| UWAGA! Więcej przekleństw niż zwykle. |
Westchnąłem i ubrałem kurtkę jeansową, zakładając torbę na ramię i zamykając szafkę. schowałem kluczyk do kieszeni i skierowałem się do bocznego wyjścia z klubu.
- Louis! - usłyszałem nagle krzyk, gdy już miałem wychodzić. odwróciłem się i zobaczyłem Nick'a, idącego w moją stronę.
- Tak, szefie? - zapytałem, zatrzymując się i przeczesałem swoje włosy palcami.
- Mógłbyś przyjść na chwilę do mojego gabinetu? Chciałbym z tobą porozmawiać. Wiem, że jesteś zmęczony po całej nocy, ale to zajmie tylko parę minut.
- Pewnie. - odpowiedziałem szybko, idąc za nim. Zrobiłem coś źle? Czyżby chciał mnie zwolnić? A co jeśli przez ten incydent dziś w nocy już nie chce, żebym tutaj pracował? Takie myśli chodziły po mojej głowie, gdy kierowałem się do gabinetu Nick'a.
- Proszę, siadaj. - powiedział, wskazując mi fotel na przeciwko swojego biurka. Potulnie usiadłem i czekałem, aż powie mi co zrobiłem źle. Mężczyzna podszedł do wielkiej, drewnianej, pomalowanej na ciepły brąz szafy i wyciągnął z jednej z szuflad dużą kopertę. Moje zwolnienie? - pomyślałem, czując jak trzęsą mi się dłonie. Usiadł za swoim biurkiem, patrząc na mnie. Położył kopertę na biurku i powiedział.
- Louis. Pracujesz dla mnie już miesiąc. Wiem, iż na początku powiedziałem, że przyjmuję cię na trzy miesiące na próbę, ale zmieniłem zdanie. - zamarłem słysząc jego słowa. Czyli on serio chciał mnie zwolnić? - Proszę weź kopertę i otwórz ją teraz. - powiedział, podając mi szary papier. Drżącymi dłońmi rozerwałem ją i powoli wyciągnąłem to co znajdowało się w środku. W moich dłoniach spoczywał plik pieniędzy i dwie kartki, zszyte zszywaczem. Spojrzałem zdziwiony na pieniądze, po czym zacząłem studiować oczami to co było zapisane na kartce i o mało nie pisnąłem z zachwytu. - Bardzo mi się spodobało to jak pracujesz, Lou. Jesteś niezwykle konsekwentny w tym co robisz, masz podejście do ludzi i wiesz jak z nimi rozmawiać. Nikt przez ten miesiąc się na ciebie nie skarżył, a wręcz przeciwnie. Chwalono cię, że robisz najlepsze drinki i pytano, jak to możliwe, że tak przystojny chłopiec stoi za ladą, a nie wstępuje na scenie z innymi. Dlatego chciałbym ponowić z tobą umowę, tym razem już na stałe, oczywiście jeśli będzie taka potrzeba to oczywiście, będziesz mógł się zwolnic, bez ponoszenia żadnych kosztów. Twoja pensja będzie wynosić 3,500 funtów miesięcznie brutto. Co o tym myślisz? Chciałbyś nadal dla mnie pracować, Louis? - zapytał mężczyzna, a ja uniosłem swoje spojrzenie na niego.
- Oczywiście, ze chcę. To dla mnie przyjemność, pracować tutaj. Bardzo lubię to miejsce. Więc jeśli trzeba, podpisuję te umowę już teraz. - powiedziałem, kładąc kartki na biurku i szybko podpisałem się w rogu, na dole strony, dając kartkę mężczyźnie.
- Bardzo się cieszę z naszej współpracy, Lou. Możesz już iść, tylko tyle od ciebie chciałem. Ach i te pieniądze to zapłata za przepracowany już miesiąc. - powiedział Nick. Wstałem i podałem mu dłoń, żegnając się. Odwróciłem się i już miałem wychodzić, gdy usłyszałem.
- Louis? Wiesz, mam dla ciebie pewną radę. Widzę, że interesujesz się Harry'm. - powiedział, a ja zamarłem na te słowa i instynktownie musnąłem swoje usta palcami, które jeszcze kilka godzin temu stykały się z ustami chłopaka. Spojrzałem niepewnie na moje pracodawcę, myśląc, co takiego ma zamiar mi powiedzieć. - To nie jest chłopak dla ciebie. Uwierz, wiem co mówię i powiem tylko tyle, że przez niego będziesz miał same kłopoty. Jest niebezpieczny i bardzo mylący, jeśli chodzi o jego osobowość. To tyle. Do jutra. - powiedział, a ja skinąłem tylko głową, wychodząc z pomieszczenia. szybkim krokiem skierowałem się do bocznego wyjścia i wyszedłem na chodnik, a moja twarz owiało rześkie powietrze. Oparłem się o ścianę budynku, dotknąłem swoich ust i westchnąłem. Co to wszystko ma znaczyć? - pomyślałem i powoli skierowałem się wąską uliczką do drogi głównej. Przechodząc na łączeniu ulic, usłyszałem ten charakterystyczny głos.
- Było przyjemnie.
- Spotkamy się jeszcze? - zapytał nieznany mi głos, a ja stanąłem, chowając się za ścianą jakiegoś domu i obserwowałem ich z bezpiecznej odległości. Harry stał oparty o ścianę i przyglądał się chłopakowi, stojącemu na przeciwko niego, dość blisko stojącego jak na mnie. nieznajomy był takiej wysokości jak lokowaty. Miał dłuższe włosy, ułożone w misterny nieład na głowie. Ubrany w czarne, obcisłe rurki i białą bokserkę, opinającą jego bicepsy oraz narzuconą na to koszule w kratę.
- Zobaczymy. - zamruczał Harry i wyciągnął dłoń, a chłopak położył na niej jak sądzę pieniądze. Zielonooki uśmiechnął się swoim charakterystycznym uśmiechem, a drugi przycisnął się do niego i powiedział mu do ucha, na tyle głośno, ze ja też usłyszałem.
- Jesteś w tym niesamowity, kochanie. Spotkajmy się jutro.
- Znasz zasady, Josh. Wiesz z czym to się wiąże. - wymruczał Harry, kładąc dłoń na jego biodrze, a ja poczułem bardzo dziwne uczucie rozlewające się w moim brzuchu.
- Wiem, kochanie. Spokojnie mam wystarczająco dużo kasy. - zamruczał chłopak i odsunął twarz, po czym zaatakował usta lokowatego swoimi. Poczułem uścisk w okolicach serca i piekące łzy pod powiekami. Zielonooki objął go w pasie, a drugą dłoń zacisnął na jego pośladku, ściskając mocno. Jęknąłem cicho i przycisnąłem dłoń do swoich ust, powstrzymując wyrywający się szloch z mojego gardła. Obcy objął jego kark, a drugą dłonią sunął po jego klacie do paska spodni, po czym zacisnął dłoń na jego kroczu, a ja nie wytrzymałem. Z moich oczu popłynęły łzy, a z gardła wydarł się szloch. Obaj mężczyźni musieli to usłyszeć, bo oderwali się od siebie i spojrzeli w moją stronę. Ciemne spojrzenie Harry'ego natychmiast zmieniło się w lekko przerażone gdy mnie dostrzegł. Spojrzałem na niego i jedynie pokręciłem głową na boki, posyłając mu smutne spojrzenie i odezwałem się cicho, odchodząc.
- Wybaczcie, nie chciałem... - po czym szybkim krokiem, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem, skierowałem się w stronę mieszkania.
- Louis! Zaczekaj. - usłyszałem jeszcze za sobą, ale szybko pobiegłem do siebie, nie zwracając na to uwagi. Wybiegłem do domu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Kierując się do sypialni, gdzie rzuciłem się na łóżko, wybuchając niepohamowanym płaczem. Skuliłem się i szlochałem w poduszkę. Dlaczego? Dlaczego to zrobił? Przecież wcześniej mnie całował. Wcześniej, dosłownie kilka godzin wcześniej mówił, że nikt nie ma prawa mnie dotknąć. Dlaczego teraz całował tego chłopaka? Dlaczego go dotykał? Dlaczego?! Jęknąłem cicho i podniosłem się, zrzucając z siebie ubranie i w samych bokserkach skierowałem się do łazienki, wchodząc pod gorący prysznic. Po moich policzkach płynęły łzy, a ja trząsłem się po mimo gorącej wody na moim ciele. Po chwili wyszedłem, wycierając się w puchowy ręcznik i ubrałem dresy, wskakując pod kołdrę i okryłem się nią, szlochając cicho w poduszkę. Nie rozumiem. czemu się tak zachował? Czy to, że mnie pocałował nic dla niego nie znaczyło? Zrobił to ot tak po prostu, bo nagle tak chciał. Znowu poczułem się jak ostatnia dziwka. Przelizał, poszedł do następnego. Wtuliłem w siebie poduszkę i łkałem, dusząc się lekko. Dlaczego się tak czuje? Dlaczego czuje się zdradzony? Porzucony, skrzywdzony, wykorzystany? I nagle trafiło to do mnie. Tak po prostu, pojawiło się w umyśle. Tuż przed zamknięciem oczu, tak po prostu przyleciała ta myśl. Zależy ci na nim. W chuj zależy...
~**~
- Czy każdy z Was znalazł już swoją inspiracje? - zabrzmiało pytanie na zajęciach, następnego dnia rano. Uniosłem głowę, patrząc na profesora i resztę uczniów, którzy zaczęli podnosić dłonie w górę na potwierdzenie. Nawet Zayn ją uniósł. Westchnąłem i jako ostatni uniosłem ją również, bo w końcu znalazłem ją, czyż nie? Co z tego, że zraniła mnie w chuj mocno i jeszcze bardziej i nie mam zamiaru z nią więcej rozmawiać. Westchnąłem cicho i wróciłem do bazgrania po swoim zeszycie. Poczułem na sobie zmartwione spojrzenie mojego przyjaciela. Gdy zobaczył mnie rano w drzwiach mieszkania, nalegał bym został w domu. Był szczerze przerażony tym jak wyglądałem. Sińce pod oczami, przekrwione oczy, włosy w kompletnym nieładzie. Jak to określił: wyglądałem jak sto nieszczęść. Zabrzmiał dzwonek, więc powoli wsadziłem zeszyt i książkę do torby i ze spuszczoną głową wyszedłem z klasy, kierując się w stronę stołówki.
- Co jest, kochanie? - zapytał Zayn, który zmaterializował się przy moim boku i objął mnie czule ramieniem.
- Nic. Idziemy coś zjeść? - zapytałem, wskazując na stołówkę.
- LouLou. Przecież skończyliśmy już lekcje, chcesz jeść tutaj? Chodźmy na jakąś pizzę czy coś. - zaproponował mulat.
- Zapomniałem. - westchnąłem i odwróciłem się, idąc do wyjścia. Słyszałem, że chłopak idzie za mną, ale nie odwracałem się, pogrążając w swoich myślach. Znowu czułem to samo. Znowu byłem załamany. Uniosłem głowę i wśród uczniów siedzących na dziedzińcu dostrzegłem jego. Ten sam chłopak. Ten Josh. Ten, który zabrał mi mojego Harry'ego. HEJ! STOP! To nie jest mój Harry. To jest Harry'owy Harry.
- Boże, jesteś kompletnym idiotą. - jęknąłem do siebie cicho i stanąłem obserwując ciemnowłosego. Podszedł do jakiegoś niewiele niższego chłopka i nachylił się całując jego usta. No kurwa mać! O co w tym wszystkim chodzi.
- Ugh. - jęknąłem głośno i na piecie odwróciłem się, kierując do wyjścia.
- Lou! Kurwa mać, weź mi wyjaśnij o co w tym wszystkim chodzi, bo nie ogarniam. - westchnął, idący za mną mulat. Zatrzymałem się i odwróciłem do niego przodem, mówiąc głosem pełnym złości.
- Malik, skończ do kurwy nędzy! Nie widzisz, że i bez twoich jebanych pytań, mam tego wszystkiego dość?! Nie dość, że ten chuj zrobił mi nadzieje, obronił przed jakimś tępym skurwysynem w klubie, to na dodatek ma kogoś, z kim wczoraj prawie się przeruchał przy ścianie, a najlepsze jest to, że ten jego jebany kutas Josh ma kogoś i oszukuje go. Wiec ja cię, kurwa proszę. Łaskawie oszczędź mi tych jebanych pytań, bo zaraz kogoś rozpierdole. - wydarłem się, patrząc na Zayn'a. Chłopak stał osłupiały, po czym podszedł do mnie, ocierając łzy z moich policzków. Nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem płakać, po czym przygarnął mnie do ciasnego uścisku, całując mnie w czubek głowy. Płakałem w jego ramie, trzęsąc się.
- Już dobrze, LouLou. - wyszeptał czule do mojego ucha, głaskając moje plecy.
- Nie jest dobrze. Zależy mi na nim. - szepnąłem cicho.
- Ale na kim? Bo dalej nie wiem o kogo chodzi. - westchnął chłopak, a ja zaśmiałem się przez łzy.
- Harry. - wymruczałem cicho, wtulając się w jego szerokie ramiona. Poczułem jak jego ciało spina się i powiedział napiętym głosem.
- Chyba nie ten kutas, który ci się śni po nocach i cię prześladuje?!
- Tak, właśnie ten. A najgorsze jest to, że wczoraj mnie obronił...i on mnie pocałował. - dodałem cicho.
- Co zrobił?!
- Pocałował mnie. - mruknąłem w jego ramie, zamykając oczy. - A ja oddałem jego pocałunek, i podobało mi się.
- No chyba sobie, kurwa żartujesz? - mruknął mulat. - Lou, jest tylu facetów na świecie, którzy wręcz pokroili by się za to, żeby dobrać ci się do spodni, a ty wybrałeś jego.
- proszę, Zayn. Nic już nie mów i tak czuje się źle z tym wszystkim. Czuje się jak dziwka.
- Ale nią nie jesteś! - warknął chłopak. - Nigdy tak o sobie nie myśl. Nie pozwalam ci, słyszysz?! Nie wolno ci.
- Wiem, ale tak się czuję.
- chodź. Idziemy do ciebie, a później odprowadzę cię do pracy i będę cię pilnował, a gdy zobaczę tego skurwiela, utnę z nim sobie krótką pogawędkę. - warknął chłopak, obejmując mnie ciaśniej ramieniem i ruszył w stronę mojego mieszkania, nie porzwalając mi nawet zaprotestować.
________________________
Tak więc jestem z ósemką. Jak Wam się podoba? Dziękuję za komentarze i klikanie w reakcje! Jesteście niesamowici. Czytajcie, komentujcie, klikajcie w reakcje, polecajcie moje opowiadanie. Będę niezwykle wdzięczna. Następny odcinek za tydzień ;) Jeśli chcecie, żeby Was informować piszcie tutaj w komentarzach lub w zakładce Informowani. Do zobaczenia za tydzień pysiaki ! Loye you all < 3
- proszę, Zayn. Nic już nie mów i tak czuje się źle z tym wszystkim. Czuje się jak dziwka.
- Ale nią nie jesteś! - warknął chłopak. - Nigdy tak o sobie nie myśl. Nie pozwalam ci, słyszysz?! Nie wolno ci.
- Wiem, ale tak się czuję.
- chodź. Idziemy do ciebie, a później odprowadzę cię do pracy i będę cię pilnował, a gdy zobaczę tego skurwiela, utnę z nim sobie krótką pogawędkę. - warknął chłopak, obejmując mnie ciaśniej ramieniem i ruszył w stronę mojego mieszkania, nie porzwalając mi nawet zaprotestować.
________________________
Tak więc jestem z ósemką. Jak Wam się podoba? Dziękuję za komentarze i klikanie w reakcje! Jesteście niesamowici. Czytajcie, komentujcie, klikajcie w reakcje, polecajcie moje opowiadanie. Będę niezwykle wdzięczna. Następny odcinek za tydzień ;) Jeśli chcecie, żeby Was informować piszcie tutaj w komentarzach lub w zakładce Informowani. Do zobaczenia za tydzień pysiaki ! Loye you all < 3