sobota, 1 czerwca 2013

Chapter 9. "...wybaczenie? Dla ciebie zrobie wszystko."

| Michael Buble - Cry Me A River |


Znowu tu byłem. Była noc, ciemno. Rozglądałem się bacznie, chcąc jak najszybciej stamtąd zniknąć, ale miałem wrażenie, że kręcę się w kółko. Po raz kolejny przechodziłem koło tego znaku. Zatrzymałem się, patrząc na wszystko co znajdowało się obok. Chciałem zadzwonić, lecz nie znalazłem telefonu. Jak to go nie miałem? Ja zawsze noszę komórkę. Westchnąłem głośno i ruszyłem na przód. Wyszedłem na jakiś chodnik i kierowałem się przed siebie. Podniosłem głowę i dostrzegłem migający napis jakiegoś klubu. Szedłem obojętnie obok budynku, gdy nagle ktoś przebiegający obok zahaczył o moje ramie, przewracając mnie. Upadłem na plecy i jęknąłem cicho z bólu. Próbowałem się podnieść, gdy nagle zobaczyłem podaną mi dłoń. Bez zastanowienia chwyciłem ją, pociągając się do góry. Otrzepałem kolana i uniosłem spojrzenie na mojego wybawcę, na widok którego zaschło mi w gardle, a ręce zaczęły się pocić. Był nieco wyższy ode mnie z burzą miękkich, czekoladowych loków na głowie, zaczesanych na jedną stronę. Biała, obcisła bokserka z dekoltem, opinała jego muskularne ciało, a narzucona na nią koszula w kratę, była niedbale rozpięta i lekko pomięta przy kołnierzyku. Nogi odziane miał w czarne, niezwykle obcisłe i podkreślające kształty rurki. Na szyi wisiało kilka łańcuszków. Powoli przeniosłem wzrok na jego twarz i zamarłem. Jego jasno zielone oczy wpatrywały się we mnie z kokieteryjnym uśmieszkiem, przygryzając seksownie wargę. Wyglądał jak bóg.
- Dziękuję. – mruknąłem cicho, cofając się o krok. Chłopak uśmiechnął się lekko, przewracając oczami.
- Nie ma za co. – powiedział niskim, ochrypłym głosem, na dźwięk którego zmiękły mi nogi. Widział jak to na mnie działa i uśmiechnął się kpiarsko.
- Em… to ja już pójdę. Dzięki i do zobaczenia. – mruknąłem, opuszczając wzrok i zacząłem iść, omijając go, lecz złapał mnie za ramię i zatrzymał mnie.
- Może zostań ze mną? – zapytał. – Skoczymy do klubu, poznamy się. – zasugerował.
- Nie dziś. Śpieszę się. – odpowiedziałem cicho. Zaczynałem się bać, gdy patrzył na mnie tymi teraz już ciemnymi oczami. Tak szybko zmieniły kolor. Jak?
- Oj tam, chwila cię nie zbawi. – mruknął i zaczął iść w moją stronę, na co ja zacząłem cofać się do tyłu. Po chwili poczułem za plecami zimną ścianę jakiegoś budynku. Oddychałem płytko, patrząc na niego z przerażeniem. – Nie bój się mnie.- jęknął mi cicho, do ucha, muskając je ustami, na co zadrżałem. Poczułem jego dłonie na moich biodrach.
- Zostaw mnie. – szepnąłem cicho, zaciskając powieki. Poczułem jego usta na moim policzku, powoli kierowały się w stronę moich ust. Zadrżałem, czując go tak blisko, a po chwili jego usta wylądowały na moich, miażdżąc je w pocałunku. Jęknąłem głośno, czując jak zaciska dłonie na moich pośladkach, ściskając je niemiłosiernie. Próbowałem się wyrwać, a nie mogłem. Nie dawałem rady. Trzymał mnie mocno, blisko siebie, całując zachłannie moje wargi, a nogi ugięły się pode mną. Czułem jak ciepło rozlewa się po moim podbrzuszu, spływając niżej, rozkosznymi falami. Nie, nie, nie. - myślałem błagalnie, modląc się, by odsunął się ode mnie. A on wręcz przeciwnie. Przycisnął mnie do ściany budynku i sunął dłonią po mojej klatce piersiowej w dół, odrywając się i szepnął mi do ucha.
- Już nie żyjesz kochanie. - po czym złapał moje gardło, ściskając mocno. Jęknąłem, szarpiąc się i próbując wyrwać. Nie mogłem. Czułem gorzkie łzy, płynące po moich policzkach strumieniami. Zaciskał dłonie coraz mocniej, a ja zacząłem się krztusić. Brakowało mi powietrza, dostępu do tlenu. Widziałem jak zaciska usta w szyderczym uśmiechu i ściska dłońmi mocniej, aż zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Puścił mnie, a ja upadłem tracąc świadomość, czując jeszcze tylko mocne uderzenia na brzuchu.


        Otworzyłem gwałtownie oczy, podnosząc się i złapałem swoją szyje, oddychając z ulgą. Mój oddech był przyspieszony, czułem szybki puls w żyłach. Rozejrzałem się przerażony po pokoju i spojrzałem na zegarek. 5.45. Jęknąłem i opadłem na poduszki, przyciskając ciągle dłonie do swojej szyi, czując jakby ktoś przed chwilą mnie tam ściskał. Jęknąłem cicho i powoli wstałem, przeciągając się. Wiedziałem, że i tak już nie zasnę, więc jak jest sens w leżeniu w łóżku. Wszedłem do łazienki i wziąłem szybki, gorący prysznic, wycierając się i ubrałem dresy oraz bluzę, schodząc na dół. Szedłem do kuchni, włączając wodę i zrobiłem sobie kubek herbaty, siadając przy stole i zacząłem przeglądać książki, leżące na nim. Mam dziś egzamin i muszę sobie przypomnieć kilka rzeczy.
         Godzinę i trzy kubki kawy później siedzenia nad książkami i powtarzania tego samego w kółko po moim mieszkaniu rozległo się pukanie. Westchnąłem i powoli wstałem, udając się do wejścia. Pewnie jak zawsze Zayn o tej porze. - pomyślałem i bez patrzenia kto przyszedł, otworzyłem. Było to jednak błędem, bo na progu zastałem ostatnią osobę, którą w tej chwili miałem ochotę widzieć

- Co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś, że...mieszkam tutaj? - zapytałem cicho, patrząc na mojego gościa.
- Musimy.. musimy pogadać. - powiedział Harry, wchodząc bez pozwolenia do środka. Stałem przez chwilę, patrząc pusto w otwarte drzwi, po czym potrząsnąłem głową, zamykając je i powolnym krokiem ruszyłem za nim. Stał obok okna, wyglądając przez nie i widziałem, ze był zdenerwowany. Jego mięśnie już z daleka widać było, iż były bardzo spięte, a szczęka zaciśnięta. Niepewnie stanąłem kilka kroków od niego, chrząkając nieznacznie, chcąc zwrócić jego uwagę. Nie wiedziałem po co przyszedł i szczerze? Nie chciałem wiedzieć. Jeśli chciał mi wyjaśniać o co wtedy chodziło, nie chcę go słuchać. Mam dość bycia dziwką. Mam dość tego, że każdy myśli, iż może się mną pobawić. Chłopak westchnął i powoli przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
- Czego chcesz? - zapytałem otwarcie, patrząc na niego beznamiętnie.
- Chcę wyjaśnić. - powiedział cichym, niskim głosem, a ja poczułem dreszcz w dole pleców. Jego głos był napięty i twardy, a jednocześnie miękki i delikatny. No boże, jak tak można.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Nie mamy czego sobie wyjaśniać. - powiedziałem cichym, poważnym głosem, starając się by mi nie drżał.
- Louis! - powiedział chłopak podchodząc di mnie, ale ja instynktownie cofnąłem się do tyłu, unikając bliższego kontaktu. Jego twarz wyrażała rozdrażnienie i determinacje.
- Nie mamy o czym rozmawiać, rozumiesz? - warknąłem cichym głosem. - Zabawiłeś się mną. Nie chce słyszeć, że ci przykro. Nie chcę słyszeć, że nie chciałeś. Nie chcę nic słyszeć.
- Pozwól mi to wyjaśnić. - powiedział chłopak, próbując podejść do mnie, ale ja odsuwałem się od niego za każdym razem.
- Nie chcę nic wiedzieć na ten temat, rozumiesz? Nie interesuje mnie twoje życie. - powiedziałem i to było moje pierwsze kłamstwo. Interesowało mnie i to bardzo. Chciałem wiedzieć co robi, czym się zajmuje, co go interesuje. Chciałem być częścią jego życia, ale nie mogłem. Nie chciałem, żeby znowu mnie tak potraktował. Nie chciałem tego. Spojrzałem chłopakowi w oczy i zobaczyłem jak przypatruje mi się intensywnie, aż za bardzo, gdyż poczułem pieczenie policzków. Odwróciłem wzrok i podszedłem do stołu, siadając i zacząłem pakować książki do torby.
- Pozwól mi to wyjaśnić. - powiedział chłopak, a ja spojrzałem na niego kątem oka. Westchnąłem cicho zrezygnowany i ruchem ręki kazałem mu kontynuować, choć wiedziałem, że to nic nie zmieni. Nie zmienię zdania. - Louis, wiem jak to wyglądało. Dość dziwna sytuacja z Josh'em, ale na prawdę on nic dla mnie nie znaczy. To co się między nami działo nic nie znaczy. - powiedział chłopak. Odwróciłem się i spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Czyli dotykanie kogoś w ten sposób nic nie znaczy, tak? Czyli patrzenie na kogoś w ten sposób nic nie znaczy, tak?! - pytałem, podnosząc głos. - Czyli całowanie...
- Louis, przestań..
-...kogoś w ten sposób nic nie znaczy dla ciebie, tak?! - zapytałem, szczerze zraniony jego słowami. Spojrzałem na niego oczami pełnymi bólu, po czym odwróciłem się, łapiąc torbę.
- Louis, wysłuchaj mnie. Nie to miałem na myśli.. - próbował tłumaczyć się chłopak.
- Właśnie to miałeś na myśli. Właśnie to. - warknąłem, odwracając się gwałtownie, stając nim twarzą w twarz. - To co się między nami stało nie miało znaczenia, słyszysz? Nie miało. - powiedziałem dobitnie, raniąc sam siebie tymi słowami.
- Dobrze wiesz, że miało! Miało to jebane znaczenie, rozumiesz?! - krzyknął chłopak, a ja zamarłem słysząc groźną nutę w jego głosie i przerażający błysk w jego oku, na który cofnąłem się kilka kroków w tył. - Miało znaczenie dla mnie. Duże znaczenie. - powiedział, idąc w moją stronę, a ja instynktownie cofałem się do tyłu, aż w końcu napotkałem przeszkodą w postaci ściany. Nie miałem już jak uciec. Chłopak podszedł blisko mnie, stając dosłownie milimetry ode mnie i musiałem zadrzeć głowę w górę, by móc spojrzeć mu w oczy. Z blisko są jeszcze bardziej zielone niż wydawało mi się wcześniej. Wokół źrenicy ma blado żółte plamki, a całe oczy są jasną, promienistą zielenią. Piękną zielenią. - pomyślałem, lecz zaraz sprowadziłem się na ziemię. O czym ja myślę?! Jestem na niego zły. Mam być na niego zły. Ale czy jestem? Nie. Nie jestem zły. Nie umiem być. Wierzę mu, że to nic nie znaczyło. W końcu, każdemu może się zdarzyć, czyż nie? Więc dlaczego miałbym mu nie uwierzyć. Choć z drugiej strony, może kłamać. Och Louis, jesteś debilem! - warknęła moja podświadomość. Chłopak mówi, że wasz pocałunek miał dla niego znaczenie, a ty się wahasz?! Czy to nie o nim myślałeś przez ostatnie kilka dni?! Czy to nie o nim śnisz. Co prawda zabija cię prawie, ale no. Czy to nie on zaprząta ci umysł od tak długiego czasu?! Tak on. Więc ogarnij tę swoje dużą dupę i zaufaj mu. A co jeśli go zawiedzie?! - odezwało się moje drugie ja. Pięknie. Teraz chcą toczyć bitwę? Normalnie czuje się jakbym miał diabełka i aniołka na ramionach. Zachciało im się teraz jebanej kłótni. No bez jaj! Westchnąłem cicho i ponownie zatopiłem swoje spojrzenia w oczach Harry'ego. Chłopak przypatrywał mi się uporczywie. Nagle podniósł dłoń i położył na moim policzku, a ja zamarłem. Co chce zrobić? Zupełnie znikąd pojawiła mi się przed oczami scena z mojego snu. Całuje mnie, a później dusi. Mimowolnie zadrżałem, co nie uszło uwadze chłopaka, ale pozostawił to bez komentarza.
- To miało dla mnie duże znaczenie, Lou. - powiedział cicho, patrząc mi w oczy. Naprawdę to jest piękna zieleń. - pomyślałem czule. - Pocałunek z Josh'em to był tylko zakład. Założyliśmy się i tak wyszło, kochanie. - powiedział, a moje wnętrzności zawirowały słysząc ten wyraz z jego ust. kochanie. Och, jak to słodko brzmi. A tym bardziej w jego ustach. - Uwierz mi. - powiedział cicho. Dlaczego tak nagle zaczęło mu zależeć na tym czy mu wierze, czy nie? Jeszcze niedawno chciał mnie zgwałcić w klubie.
- Dlaczego? - zapytałem, nie zdając sobie na początku sprawy, że to zrobiłem. - Dlaczego nagle zależy ci na tym, aby uwierzył? Jeszcze niedawno chciałeś mnie zgwałcić. Jeszcze niedawno po prostu miałeś gdzieś co czuję, gdy mnie poniżasz, upokarzasz. Dlaczego nagle ci się odmieniło? Dlaczego teraz...tak ci zależy? - zapytałem, odsuwając się od niego bokiem i stanąłem obok niego, cofając się w razie czego kilka kroków.
- Louis, to nie tak. Wcale nie chciałem ci wtedy nic zrobić. Wtedy... Po prostu mi się spodobałeś okej? Nie wiedziałem jak mam zwrócić twoją uwagę, więc udawałem uroczego skurwiela.
- Uroczego? - mruknąłem zszokowany. - Serio? Twoim zdanie straszenie mnie, praktycznie próba gwałtu była urocza!? Chyba nie znasz znaczenia tego słowa! - fuknąłem.
- Przestań. Przecież nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił. Chciałem cię jedynie postraszyć. Tyle. Nie gniewaj się.
- Nie gniewaj się!? - warknąłem. - Jak śmiesz! Potraktowałeś mnie jak dziwkę! Jak nic nie znaczącą osobę, którą wolno ci macać kiedy sobie tylko chcesz! - krzyknąłem, czując jak blednę.
- Nie chciałem...
- Nie interesuje mnie czego chciałeś, a czego nie! Potraktowałeś mnie tak! Czy ktoś kiedyś potraktował tak ciebie? - warknąłem, patrząc na jego twarz. - Widocznie nie. Więc nie masz zielonego..- och znowu ta zieleń. - pomyślałem. -...pojęcia jak to kurwa jest! - krzyczałem, czując jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Odwróciłem się do niego tyłem, ocierając pojedyncze kropelki ze skóry i położyłem torbę na blacie, włączając wodę w czajniku. Słyszałem oddech chłopaka, który stał tuż za mną. Pociągnąłem nosem i odwróciłem się powoli w jego stronę.
- Nie chciałem, żebyś się tak poczuł. - powiedział cicho, patrząc w swoje buty. Och wydaje się taki bezbronny i naprawdę jest skruszony. - pomyślałem czule, patrząc na niego. - Naprawdę Lou. Nie chciałem, żebyś to tak odczuł. Wcale nie to miałem na myśli. W sumie to sam nie wiem co sobie myślałem. Przepraszam cię. - powiedział cicho, unosząc głowę w górę i spojrzał mi skruszony w oczy. Westchnąłem i zagłębiając się w jasność jego tęczówek, wiedziałem iż przegrałem.
- Rozumiem. Nie gniewam się. - powiedziałem cicho, odwracając się i zaparzyłem dwa kubki herbaty owocowej, słodząc. Postawiłem kubki na stoliku i ruchem dłoni zaprosiłem go do stolika. Niepewnie usiadł obok mnie i wziął swój kubek w dłonie. - Na serio się nie gniewam już Harry. - powiedziałem, delikatnie muskając jego dłoń swoją. Poczułem przyjemny dreszcz w dole pleców, ale opanowałem swoje reakcje.
- Na pewno? - zapytał niepewnie, upijając łyk swojego napoju.
- Na pewno, Harry. - odpowiedziałem, pijąc swój napój. spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że jest już po siódmej. - Nie chcę być niegrzeczny, ale mam za chwilę zajęcia i musze iść się przygotować.
- Rozumiem, Lou. A...a mogę cię odprowadzić na uczelnie? - zapytał nieśmiało chłopak, a moje serce rozpłynęło się.
- Jeśli ci się chce to pewnie. Tylko poczekaj, bo muszę się przebrać. - powiedziałem, posyłając mu szczery uśmiech i udałem się szybko na górę, ubierając miętowe rurki, białą koszulkę i kurtkę jeansową. Włosy ułożyłem w nieład i spryskałem się delikatnymi perfumami,  ubierając jeszcze vansy i zszedłem na dół. Już z korytarza usłyszałem, że chłopak z kimś rozmawia. Nie chciałem podsłuchiwać, ale mówił tak głośno, iż usłyszałem końcówkę.
-...zrobiłem. Nie było problemu. Wszystko zgodnie z planem. - zakończył Harry i rozłączył się, gdy wszedłem do kuchni. Uśmiechnął się, lustrując mnie nieśmiało wzrokiem. Jak z tak zaborczego i pewnego siebie chłopca, zrobił się tak niepewny i nieśmiały. - Ładnie wyglądasz i pachniesz.
- Och. - mruknąłem zaskoczony jego słowami, rumieniąc się lekko. - Dziękuję. To co możemy iść?
- Tak pewnie. - powiedział chłopak, wstając i podał mi moją torbę z uroczym uśmiechem dziecka. Gdy tak się uśmiechał w jego policzkach pojawiły się małe, kochane dołeczki. Aww to takie urocze. - zagruchała moja podświadomość, a ja chcąc nie chcąc musiałem się z nią zgodzić.
- Możemy iść. - powiedziałem cicho, otwierając drzwi wejściowe i przepuściłem chłopaka pierwszego, zamykając je na klucz i powoli wyszliśmy na chodnik, kierując się w stronę mojej szkoły. - A ty nie musisz być w szkole? - zapytałem, chcąc przerwać milczenie.
- Mam dziś na dziesiątą dopiero. - powiedział szybko chłopak, a ja pokiwałem głową. - O której kończysz, Lou?
- Dziś o trzynastej, a pracuję od osiemnastej. A dlaczego pytasz? - zapytałem, zerkając na niego katem oka.
- Będę na ciebie czekał i gdzieś cię zabieram. - powiedział tajemniczo, a ja spojrzałem na niego zaintrygowany. Proponuje mi spotkanie po szkole?! Och, boże! Nie pytałem, bo wiedziałem iż i tak mi nie powie. Po chwili byliśmy już pod uczelnią i niezręcznie zatrzymaliśmy się przed wejściem, patrząc na siebie nieśmiało.
- Czyli..em widzimy się po południu, tak?
- Tak. O trzynastej będę tu czekał na ciebie. - powiedział chłopak,
- To dobrze, bo mam do ciebie pewną sprawę. - powiedziałem i spojrzałem na zegarek. - No nic. Ja uciekam, bo spóźnię się na pierwszy wykład. - powiedziałem, uśmiechając się lekko.
- Pewnie. Do zobaczenia później, Lou. - zamruczał chłopak i szybko nachylił się, składając na moim policzku czułego całusa, mrugając okiem i przeszedł na drugą stronę ulicy, znikając między budynkami. Dotknąłem swojego policzka i westchnąłem, kierując się do szkoły. To może być dobry dzień. - pomyślałem.

___________________________

Tak więc jestem z numerem dziewięć. Od razu mówię, że ta nagła zmiana nastawienia Harry'ego jest celowo zrobiona tak szybko. Coś później z tego wyniknie. Podoba Wam się? Starałam się napisać go dłuższego i jakoś wyszło. Ma ponad pół tysiąca więcej słów. Komentujcie i klikajcie w reakcje, pyszczki! Następny pojawi się standardowo za tydzień ;)) Do zobaczenia! <3

17 komentarzy:

  1. O Boże, jesteś moim wybawieniem... tak cholernie mi się nudziło, nie miałam co czytać i jak weszłam na bloggera i zobaczyłam, że dodałaś rozdział to się cholernie ucieszyłam ;)
    I ja się domyślam o co kaman Harremu ;D Louis jest taki nieświadomy... :>

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurcze, jaki świetny rozdzial. czuje ze po tej tajemniczej rozmowie Harryego przez telefon cos aie bedzie dzialo. to fajnie *..* juz sie nie moge doczekac co sie dalej wydarzy :))))) @wercia7777

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodzę z dworu, patrzę na twittera a tu taka wspaniała wiadomość. Jedna rzecz, która mnie dzisiaj ucieszyła.
    Rozdział świetny i pierwszy raz nie mam przed oczami co mogło by się dalej stać. Harry się zmienił, a jak wiadomo ludzie się tak szybko nie zmieniają...

    Pozdrawiam! @OneMomentTo

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobać to i sie podoba!! Ale dalej tajemnicze!! fajnie, ale boje sie co on Lou może zrobić, Nie wierze ze Harold tak ot się zmienił. Mam nadzieję że Louis nie będzie bardzo cierpiał!! Nie lubię plakać. Czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń
  5. a znowu zapomnialam sie podpisać. Starsza młodzież

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział czekam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle świetny rozdział ! c; i taki tajemniczy :> Super ;) czekam na nastepny x

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze. Miałam łzy w oczach przy czytaniu rozmowy Lou i Hazzy. Kocham to opowiadanie. Chcę następny rozdział! ; D

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest cuudowny! Przeraził mnie trochę sen Lou, tym bardziej że potem częściowo się spełnił. Wizja duszenia nie jest zbyt miła, jeszcze girzej gdy robi to osoba do której możesz coś czuć. Nagłe zmiany w charakterze nigdy nie zwiasują niczeg odobrego. A szczególnie jeśli ktoś nagle staje się miły i tak mu zależy. Ze skurwiela nie zrobi się romantyk w ciągu 1-2 dni. Oh.. Lou, masz się o co martwić. Harry zadaje się z niesodpowiednimi ludźmi, szef cię przed nim ostrzegał. Tylko mi nie mów że Haz rozmawiał z tym gościem co wcześniej była wspomniana rozmowa o zabiciu kogoś. Tylko mi nie mów że to Louis ma być tym trupem. A co jeśli tak na być? Czy to dlatego Styles jest dla niego taki miły? Ma zamiar go zabić? Czy sny okażą się proroczymi? A może Harry wcale nie gadał z tym człowiekiem? Może chodziło o coś całkiem innego? Czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam już naprawdę dużo blogów o Larrym, ale żaden nie zaintrygował mnie tak, jak Twój. Mam, nadzieję, że będzie dużo więcej rozdziałów.
    Uwielbibiam Twojego bloga!♥

    OdpowiedzUsuń
  11. O Boże, nie mogę się doczekać następnego rozdziału i w ogóle, nie wiem może już to pisałam, ale proszę tylko o jedno, niech ta historia skończy się dobrze i niech Lou z Harry'm żyją długo i szczęśliwie....... nie lubię płakać jak jest blog ze śmiercią czy coś w tym stylu. Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skończy się dobrze :* obiecuje ze nikt nie umrze ;)

      Usuń
  12. Coś mi nie pasuje. Nie chcę się czepiać, ale Louis jest w opowiadaniu tak strasznie naiwny i nagle z rozwścieczonego, mówi Hazzie, że się nie gniewa.
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale zachowanie Hazzy się choć trochę wyjaśni, bo jest podejrzane. ; )

    Narry i Nouis - zapraszam.
    completely-different-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, ze tak jest ale to jest zrobione celowo ;) z biegiem czasu wszystko się wyjaśni :)

      Usuń
  13. to jest prowadzone w tak mrocznym charakterze, że naprawdę aż się boję, że ktoś ważny zginie w następnym rozdziale ;d
    ale to dobrze, lubię czytać takie rzeczy, do następnego ;*
    @lifetastegreat

    OdpowiedzUsuń
  14. Awww ciekawe co ten Hazza kombinuje...mam cichą nadzieje że zamierza skrzywdzić naszego kochanego Lou ^^ Troszkę przemocy oraz nie pewności bardzo dobrze robi związkowi. Cierpliwie czekam do niedzieli :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu.. to jest ŚWIETNE !! Raz czytałam jeszcze jedno twoje opowiadanie i spodobało mi się tak samo jak to. Ty dziewczyno poprostu masz DAR. Aż ci zazdroszcze

    OdpowiedzUsuń