy. To przerażające. Dlaczego on ma te zdjęcia? Dlaczego mnie obserwował? Dlaczego to fotografował? Dlaczego?! Poczułem w kącikach oczu łzy i szybkim uchem zdarłem kilkanaście zdjęć, po czym wybiegłem z tego pomieszczenia, zbiegając na dół. Zabrałem telefon i portfel z salonu, wybiegając z domu i zacząłem biec chodnikiem w stronę centrum, dzwoniąc do Zayn’a.

- Halo? – usłyszałem.

- Zayn.? – zapytałem przez łzy, biegnąc przed siebie.

- Lou? Coś się stało?

- Czy..czy możesz… być w barze… za pół godziny? – zapytałem roztrzęsionym głosem.

- Oczywiście. Lou co jest? – zapytał wyraźnie zmartwiony.

- Powiem.. ci później. – wydukałem, rozłączając się i biegłem nadal przed siebie, po dziesięciu minutach będąc w barze. Wszedłem przez wejście dla pracowników i usiadłem w szatni, chowając twarz w dłoniach i wybuchnąłem płaczem. To ja jestem jego celem? To dlatego się ze mną umawiał? To dlatego mnie w sobie rozkochał?! Jak…jak on mógł? Trząsłem się, płacząc, gdy nagle poczułem znajome ciepło, obejmujące moje ciało.

- Miałeś rację… wszy…wszyscy mieliście. – szepnąłem, tuląc się do Zayn’a, który uspokajająco gładził moją głowę. Płakałem w jego ramię, krztusząc się własnymi łzami. – Dlaczego …wa..was nie posł…posłuchałem?

- Ale, Lou kochanie co się stało? – zapytał chłopak cichym głosem, całując mnie w czubek głowy. Wybuchnąłem jeszcze większym płaczem, zdając sobie sprawę, że to koniec wszystkiego. Koniec mojego marzenia o ‘żyli długo i szczęśliwie’. Koniec naszego związku.

- Oszukał mnie. – powiedziałem cicho, starając się opanować. – Nie kocha mnie, nigdy mnie nie kochał.. – jęknąłem cicho, chowając twarz w jego szyi. – Udawał to…

- Ale dlaczego?

- Spotykał się ze mną… żeby mnie zabić. – szepnąłem cicho.

- Co?! Zrobił ci coś!? – warknął chłopak, odsuwając mnie od siebie, oglądając moje ciało. Pokręciłem głową i zacząłem cichym głosem opowiadać mu wszystko. Wszystko od początku. Od naszego poznania się, przez randki, rozmowy, mają prace do szkoły, Az do wczorajszego zaproszenia na wieczór.

- Zrobił ci cos? Zgwałcił cie?! – zapytał chłopak, po raz pierwszy przerywając moją historię. Spuściłem głowę i wymamrotałem cichym głosem.

- Nie, nie zgwałcił mnie. Ale sam zainicjowałem… to co wydarzyło się później.

- Lou, błagam cię. Błagam powiedz, że nie poszedłeś z nim do łóżka! – krzyknął Zayn, a moje zrozpaczone spojrzenie chyba wszystko mu powiedziało, bo przytulił mnie mocno, całując w czoło.  – Och kochanie. – szepnął, a ja martwym głosem kontynuowałem opowieść, mówiąc o swoim śnie, o rozmowie Harry’ego oraz poszukiwaniach gabinetu, jak i o tajemniczych drzwiach i tym co się za nimi znajdowało. Chłopak wstrząśnięty słuchał tego i głaskał moje plecy, uspokajając mnie. – Tak mi przykro, ale od początku mówiłem, że z nim jest coś nie tak. Ale dlaczego chce cię zabić?

- Nie wiem i nie mam zamiaru się dowiadywać. – szepnąłem cichym głosem, tuląc się do niego. – Nie chce go już więcej widzieć. – szepnąłem, wybuchając rzewnym płaczem. Tak mnie zranił. Myślałem, że mnie kocha, a tak bardzo się pomyliłem. Nagle rozległ się trzask i do pomieszczenia wszedł śmiejący się Niall razem z Liam’em. Spojrzałem na nich i zdałem sobie sprawę, że tak na serio oni o wszystkim wiedzieli. Wiedzieli o planach Styles’a i nic mi nie powiedzieli.

- Cześć chłopaki. – przywitał się wesoło szatyn, ale jego uśmiech zszedł z ust widząc moją zapłakaną twarz. – Lou? Coś się stało? – zapytał zmartwionym głosem, podchodząc i dotknął mojego ramienia, ale odskoczyłem w tył, zrywając się z ławki i spojrzałem na niego z żalem w oczach.

- Sądzę, że wiesz co się stało! – powiedziałem zranionym głosem. chłopak spojrzał na mnie przerażony i już chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem mu, krzycząc. – Zamierzaliście mi kiedyś powiedzieć, czy chcieliście żebym sam się dowiedział!? Jak mogliście?! Jak mogliście mi nie powiedzieć!? Wiedzieliście o wszystkim, wiedzieliście o tym co chce zrobić Harry, ale nie raczyliście mi powiedzieć, nie raczyliście mnie ostrzec!

- Ale Lou..

- Nie! Żadne Lou.. okłamaliście mnie! Zwyczajnie zakpiliście ze mnie i pewnie teraz jest wam do śmiechu z powodu mojej naiwności. – krzyknąłem, kręcąc głową, a po moich policzkach spływały łzy.

- Chcieliśmy..

- Ale nic mi nie powiedzieliście! A gdyby on mnie zabił, jakbyście się czuli?! Nie czulibyście się winni?! Nie no, na pewno nie, bo jesteście tak samo bezduszni i nie macie uczuć jak on! – wykrzyczałem, patrząc im prosto w oczy. – Nienawidzę was! Tak samo jak jego! – po czym odwróciłem się i wybiegłem, ale w drzwiach zderzyłem się z osobą, której nie chciałem już nigdy widzieć.

- Cześć kochanie. – powiedział Harry z uśmiechem na ustach, a ja wybuchnąłem płaczem i już podniosłem rękę by go uderzyć, gdy poczułem jak Zayn, odsuwa mnie na bok i po chwili jego pięść ląduje na twarz chłopaka.
 
_______________________________________

Cześć Wam ;) Jest 17 i wybaczcie, ze dopiero dziś, ale ten rozdział wyjątkowo trudno mi się pisało, ale jest i proszę o szczere komentarze ;) Klikajcie w reakcje, komentujcie będzie mi bardzo miło. Do następnego! < 3 Love you all!
 

piątek, 12 lipca 2013

Chapter 16. "...razem jesteśmy jednością."

| Rihanna - California King Bed |


 Gdy tylko Harry przekroczył próg sypialni, oderwałem się od jego ust, lustrując wzrokiem pomieszczenie. Pierwsze co przykuwało wzrok to ogromne okno, prawie na całą ścianę, wychodzące na ogród. Drzwi balkonowe były otwarte, dzięki czemu w pokoju panował przyjemny chłód, a firanka powiewała delikatnie na wietrze. Na dworze panował już zmrok, a pokój oświetlony był tylko małą lampką. W kącie stało małe biurko z laptopem, obok komoda z kilkoma szufladami oraz niewielka szafa z lustrem i dwie pary drzwi, a na przeciwko ogromne łoże małżeńskie z białym, spływającym delikatnymi falami baldachimem i czerwoną, satynową pościelą. Moje podziwianie pomieszczenia przerwał Harry, kładąc mnie na pościeli plecami i usiadł wygodnie na moich biodrach, sunąc dłońmi po moim już nagim torsie. Zamruczałem patrząc na jego poczynania, obserwując jego ruchy dłoni. Nachylił twarz nad moją i szepnął mi prosto w usta.
- Jesteś tak cholernie podniecający. - jęknąłem głucho, słysząc to i patrzyłem rozgorączkowanym wzrokiem w jego oczy, pragnąc by wreszcie coś zrobił. By mnie dotknął, pocałował. By cokolwiek zrobił, lecz on jakby na złość, wolno sunął dłońmi po moich bokach. Warknąłem cicho, zniecierpliwiony już i czułem dość pokaźną erekcję w dresach.
- Zrób coś. - jęknąłem cicho, wiercąc się pod nim. Chłopak zachichotał i nachylił się, całując delikatnie, powoli moje usta. Westchnąłem, oddając się pieszczocie i również zaangażowałem się w nią.
- Czego pragniesz, kochanie? - zapytał chłopak, patrząc mi w oczy, po krótkim całusie. - Powiedz mi to, a dam ci wszystko czego pragnie....twoja dusza.....twoje serce... twoje ciało. - szeptał zmysłowym głosem, a ja poczułem, ze mój penis schowany w spodniach wręcz zapiszczał na jego słowa.
- Ciebie, kurwa chcę ciebie. - szepnąłem cicho, napierając na jego miękkie wargi. Chłopak zajęczał i namiętnie zaczął pieścić moje usta, wsuwając dłonie pod gumkę dresów i ściskał niemiłosiernie moje pośladki, powodując wydobywające się westchnienia z moich ust. Wplotłem dłonie w jego aksamitne loczki i masowałem skórę jego głowy, wzdychając cicho. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, ze czekałem na to. Chciałem tego odkąd go tylko zobaczyłem. Pragnąłem jego dotyku, jego pocałunków, jego dłoni błądzących po moim rozpalonym ciele, jego zainteresowania moją osoba. Chciałem mieć możliwość budzenia się obok niego rano i zasypiania przy nim późnym wieczorem. Chciałem mieć udział w jego życiu. Pragnąłem tego odkąd zaczął pojawiać się w moich snach, choć to pragnienie zasnute było strachem przed jego osobą. Zasnute przerażeniem, co będzie gdy spotkam go na ulicy, w szkole czy gdziekolwiek indziej. Co się wtedy stanie. Bałem się tego momentu, bałem się tego wszystkiego. Z rozmyślań wyrwało mnie przygryzienie mojej dolnej wargi przez mojego kochanka. Westchnąłem, gładząc jego głowę i policzki. Po dłuższej chwili obaj leżeliśmy nadzy, splątani w pościeli i powoli, zmysłowo ocieraliśmy się o siebie swoimi ciałami, poznając je dłońmi, ustami. Badaliśmy jak nasza skóra reaguje na dotyk drugiej osoby, pieściliśmy swoje usta, gładząc nagie ciała, spowite delikatnym potem i owiane chłodnym powietrzem, które w zetknięciu z naszą rozpaloną skórą, zamieniało się w gorące, duszące.
- Jesteś tak piękny. – westchnąłem namiętnym głosem, patrząc prosto w oczy Harry’ego i delikatnie odgarnąłem mu grzywkę z oczu. Chłopak uśmiechnął się delikatnie, a jego policzki przybrały lekką barwę różu. Sunął dłońmi po moich ramionach, zatrzymując się na brzuchu i głaskał go, uciskając w niektórych, najbardziej czułych miejscach. Wstydziłem się swojego ciała. Wiedziałem, że w niektórych miejscach mam za dużo, a gdzieindziej za mało. Brzuch był jednym z tych miejsc, gdzie było za dużo. Nie lubiłem go. Zawsze przeglądając się w lustrze, omijałem te część ciała, ponieważ jestem za gruby. Czując jego delikatne dłonie w tym właśnie miejscu, odwróciłem wzrok, nie chcąc widzieć jego miny. Nie chciałem widzieć zawodu w jego oczach, gdy zobaczy moją figurę.
- Ej, Lou coś się stało? – zapytał cicho, dotykając mojego policzka delikatnie.
-Co? Nie, nie. – odpowiedziałem szybko, wpatrując się w pościel.
- No przecież widzę. Zrobiłem coś nie tak? – zapytał niepewnie chłopak, a ja szybko odwróciłem się, patrząc w jego oczy i powiedziałem.
- Nie, to nie twoja wina. Nic nie zrobiłeś źle. Nie przejmuj się.
- Jak mam się nie przejmować, skoro jesteś smutny? A w tym momencie wydaje mi się, ze nie powinieneś być smutny. – powiedział Harry czułym głosem, głaskając mój policzek.
- Wszystko jest okej, po prostu nie lubię swojego ciała. – powiedziałem cicho.
- Co? Jak możesz go nie lubić? Jest idealne. – powiedział chłopak, patrząc na mnie z promiennym uśmiechem.
- Właśnie nie jest. – powiedziałem cicho. – Tu za dużo, tam za mało.
- Gdzie niby jest za dużo?! – zapytał szczerze zdziwiony.
- Tutaj. – mruknąłem, wskazując na brzuch. – Tutaj. – dodałem, pokazując uda.
- Nie wiem co ci się tutaj nie podoba. – powiedział chłopak, głaskając wskazane fragmenty ciała, a ja poczułem przyjemne dreszcze przechodzące mi po plecach.
- Są za grube. – mruknąłem cicho.
- Wcale nie. Są idealne. Ty cały jesteś idealny. – westchnął chłopak, całując delikatnie moje uda. – Jesteś średniego wzrostu, masz piękne oczy, cudowną fryzurę, najpiękniejsze wnętrze, charakter godny pozazdroszczenia, a twoje ciało jest idealne. Średniej długości nogi w wyśmienitych proporcjach, umięśnione ramiona, cudowną sylwetkę brzucha, nie za dużo nie za mało. I najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek widziałem na świecie. – powiedział chłopak, a ja zarumieniłem się lekko na jego słowa. – No już, nie rumień się, bo to tylko prawda. – dodał chłopak, unosząc się i ucałował słodko moje wargi.
- Dziękuje. – westchnąłem, całując go czule i pogłębiałem nasz pocałunek, gładząc jego plecy, schodząc coraz niżej na pośladki i nieśmiało je ścisnąłem. Chłopak zamruczał na mój ruch, przyciskając mnie do materaca i gładził dłońmi moje boki, zjeżdżając coraz niżej, Aż dotarł do bioder i gładził je. Westchnąłem cicho i w mojej głowie pojawił się obraz tego co miało się za chwilę zdarzyć. Już czułem jak zagłębia się we mnie, jak poruszamy się spójnym, powolnym ruchem. Razem, jesteśmy jednością. Poczułem, że mój penis już stał na samą myśl o tym, a członek mojego chłopaka również był już  całej okazałości.
- Harry… proszę – westchnąłem cicho, całując go czule.
- O co mnie prosisz, kochanie? – zapytał, gładząc moje uda i delikatnie przejechał dłonią po moim członku, a ja zadrżałem na kontakt z jego zimną dłonią.
- Proszę, wejdź we mnie. – jęknąłem, podniecony już do granic możliwości. Chłopak zachichotał i odsunął się od moich ud, unosząc moje nogi lekko w górę i ugiął je w kolanach, stawiając w lekkim rozkroku. Westchnąłem, patrząc na jego idealną twarz i czekałem na jakiś jego ruch. Pochylił się i zabrał coś z szafki, a gdy zobaczyłem co to, moje policzki natychmiast się zaczerwieniły. Truskawkowy lubrykant. Taki sam jak ten w szafce w łazience. Chłopak widocznie zauważył moje zażenowanie, bo zapytał cicho.
- Coś nie tak, Lou?
- Co? Och, nie, nie. – powiedziałem szybko, uśmiechając się do niego czule. – Po prostu.. ten sam.. no wiesz widziałem w twojej szafce i po prostu.. mi się przypomniało coś. A nie ważne już. Możemy kontynuować?
- Och, czyżby LouLou miał jakieś ciekawe fantazje ze mną w roli głównej? – zapytał chłopak, śmiejąc się słodko, a ja spłonąłem rumieńcem jeszcze bardziej – No nie wierze! Serio miałeś jakieś fantazje ze mną? Jakie? Kto był na górze? Dużego miałem?
- Harry! – krzyknąłem, zażenowany jeszcze bardziej i przekręciłem głowę, chowając się w poduszce. Usłyszałem słodki śmiech chłopaka, a zaraz po tym jego usta na moim policzku.
- Nie bądź zawstydzony. To normalne. – powiedział czule, całując mnie po szyi, delikatnie niczym muśnięcia motyla.
- To ty mnie zawstydzasz. – mruknąłem niewyraźnie w poduszkę.
- Nie możemy się takich tematów wstydzić, skoro jesteśmy razem, ale na ten temat pogadamy za chwile. Na razie mamy co innego do zrobienia. – zamruczał seksownie i przekręcił mnie do poprzedniej pozycji, biorąc na dwa palce trochę mazi i rozgrzał ją pocierając o siebie palce i powoli dotknął mojej dziurki, a ja jęknąłem na dziwne uczucie jakie temu towarzyszyło. Powoli zaczął masować moje wejście i po chwili wsunął śliski palec do środka, powoli nim poruszając, a ja kręciłem się lekko niespokojnie na nowe uczucie wypełnienia. Po chwili dołączył drugi palec i bardzo powoli nim poruszał, a ja wiłem się, czując już nie tylko nieprzyjemny ból i rozciąganie, ale również przyjemność, gdy dotykał mnie tam wewnątrz.
- Boli? – zapytał cicho chłopak, powoli poruszając we mnie palcami, a ustami całował wewnętrzną skórę moich ud.
- Nie, nie. Jest okej. – powiedziałem cicho, zamykając oczy i całkowicie poddałem się temu uczuciu. To było…przyjemne. Zupełnie inne, niż to co zapamiętałem z mojego pierwszego i jedynego seksu, o ile oczywiście można to tak nazwać. Wtedy był tylko ból, krew, łzy, upokorzenie i nic więcej. A teraz było inaczej. To jak delikatnie poruszał palcami, jak całował moje uda, jak wszystko uważnie robił, byle tylko nie zadać mi bólu. Czułem takie cudowne uczucie w podbrzuszu, które kumulowało się i spływało z całego ciała, właśnie tam. Wiłem się pod jego ruchami, chcąc więcej.- Harryyy.y… - jęknąłem przeciągle.
- Słucham cię kochanie?
- Już, proszę. Już Harry. – szeptałem, wijąc się na pościeli i zaciskałem dłonie, nie wiedząc totalnie co robić ze swoim ciałem. Gdzie podziać dłonie, otworzyć czy zamknąć oczy, nie ruszać się czy wręcz wić się z przyjemności, jęczeć czy być cicho. Nie miałem pojęcia, ale robiłem wszystko to co podpowiadała mi intuicja. Nagle poczułem brak tego dotyku. Pustkę i takie zimno. Brak tego uzależniającego dotyku. Otworzyłem spanikowany oczy i zobaczyłem Harry’ego, który pokrywał swojego członka zimną mazią, a ja wpatrywałem się w to jak zaczarowany. W to jak jego dłoń sprawnie poruszała się na członku, w górę i w dół. Wiodłem za tym wzrokiem cały czas, nieświadomie oblizując wargi.
- Wyglądasz tak podniecająco. – westchnąłem, kładąc się i czekałem na jakiś jego ruch.
- Cieszę się. – zamruczał, po czym ustawił się nade mną i nakierował członka na moje wejście. – Jesteś pewny? – zapytał, a ja patrząc mu w oczy, pokiwałem twierdząco głową. Chłopak niepewnie skinął i powoli zaczął wsuwać we mnie swojego pokaźnego członka. Zacisnąłem dłonie na satynie i patrzyłem na jego skupioną twarz. Bardzo wolno wsuwał się we mnie, aż zagłębił się cały i odetchnął.
- Nie wiem, jak…mm.. to zmieściłeś we mnie. – westchnąłem, odchylając głowę do tyłu. Chłopak powoli poruszył się we mnie, wychodząc i zagłębił się po raz kolejny, a ja jęknąłem cicho, zamykając oczy. To takie przyjemne. Takie uczucie wypełnienia. – Harry… proszę szybciej, kochanie. – wymruczałem, przyciągając go lekko do siebie, by móc skosztować jego warg, które tak zawsze mnie kuszą. Nachylił się i naparł swoimi ustami na moje, ustawiając się wygodniej i zaczął poruszać się coraz szybciej, z każdym ruchem jeszcze bardziej potęgując moje doznania. Jęczałem cicho w jego wargi, wijąc się pod nim i jedyne o czym myślałem, to to iż właśnie przy nim chce żyć już zawsze. Chcę, żeby mnie dotykał, całował i abym ja mógł robić to samo z nim, pieszcząc jego ciało. Otworzyłem powoli oczy i patrzyłem na jego zielone oczy, migoczące w świetle księżyca, które wpadało przez otwarte drzwi balkonowe. Poruszał się coraz szybciej i szybciej, a ja czułem, że moje spełnienie jest już blisko, wręcz na wyciągnięcie dłoni. – Harry…och kochanie.. ja już jestem blisko. – westchnąłem sam wypychając biodra na spotkanie jego.
- Ja też misiu. – wyjęczał, poruszając się szybciej i wziął mojego członka w dłoń, poruszając zamaszyście dłonią, co było dla mnie już wystarczające i doszedłem z głośnym jękiem w postaci jego imienia i powtarzałem je jak mantrę, dochodząc do siebie. Dosłownie sekundę po mnie chłopak doszedł z równie głośnym westchnieniem na ustach, opadając na moje ciało. Leżeliśmy tak przez chwilę, uspokajając swoje oddechy i stabilizując uderzenia serca. Chłopak powoli zczołgał się ze mnie, zajmując miejsce obok i przygarnął mnie ramionami do siebie, tuląc mocno do piersi.
- To było niesamowite. Dziękuję. – szepnąłem czule, zmęczonym głosem.
- Przyjemność po mojej stronie. – powiedział chłopak równie śpiącym głosem co mój.- Chodźmy spać, kochanie, a jutro dokończymy rozmowę.
- Tak. – szepnąłem, wtulając się w jego ciało, gdy nakrył nas narzutą i szybko zasnąłem, wtulony w jego ramiona z jedyną myślą, która zaprzątała mi teraz w bardzo pozytywny sposób umysł. Zakochałem się.
 
 
Jest jak sadzę Wasz upragniony rozdział! Jak się podoba? Nie zepsułam tego? Mam nadzieję, że jest okej. Nie będę się rozpisywać. Proszę tylko o komentarze, klikanie w reakcję i jak najszczersze opinię! Następny będzie już niedługo, bądźcie czujni! Kocham Was < 3