Zawsze byłem osobą, która
wszystkim ufała. Bez względu na wszystko w każdym potrafiłem znaleźć kogoś
wartego uwagi. Nie ważne czy był biedny czy bogaty, ładny czy brzydki.
Wszystkich traktowałem tak samo. Liczyła się jego osobowość. To jak zachowywał
się względem mnie czy innych ludzi. I sądzę, że to właśnie to mnie zgubiło.
Właśnie przez to zaufałem Harry’emu. I właśnie przez to, teraz nie potrafiłem z
nikim rozmawiać. Od tygodnie nie wyszedłem ze swojej sypialni, opuszczałem
zajęcia, nie jadłem. Jedyne co robiłem to spanie, picie wody i nieustanny
szloch, który po kilku dniach przeistoczył się w zwykłe wycie z rozpaczy. Nie
potrafiłem poradzić sobie z niczym. Nie potrafiłem normalnie wyjść z łóżka i
zrobić śniadanie czy kolację. Nie potrafiłem spojrzeć przyjaciołom w oczy.
Mogłem godzinami leżeć otulony kołdrą i przypominać sobie wszystkie chwile z
moim byłbym chłopakiem. Każdy dotyk, każde muśnięcie dłoni, każdy pocałunek,
każde mrugnięcie i niewinny flirt. Odkąd dowiedziałem się o wszystkim, chłopak
śnił mi się noc w noc, ale w postaci zupełnie innego snu. Zawsze przepraszał
mnie, zapewniając, że bardzo mnie kocha. Że nigdy nie chciał mnie zabić, że nie
chciał mnie zranić. Nawet w swoim śnie nie wierzyłem mu. Nie potrafiłbym na
nowo zaufać osobie, która mnie zraniła i okłamała. Codziennie dostawałem
tysiące wiadomości od Zayn’a, Eleanor, przyjaciół Harry’ego jak i nawet od
niego samego. Nie potrafiłem na nie odpowiedzieć. Każdy z nich bez czytania był
usuwany z pamięci mojej Noki C6. Wiedziałem, ze jeśli przeczytam choć jednego z
nich, na temat dlaczego nie otwieram drzwi gdy dobijają się do nich, dlaczego
nie odpisuje, nie oddzwaniam to wybuchnę. Popełniłem błąd gdy przeczytałem jednego z
smsów mojego byłego chłopaka. Gdy przeczytałem, że chce mi wszystko wyjaśnić,
ze przeprasza mnie i bardzo kocha w moim umyśle zasiało się ziarnko
wątpliwości. Zastanawiałem się, czy nie dać szansy na wyjaśnienia, ale
wiedziałem, ze gdybym zobaczył choć jedną łzę w jego oczach skapitulowałbym.
Poddałbym się i wybaczył mu, rzucając mu się na szyję.
- Jesteś taki slaby
Tomlinson. – jęknąłem cicho, wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę
naprzeciwko. Miała obrzydliwy beżowy kolor. – Zdecydowanie musze zrobić tu
remont. – mruknąłem. – Boże, świruje. Mówię sam do siebie. – jęknąłem,
uderzając się w czoło z otwartej dłoni. Poprawiłem się na poduszkach i
przypomniało mi się jak w pewien wieczór razem z Harry’m leżeliśmy tutaj,
przytulając się do siebie i oglądaliśmy „Sex Story”. Tak cudownie było w jego
opiekuńczych, silnych ramionach. Tak bezpiecznie i spokojnie. Nigdy, w niczyich
ramionach tak się nie czułem. Był dla mnie taki wspaniały. Westchnąłem,
ocierając policzki z łez. Już teraz nawet nie zauważałem ich obecności. Przez
te długie siedem dni przyzwyczaiłem się do nich. Nagle telefon leżący obok
szafki nocnej zawibrował. Warknąłem cicho i sięgnąłem po niego, modląc się, by
nie były to kolejne sms’y od Styles’a. Jednak to nie było to. Na wyświetlaczu
pojawiło się przypomnienie, dotyczące mojej pracy z psychologii. No tak,
ostateczny termin oddania jest jutro. Sięgnąłem po laptopa, leżącego pod
łóżkiem i czekając aż się uruchomi, podłączyłem go z drukarką. Praca na temat
osobowości, poznania lokatego była gotowa. Skończyłem ja półtora tygodnia temu,
a wczoraj naniosłem jedynie poprawki, by była gotowa do oddania. Chciałem
zakończyć to jak najszybciej i nigdy więcej nie mieć już nic do czynienia z
lokatym chłopakiem. Wydrukowałem szybko pracę i wsadziłem ją do teczki,
zamykając komputer i rzuciłem się na lóżko, łkając cicho w poduszkę. Nadal nie
potrafiłem pogodzić się z tym wszystkim. Nie mogłem zrozumieć jak Harry mógł
zrobić to wszystko dla pieniędzy. Jak.. jak mógł mnie oszukać?! Nie umiałem się
z tym pogodzić. Z tym bólem, rozczarowaniem, zawodem. Nagle usłyszałem cichy
stukot na schodach. Szczerze przestraszony, spojrzałem w kierunku drzwi, ale
nagle zdałem sobie sprawę, kto to może być. Skoro nikt nie wywarzył drzwi, to
albo jest to Zayn, który miał komplet własnych kluczy i właśnie teraz sobie o
nich przypomniał…. Albo Harry… który chce się mnie teraz pozbyć. Owinąłem się w
kołdrę i schowałem pod nią, zwijając w kłębek i płakałem w poduszkę. Nie interesowało
mnie, że zastaną mnie w takim stanie. Nic mnie już nie interesowało. Nic. On mnie
nie kochał, nigdy nie pokochał i nie zrobi tego. Usłyszałem skrzypienie drzwi
do mojej sypialni i po chwili lóżko ugięło się pod ciężarem. Poczułem specyficzne perfumy i już wiedziałem
kto przyszedł. Wyszedłem spod przykrycia i rzuciłem się Zayn’owi na szyję. Objął
mnie mocno ramionami i kołysał na boki, tuląc do siebie.
- Już dobrze kochanie… już…
cichutko.. nie płacz, LouLou.. – szeptał do mojego ucha, pozwalając mi moczyć
swoją koszulkę z logiem Nirvany łzami.
- Nie umiem.. nie umiem o
nim zapomnieć.. nie umiem.. bez niego żyć.. to wszystko.. uhh… straciło sens..
nie potrafię. – łkałem rozdygotany.
- Już kochanie.. spokojnie…
nie płacz.. – szeptał, głaskając moje plecy uspokajająco. Właśnie to w nim
kochałem. Nie zmuszał mnie do mówienia, po prostu był i trwał przy mnie bez
względu na wszystko. Był i to się liczyło. Po dłuższej chwili powoli opanowałem
swoje łzy i oddychałem urwanymi oddechami. – Już lepiej? –zapytał czułym
głosem, całując mnie w czoło.
- Tak… -szepnąłem
cichutko.
- To dobrze. – powiedział i
wstał z łóżka, zdzierając ze mnie okrycie. – Wyłaź z tego łóżka i musisz się
trochę ogarnąć, bo nie obraź się, ale wyglądasz jak sto nieszczęść.
- Nigdzie nie idę. Zostaje
tutaj. – powiedziałem, obejmując poduszkę i wtuliłem w nią twarz.
- Nie zmuszam cię do
wyjścia z domu. Po prostu chce żebyś choć na moment wyszedł z tego łóżka. Idź pod
prysznic odśwież się. –powiedział prosząco chłopak, a ja wiedząc, że jestem już
na przegranej pozycji wstałem i ruszyłem do łazienki.
- Nie zamykaj się, to
przyniosę ci coś czystego. –krzyknął za mną, a ja jedynie kiwnął głowa, powłóczącą
nogami do toalety. Wszedłem i nawet nie pofatygowałem się zamknięciem drzwi i
zrzuciłem z siebie ubranie, wchodząc do kabiny. Odkręciłem gorącą wodę i
zacząłem lać ją na całe swoje ciało. Odetchnąłem, spuszczając głowę i zamknąłem
oczy, czując jak gorąca ciecz płynie po moim ciele. Umyłem się cały, łącznie z
włosami i spłukałem z siebie pianę. Chciałem umyć się także z poczucia
oszukanym, porzuconym, ale niestety ten prysznic nic mi w tym nie pomógł. Wyszedłem,
zakręcając uprzednio natrysk i owinąłem się w ogromny ręcznik, a mniejszy
zakręciłem na głowie. Zauważyłem leżące na pralce czyste dresy, bokserki i
luźną koszulę. Niepewnym krokiem podszedłem do wiszącego nad umywalką lustra i
spojrzałem na swoje odbicie. Pokręciłem jedynie głową, widząc wychudzonego
chłopaka z bardzo smutnymi oczami, sińcami pod nimi i spierzchniętymi wargami,
drżącymi od ciągłego płaczu. Moje policzki były blade i zapadnięte. Wyglądałem strasznie,
ale tak też się czułem. Nigdy w swoim życiu, nie przeżyłem czegoś tak bardzo
bolesnego. Nigdy. Nawet doświadczenie z David’em, nie zraniło mnie tak bardzo,
jak to co zrobił Styles. Spuściłem głowę w dół, czując świeże łzy na policzkach
i zacząłem się wycierać, wkładając na siebie czyste ubrania i osuszyłem włosy
ręcznikiem, po czym wyszedłem, kierując się prosto do mojej sypialni. Gdy wszedłem,
zauważyłem, że była cała sprzątnięta. Łóżko pościelone, pościel przebrana, wszystkie
śmieci wyrzucone, ubrania w koszu na brudy. Nie było mnie jedynie dwadzieścia
minut, a on to wszystko zrobił. Zauważyłem teczkę leżąca na łóżku i wziąłem ja
do rąk, próbując się nie rozpłakać. Tak bardzo wszystko przypominało mi Harry’ego.
Dosłownie wszystko. Trzymając teczkę w dłoni, zszedłem powoli na dół do kuchni,
skąd dochodził zapach jajecznicy i herbaty owocowej. Wszedłem i zająłem miejsce
na krześle, podkurczając nogi pod siebie, a teczkę położyłem na stole.
- Zayn? – zacząłem niepewnie.
- Tak kochanie? – zapytał
chłopak, mieszając jajecznice na patelni.
- Czy.. czy mógłbyś
jutro.. dać wykładowcy z psychologii.. moją prace.. na temat.. osobowości? –zapytałem
cicho, jąkając się.
- Pewnie. A ty nie masz
zamiaru już przychodzić do szkoły? Do pracy? – zapytał chłopak, wyłączając gaz
i podszedł do mnie, oplatając mnie ramionami.
- Nie.. Z pracy.. ja
wziąłem wolne. Nick o wszystkim się dowiedział.. i sam dał mi.. trzy tygodnie
wolnego.. a szkoła? Jest koniec roku.. nie musze chodzić.. – powiedziałem,
wpatrując się w swoje dłonie.
- Co będziesz robił w tym
czasie? Gnił w łóżku? – mruknął chłopak i postawił przede mną kubek z gorącym
napojem i talerz z porcją jajecznicy.
- Nie wiem.. ale nie chcę
nigdzie wychodzić. – powiedziałem cichutko, upijając łyka i oparzyłem sobie
wargę, ale mało mnie to obchodziło.
- Nie zmuszam cię, ale nie
możesz tkwić w domu, przez cały ten czas. – powiedział, sam zaczynając jeść. –
A może.. –zaczął. – Może jedź do Doncaster na te dwa tygodnie. Odpoczniesz,
oderwiesz się od tego, a dziewczynki będą zachwycone, mogąc cię zobaczyć.
- Nie wiem.
- LouLou, nie możesz tu
tkwić. To miejsce ciągle przypomina ci o Harry’m. Ciągle. – powiedział dobitnie,
a ja zadrżałem słysząc to imię i zdrobnienie jakim mnie nazwał. – Naprawdę, jedź
do nich.
- Może masz rację. –
powiedziałem cicho, grzebiąc widelcem w swoim jedzeniu. – Dawno ich nie
widziałem.
- No widzisz. To ty jedz,
a ja idę po twojego laptopa i zamawiam ci bilet na pociąg na dziś popołudniu. –
powiedział z dziwnym uśmiechem, wybiegając z kuchni i usłyszałem jego kroki na
schodach. Zjadłem połowę swojej porcji i więcej już nie mogłem. Zostawiłem teczkę
na stole, a naczynia pozbierałem, udając się do sypialni i wyciągnąłem spod
łóżka niewielką torbę, pąkując bieliznę, kilka koszulek i par rurek oraz dresy
i spodenki, dokumenty, pieniądze. Postawiłem torbę koło drzwi i spojrzałem na
biurko, widząc na nim kilka czystych kartek i długopis. Pod wpływem chwili,
usiadłem na krześle i zacząłem pisać. Po długim czasie skończyłem i złożyłem kartkę,
wsadzając do koperty, zaklejając ją i napisałem odbiorcę tego listu. Harry Styles. Przelałem na papier
wszystkie swoje myśli, wszystkie uczucia i żale, wszystko co w tej chwili
kłębiło się w mojej głowie.
- Masz pociąg za dwie
godziny. – powiedział Zayn, wchodząc do mojego pokoju.
- Możemy już jechać. –
powiedziałem cicho, biorąc torbę i list. – Nie zapomnij wziąć teczki z kuchni. –
powiedziałem i wyszedłem przed dom, wahając się moment po czym wrzuciłem
kopertę do skrzynki. – Mam nadzieję, że zrozumiesz. – szepnąłem cicho, patrząc
w niebo, z którego zaczęły spadać kropelki deszczu. Narzuciłem na siebie bluzę
i wsiadłem do samochodu Zayn’a, jadąc na czekający mnie pociąg do mam nadzieje
chwili zapomnienia.
_____________________________
Jest 19. Dodaję dziś, bo przed chwilą ją skończyłam. Co sądzicie? Powoli zbliżamy się do końca. Jeszcze dwa rozdziały i epilog. Ale mogę Wam zdradzić, ze zaczęłam myśleć nad kolejnym opowiadaniem. Fabuła na którą wpadłam, jest dość niespotykana, więc może Wam się spodoba. No ale, nic nie zdradzę na razie. Komentujcie, klikajcie w reakcje < 3 Kocham Was i do zobaczenia przy następnym! < 3
jeszcze tylko 2 rozdziały i epilog i koniec? ;c to strasznie mało ;c
OdpowiedzUsuń+ super rozdział :)
cudeńko jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńszybko kolejny dodawaj kicia ;>
Koniec? ;( no co ty piszesz? ;( ;( Ja nie chce już końca....
OdpowiedzUsuńCudne jak zawsze codziennnie wchodze zobaczyc za nowym rozdzialem i nareszcie jest szybko piisz nastepne bo nie moge sie doczekac!!!
OdpowiedzUsuńJak zwykle mam tylko jedno słowo : ZAJEBISCIE! Szkoda tylko, że zaraz już to skonczysz. Ale drugie opowiadanie też napewno będzie niezłe. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJak to ?! to nie fair !! Ale rozdział fajny ;-)
OdpowiedzUsuńSzkoda że już niedługo kńczysz to opowiaanie.. Bardzo się do niego przywiązałam. Rozdział jest cudowny! Martwi mnie Lou.. Jego stan nie jest najlepszy, ale mam nadzieję że dzięki pobytowi u swojej rodziny odzyska siły i będzie lepiej. Zastanawia mnie co takiego jest w liście do Harry'ego.. Jak Harry na to zareaguje? Czy przyjedzie do Lou? Zostawi go w spokoju? Będzie o niego walczył? A może się podda? Co jest w tym liście? Co? Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :DDD <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie ;)
OdpowiedzUsuńOmg teraz będę zastanawiać się, co on mu napisał w tym liście.... Interesujące.
Aww świetnie, że Zayn tak troszczy się o swojego przyjaciela, to urocze
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybko, żebym nie umarła z ciekawości
Weny życzę
Magda ;)
Ja tutaj co godzinę wchodzę, by napisać pierwsza komentarz, i za każdym razem jestem przynajmniej dziesiąta xD
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, choć smutny. Mam nadzieję, żę Lou szybko się pozbiera! ;/
A jeśli chodzi o nowe opowiadanie, to to jest najlepszy pomysł, na jaki mogłabyś wpaść :) Wspaniale piszesz ♥
Ten rozdział jest naprawdę dobry. Strasznie podoba mi sie ten wewnętrzny monolog Lou.Świetnie napisany. Biedny Lou te mocje targające nim z jednej strony nienawiśc z drugiej wielka miłość> ktos kiedys powiedział ze od nienawiści do miłości tylko jeden krok. Miał rację. Podoba mi sie Zayn taki prawdziwy przyjaciel. Proszę niech Louis nie robi nic głupiego... Harry walcz jełopie idz i walcz w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Pisz pisz czekam na cd. chociaż jak piszesz to juz prawie koniec. Nowe mam nadzieję też będzie dobre. Starsza mlodziez
OdpowiedzUsuńKONIEC ?! Proszę o więcej bo to jest Zajebiście zajebiste
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger :)
OdpowiedzUsuńWięcej na; http://harry-dark-styles-and-boo-bear.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html <3
Gratulację Xx
Rozdział wyszedł ci naprawdę świetnie. :)
OdpowiedzUsuńDobrze opisałaś cierpienie Louisa. Zayn ma rację..trochę pobytu u rodziny dobrze mu zrobi, by sobie poukładać wszystko.
Jeszcze tylko dwa rozdziały do końca...powiedz, proszę, że ta historia skończy się dobrze.
Czekam na następny.
http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/
Świetne :) I mam nadzieję, że Lou i Harry się pogodzą. :c
OdpowiedzUsuń