niedziela, 26 maja 2013

Chapter 8. "...to złe uczucie."

| Demi Lovato - Why Don't You Love Me |

| UWAGA! Więcej przekleństw niż zwykle. |


Westchnąłem i ubrałem kurtkę jeansową, zakładając torbę na ramię i zamykając szafkę. schowałem kluczyk do kieszeni i skierowałem się do bocznego wyjścia z klubu.
- Louis! - usłyszałem nagle krzyk, gdy już miałem wychodzić. odwróciłem się i zobaczyłem Nick'a, idącego w moją stronę.
- Tak, szefie? - zapytałem, zatrzymując się i przeczesałem swoje włosy palcami.
- Mógłbyś przyjść na chwilę do mojego gabinetu? Chciałbym z tobą porozmawiać. Wiem, że jesteś zmęczony po całej nocy, ale to zajmie tylko parę minut.
- Pewnie. - odpowiedziałem szybko, idąc za nim. Zrobiłem coś źle? Czyżby chciał mnie zwolnić? A co jeśli przez ten incydent dziś w nocy już nie chce, żebym tutaj pracował? Takie myśli chodziły po mojej głowie, gdy kierowałem się do gabinetu Nick'a.
- Proszę, siadaj. - powiedział, wskazując mi fotel na przeciwko swojego biurka. Potulnie usiadłem i czekałem, aż powie mi co zrobiłem źle. Mężczyzna podszedł do wielkiej, drewnianej, pomalowanej na ciepły brąz szafy i wyciągnął z jednej z szuflad dużą kopertę. Moje zwolnienie? - pomyślałem, czując jak trzęsą mi się dłonie. Usiadł za swoim biurkiem, patrząc na mnie. Położył kopertę na biurku i powiedział.
- Louis. Pracujesz dla mnie już miesiąc. Wiem, iż na początku powiedziałem, że przyjmuję cię na trzy miesiące na próbę, ale zmieniłem zdanie. - zamarłem słysząc jego słowa. Czyli on serio chciał mnie zwolnić? - Proszę weź kopertę i otwórz ją teraz. - powiedział, podając mi szary papier. Drżącymi dłońmi rozerwałem ją i powoli wyciągnąłem to co znajdowało się w środku. W moich dłoniach spoczywał plik pieniędzy i dwie kartki, zszyte zszywaczem. Spojrzałem zdziwiony na pieniądze, po czym zacząłem studiować oczami to co było zapisane na kartce i o mało nie pisnąłem z zachwytu. - Bardzo mi się spodobało to jak pracujesz, Lou. Jesteś niezwykle konsekwentny w tym co robisz, masz podejście do ludzi i wiesz jak z nimi rozmawiać. Nikt przez ten miesiąc się na ciebie nie skarżył, a wręcz przeciwnie. Chwalono cię, że robisz najlepsze drinki i pytano, jak to możliwe, że tak przystojny chłopiec stoi za ladą, a nie wstępuje na scenie z innymi. Dlatego chciałbym ponowić z tobą umowę, tym razem już na stałe, oczywiście jeśli będzie taka potrzeba to oczywiście, będziesz mógł się zwolnic, bez ponoszenia żadnych kosztów. Twoja pensja będzie wynosić 3,500 funtów miesięcznie brutto. Co o tym myślisz? Chciałbyś nadal dla mnie pracować, Louis? - zapytał mężczyzna, a ja uniosłem swoje spojrzenie na niego.
- Oczywiście, ze chcę. To dla mnie przyjemność, pracować tutaj. Bardzo lubię to miejsce. Więc jeśli trzeba, podpisuję te umowę już teraz. - powiedziałem, kładąc kartki na biurku i szybko podpisałem się w rogu, na dole strony, dając kartkę mężczyźnie.
- Bardzo się cieszę z naszej współpracy, Lou. Możesz już iść, tylko tyle od ciebie chciałem. Ach i te pieniądze to zapłata za przepracowany już miesiąc. - powiedział Nick. Wstałem i podałem mu dłoń, żegnając się. Odwróciłem się i już miałem wychodzić, gdy usłyszałem.
- Louis? Wiesz, mam dla ciebie pewną radę. Widzę, że interesujesz się Harry'm. - powiedział, a ja zamarłem na te słowa i instynktownie musnąłem swoje usta palcami, które jeszcze kilka godzin temu stykały się z ustami chłopaka. Spojrzałem niepewnie na moje pracodawcę, myśląc, co takiego ma zamiar mi powiedzieć. - To nie jest chłopak dla ciebie. Uwierz, wiem co mówię i powiem tylko tyle, że przez niego będziesz miał same kłopoty. Jest niebezpieczny i bardzo mylący, jeśli chodzi o jego osobowość. To tyle. Do jutra. - powiedział, a ja skinąłem tylko głową, wychodząc z pomieszczenia. szybkim krokiem skierowałem się do bocznego wyjścia i wyszedłem na chodnik, a moja twarz owiało rześkie powietrze. Oparłem się o ścianę budynku, dotknąłem swoich ust i westchnąłem. Co to wszystko ma znaczyć? - pomyślałem i powoli skierowałem się wąską uliczką do drogi głównej. Przechodząc na łączeniu ulic, usłyszałem ten charakterystyczny głos.
- Było przyjemnie.
- Spotkamy się jeszcze? - zapytał nieznany mi głos, a ja stanąłem, chowając się za ścianą jakiegoś domu i obserwowałem ich z bezpiecznej odległości. Harry stał oparty o ścianę i przyglądał się chłopakowi, stojącemu na przeciwko niego, dość blisko stojącego jak na mnie. nieznajomy był takiej wysokości jak lokowaty. Miał dłuższe włosy, ułożone w misterny nieład na głowie. Ubrany w czarne, obcisłe rurki i białą bokserkę, opinającą jego bicepsy oraz narzuconą na to koszule w kratę.
- Zobaczymy. - zamruczał Harry i wyciągnął dłoń, a chłopak położył na niej jak sądzę pieniądze. Zielonooki uśmiechnął się swoim charakterystycznym uśmiechem, a drugi przycisnął się do niego i powiedział mu do ucha, na tyle głośno, ze ja też usłyszałem.
- Jesteś w tym niesamowity, kochanie. Spotkajmy się jutro.
- Znasz zasady, Josh. Wiesz z czym to się wiąże. - wymruczał Harry, kładąc dłoń na jego biodrze, a ja poczułem bardzo dziwne uczucie rozlewające się w moim brzuchu.
- Wiem, kochanie. Spokojnie mam wystarczająco dużo kasy. - zamruczał chłopak i odsunął twarz, po czym zaatakował usta lokowatego swoimi. Poczułem uścisk w okolicach serca i piekące łzy pod powiekami. Zielonooki objął go w pasie, a drugą dłoń zacisnął na jego pośladku, ściskając mocno. Jęknąłem cicho i przycisnąłem dłoń do swoich ust, powstrzymując wyrywający się szloch z mojego gardła. Obcy objął jego kark, a drugą dłonią sunął po jego klacie do paska spodni, po czym zacisnął dłoń na jego kroczu, a ja nie wytrzymałem. Z moich oczu popłynęły łzy, a z gardła wydarł się szloch. Obaj mężczyźni musieli to usłyszeć, bo oderwali się od siebie i spojrzeli w moją stronę. Ciemne spojrzenie Harry'ego natychmiast zmieniło się w lekko przerażone gdy mnie dostrzegł. Spojrzałem na niego i jedynie pokręciłem głową na boki, posyłając mu smutne spojrzenie i odezwałem się cicho, odchodząc.
- Wybaczcie, nie chciałem... - po czym szybkim krokiem, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem, skierowałem się w stronę mieszkania.
- Louis! Zaczekaj. - usłyszałem jeszcze za sobą, ale szybko pobiegłem do siebie, nie zwracając na to uwagi. Wybiegłem do domu i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Kierując się do sypialni, gdzie rzuciłem się na łóżko, wybuchając niepohamowanym płaczem. Skuliłem się i szlochałem w poduszkę. Dlaczego? Dlaczego to zrobił? Przecież wcześniej mnie całował. Wcześniej, dosłownie kilka godzin wcześniej mówił, że nikt nie ma prawa mnie dotknąć. Dlaczego teraz całował tego chłopaka? Dlaczego go dotykał? Dlaczego?! Jęknąłem cicho i podniosłem się, zrzucając z siebie ubranie i w samych bokserkach skierowałem się do łazienki, wchodząc pod gorący prysznic. Po moich policzkach płynęły łzy, a ja trząsłem się po mimo gorącej wody na moim ciele. Po chwili wyszedłem, wycierając się w puchowy ręcznik i ubrałem dresy, wskakując pod kołdrę i okryłem się nią, szlochając cicho w poduszkę. Nie rozumiem. czemu się tak zachował? Czy to, że mnie pocałował nic dla niego nie znaczyło? Zrobił to ot tak po prostu, bo nagle tak chciał. Znowu poczułem się jak ostatnia dziwka. Przelizał, poszedł do następnego. Wtuliłem w siebie poduszkę i łkałem, dusząc się lekko. Dlaczego się tak czuje? Dlaczego czuje się zdradzony? Porzucony, skrzywdzony, wykorzystany? I nagle trafiło to do mnie. Tak po prostu, pojawiło się w umyśle. Tuż przed zamknięciem oczu, tak po prostu przyleciała ta myśl. Zależy ci na nim. W chuj zależy...

 
~**~
 
- Czy każdy z Was znalazł już swoją inspiracje? - zabrzmiało pytanie na zajęciach, następnego dnia rano. Uniosłem głowę, patrząc na profesora i resztę uczniów, którzy zaczęli podnosić dłonie w górę na potwierdzenie. Nawet Zayn ją uniósł. Westchnąłem i jako ostatni uniosłem ją również, bo w końcu znalazłem ją, czyż nie? Co z tego, że zraniła mnie w chuj mocno i jeszcze bardziej i nie mam zamiaru z nią więcej rozmawiać. Westchnąłem cicho i wróciłem do bazgrania po swoim zeszycie. Poczułem na sobie zmartwione spojrzenie mojego przyjaciela. Gdy zobaczył mnie rano w drzwiach mieszkania, nalegał bym został w domu. Był szczerze przerażony tym jak wyglądałem. Sińce pod oczami, przekrwione oczy, włosy w kompletnym nieładzie. Jak to określił: wyglądałem jak sto nieszczęść. Zabrzmiał dzwonek, więc powoli wsadziłem zeszyt i książkę do torby i ze spuszczoną głową wyszedłem z klasy, kierując się w stronę stołówki.
- Co jest, kochanie? - zapytał Zayn, który zmaterializował się przy moim boku i objął mnie czule ramieniem.
- Nic. Idziemy coś zjeść? - zapytałem, wskazując na stołówkę.
- LouLou. Przecież skończyliśmy już lekcje, chcesz jeść tutaj? Chodźmy na jakąś pizzę czy coś. - zaproponował mulat.
- Zapomniałem. - westchnąłem i odwróciłem się, idąc do wyjścia. Słyszałem, że chłopak idzie za mną, ale nie odwracałem się, pogrążając w swoich myślach. Znowu czułem to samo. Znowu byłem załamany. Uniosłem głowę i wśród uczniów siedzących na dziedzińcu dostrzegłem jego. Ten sam chłopak. Ten Josh. Ten, który zabrał mi mojego Harry'ego. HEJ! STOP! To nie jest mój Harry. To jest Harry'owy Harry.
- Boże, jesteś kompletnym idiotą. - jęknąłem do siebie cicho i stanąłem obserwując ciemnowłosego. Podszedł do jakiegoś niewiele niższego chłopka i nachylił się całując jego usta. No kurwa mać! O co w tym wszystkim chodzi.
- Ugh. - jęknąłem głośno i na piecie odwróciłem się, kierując do wyjścia.
- Lou! Kurwa mać, weź mi wyjaśnij o co w tym wszystkim chodzi, bo nie ogarniam. - westchnął, idący za mną mulat. Zatrzymałem się i odwróciłem do niego przodem, mówiąc głosem pełnym złości.
- Malik, skończ do kurwy nędzy! Nie widzisz, że i bez twoich jebanych pytań, mam tego wszystkiego dość?! Nie dość, że ten chuj zrobił mi nadzieje, obronił przed jakimś tępym skurwysynem w klubie, to na dodatek ma kogoś, z kim wczoraj prawie się przeruchał przy ścianie, a najlepsze jest to, że ten jego jebany kutas Josh ma kogoś i oszukuje go. Wiec ja cię, kurwa proszę. Łaskawie oszczędź mi tych jebanych pytań, bo zaraz kogoś rozpierdole. - wydarłem się, patrząc na Zayn'a. Chłopak stał osłupiały, po czym podszedł do mnie, ocierając łzy z moich policzków. Nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem płakać, po czym przygarnął mnie do ciasnego uścisku, całując mnie w czubek głowy. Płakałem w jego ramie, trzęsąc się.
- Już dobrze, LouLou. - wyszeptał czule do mojego ucha, głaskając moje plecy.
- Nie jest dobrze. Zależy mi na nim. - szepnąłem cicho.
- Ale na kim? Bo dalej nie wiem o kogo chodzi. - westchnął chłopak, a ja zaśmiałem się przez łzy.
- Harry. - wymruczałem cicho, wtulając się w jego szerokie ramiona. Poczułem jak jego ciało spina się i powiedział napiętym głosem.
- Chyba nie ten kutas, który ci się śni po nocach i cię prześladuje?!
- Tak, właśnie ten. A najgorsze jest to, że wczoraj mnie obronił...i on mnie pocałował. - dodałem cicho.
- Co zrobił?!
- Pocałował mnie. - mruknąłem w jego ramie, zamykając oczy. - A ja oddałem jego pocałunek, i podobało mi się.
- No chyba sobie, kurwa żartujesz? - mruknął mulat. - Lou, jest tylu facetów na świecie, którzy wręcz pokroili by się za to, żeby dobrać ci się do spodni, a ty wybrałeś jego.
- proszę, Zayn. Nic już nie mów i tak czuje się źle z tym wszystkim. Czuje się jak dziwka.
- Ale nią nie jesteś! - warknął chłopak. - Nigdy tak o sobie nie myśl. Nie pozwalam ci, słyszysz?! Nie wolno ci.
- Wiem, ale tak się czuję.
- chodź. Idziemy do ciebie, a później odprowadzę cię do pracy i będę cię pilnował, a gdy zobaczę tego skurwiela, utnę z nim sobie krótką pogawędkę. - warknął chłopak, obejmując mnie ciaśniej ramieniem i ruszył w stronę mojego mieszkania, nie porzwalając mi nawet zaprotestować.

________________________

Tak więc jestem z ósemką. Jak Wam się podoba? Dziękuję za komentarze i klikanie w reakcje! Jesteście niesamowici. Czytajcie, komentujcie, klikajcie w reakcje, polecajcie moje opowiadanie. Będę niezwykle wdzięczna. Następny odcinek za tydzień ;) Jeśli chcecie, żeby Was informować piszcie tutaj w komentarzach lub w zakładce Informowani. Do zobaczenia za tydzień pysiaki ! Loye you all < 3


niedziela, 19 maja 2013

Chapter 7. "...chcę, żebyś odszedł...chcę, żebyś został."

| Cinema Bizarre - My Obsession |




- Zayn, błagam cię. Skończ gadać. Ja chce coś wiedzieć z tego wykładu. –warknąłem do przyjaciela, który od dobrych dziesięciu minut nawijał mi o swojej wczorajszej randce z Danielle.

- Louis, no ale komuś muszę się przecież pochwalić. – jęknął chłopak przeciągle, na co kilka osób siedzących przed nami spojrzało na nas.

- Wiem, że wypadło świetnie i już będziecie razem do końca życia. Wiem. – westchnąłem, karcąc osoby przed nami spojrzeniem.

- Albo nawet i dłużej. Ona jest taka idealna. Mamy ten sam tok myślenia, te same zainteresowania. Jest tancerką, ale chwilowo pracuje jako kelnerka. Jest jedynaczką, uwielbiam rocka. Mój ideał. – westchnął rozmarzony chłopak, a ja zaśmiałem się.

- Oj Zayney. Przerażasz mnie. Ale bardzo się cieszę, że tak wam ze sobą dobrze. – powiedziałem, szczerze się uśmiechając. Od pewnego czasu mój przyjaciel często spotykał się z szatynką i z jego opowiadań na serio wychodziło, że są dla siebie wręcz stworzeni. Bardzo cieszyłem się jego szczęściem, bo zasłużył na to. Na początku może byłem nawet zazdrosny, że tak dużo czasu spędza z dziewczyną, ale rozumiem to. Każdy z nas ma swoje życie. Moje polega na szkole, zadaniach i wieczornej pracy, która przynosi niezwykle duże dochody. Gdyby nie jeden osobnik i jedna mała rzecz, mógłbym śmiał stwierdzić, że jestem najszczęśliwszy na świecie. Harry i cholerny sen. To ciągle trwało. Sen z dnia na dzień był coraz straszniejszy, ale jedno pozostawało niezmienne. Zawsze to był Harry. Zawsze to był on. Tyle że, ostatnio sen zaczyna trwać dłużej. Nie kończy się na zbliżającej się twarzy chłopaka. Biegnie dalej.

- Lou. – usłyszałem szept przyjaciela i podskoczyłem an swoim miejscu.

- Co?

- Słuchaj teraz, bo to ważne. – powiedział i wskazał w kierunku wykładowcy.

- Wiecie droga młodzieży, iż zbliżamy się do końca roku szkolnego. Z racji tego, stwierdziłem, że nie będę was już zamęczać nudnymi zadaniami. Dostajecie ostatni projekt, na zrealizowanie którego macie trzy tygodnie. Tematem jest osobowość. Wybierzcie sobie osobę, którą znacie lub nie. Którą lubicie lub wręcz nienawidzicie. Która was fascynuje lub niesamowicie nudzi. Wybierzcie osobę, która będzie waszą inspiracją. Waszym zadaniem jest przeprowadzić z nią wywiad, porozmawiać, dowiedzieć się jak najwięcej i przedstawić ją w dogłębnej charakterystyce, zwracając szczególną uwagę na kilka wybranych cech psychiki. Zastanowić się, dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej. Co nią kieruję, dlaczego nie jest inna. Co tak silnie wpływa na jej osobowość. Trzy tygodnie. Tyle macie czasu i bardzo proszę, aby to nie była osoba z naszej grupy i także szkoły. Na dziś to tyle. Dziękuję i widzimy się za dwa dni. Do zobaczenia. – zakończył nasz profesor i każdy z nas podniósł się, zbierając rzeczy. Spakowałem je do torby i wyszedłem z sali, kierując się do wyjścia. Była już piętnasta, a ja za trzy godziny miałem być w pracy. Gdy przechodziłem przez drogę dogonił mnie przyjaciel i złapał za nadgarstek, chcąc mnie zatrzymać.

- Jesu, wołam cię i wołam, a ty nic. Od kiedy tak szybko chodzisz?! – zapytał, oddychając szybko. 

- Odkąd mam prace i chodzę do niej na nogach. Musisz popracować nad kondycją, kochanie. – zaśmiałem się cicho i objąłem przyjaciela ramieniem, idąc chodnikiem.

- Jak tam w pracy, Lou? –zapytał mulat po chwili ciszy.

- Jest okej. Dostałem pierwszą wypłatę i spokojnie wystarcza, na opłacenie mieszkania i dość dużo jeszcze zostaję.

- No to super, Loueh. A co z…no wiesz kim..? – zapytał cicho, patrząc na mnie spod ciemnej grzywki. Westchnąłem cicho i odpowiedziałem.

- Nic. Przychodzi dość często do klubu i mnie obserwuje. Dziwnie się z tym czuję, Zay. Patrzy na mnie jak na jakieś mięso. – mruknąłem cicho.

- Boisz się go, Lou? – zapytał cicho chłopak.

- Trochę. – westchnąłem. – Jeszcze Liam, kiedyś podczas naszej rozmowy o Harry’m powiedział, że on się we mnie zakochał, że mu się spodobałem. Na co ja, że chłopak przecież ma partnerów, no tych z którymi go wiedziałem, a Liam, że są to jego klienci. Kto normalny całuje się z klientami, Zayn. – westchnąłem cicho. Chłopak objął mnie mocniej i zapytał.

- A co ze snem? Dalej o tym śnisz?

- Tak, tylko, że teraz sen trwa dłużej. – powiedziałem cichutko. Czułem jak mulat zesztywniał i wyszeptał.

- To znaczy jak długo?

- Całuje mnie. – szepnąłem cicho. – Całuje i przypiera do muru, dotyk mnie. Po czym wbija mi coś w brzuch i zostawia…krwawiącego na chodniku. -  mruknąłem, czując dreszcze na plecach.

- Co robi?! – krzyknął Zayn.

- Wbija mi coś…

- Słyszałem. – warknął chłopak. – Louis, musisz przestać się z nim spotykać. – zarządził, patrząc na mnie groźnie.

- A czy ja się z nim spotykam? To on zawsze jest tak, gdzie ja. – westchnąłem.

- To może być coś proroczego, Lou. A co jeśli kiedyś faktycznie coś ci zrobi?! To niebezpieczne.

- Wiem, ale nie mogę całe życie się go bać, Zayn. To nienormalne by było. Musze stawić temu czoła. – powiedziałem cicho.

- Tak, ale za jaką cenę? On może ci coś zrobić. – powiedział chłopak i przytulił mnie do siebie. Westchnąłem i wtuliłem się w jego szerokie ramiona. – A co do tych klientów… Lou zastanów się, jacy to mogą być klienci, którzy całują Harry’ego i pewnie mu jeszcze płacą. – powiedział Zayn, musnął mój policzek i wszedł do swojego mieszkania. Stałem pod blokiem jeszcze dobre pięć minut, trawiąc i analizując jego słowa. Dziwka. To słowo odbijało się echem w mojej głowie, całą drogę powrotną do domu i w trakcie szykowania się do pracy. Harry, dziwką? Taka opcja nie przeszła mi przez umysł. To by wyjaśniał te jego stroje, ten jego błysk w oku, to jego chamskie zachowanie. Ale to dalej nie wyjaśniało dlaczego tak się zachowywał względem mnie. Dlaczego ja!? Westchnąłem i wziąłem torbę, wygładzając moje ubranie i ruszyłem do pracy. On nie może być męską dziwką. To takie…chore. Nie rozumiem tego. Westchnąłem i poczułem wibracje. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zamarłem widząc treść.

 

UnKnow:

 

Co powiesz na jeszcze jedną rundkę, kochanie?

Widzimy się dziś w klubie. Zabawimy się. Xx

PS. Te spodnie niesamowicie opinają twoje pośladki, takie jędrne. Mraw.

H.

 

 

Zamarłem i rozglądnąłem się dookoła, uważnie przyglądając się wszystkiemu. Nikogo nie było. Przerażony szybkim krokiem ruszyłem do klubu i po chwili wszedłem tylnymi drzwiami, zostawiając torbę w szafce i ustabilizowałem oddech, wygładzając ubranie i ruszyłem na salę. Było jeszcze pusto. Westchnąłem i zacząłem czyścić bar oraz ustawiać szklanki wzdłuż lady, żeby mieć do nich później łatwiejszy dostęp. Z głośników sączyła się jakaś cicha muzyka, kojąca zmysły. czyli już ktoś tu jest. Pewnie szef. – pomyślałem, przeskakując przez bar i zacząłem ustawiać stoliki i krzesła, czyszcząc blaty. Nuciłem sobie Stay – Rihanny i w szybkim tempie ogarnąłem salę, wchodząc z powrotem za bar. Spojrzałem na zegarek. Było już po osiemnastej, a nikogo jeszcze nie było. Dziwne. Usiadłem na wysokim stołku i oparłem głowę na dłoniach, myśląc o swoim zadaniu z psychologii. Osoba. Osobowość. Zayn?! Nie, nie wolno nikogo ze szkoły. Może Liam? Eh, nie. Nie ma w nim nic fascynującego. Niall? Jest Irlandczykiem, jest zabawny i szalony, ale to nie to. To musi być ktoś zaskakujący, ktoś z iskrą, ktoś kto mnie onieśmiela. Ktoś niebezpieczny, ktoś totalnie inny niż ja. I nagle dostałem olśnienia. HARRY ! To jest to. Ktoś inny, ktoś zaskakujący, ktoś niebezpieczny, ktoś fascynujący. Inspiracja. I w mojej głowie zaczęły od razu pojawiać się pomysły w jaki sposób go przedstawię w mojej pracy.

- Hej, Lou? Żyjesz?! – zatrząsnął mną nagle Liam. Zerwałem się na równe nogi i spojrzałem na niego przerażony.

- Liam! Ostrzegaj ! – powiedziałem, łapiąc się za serce, oddychając szybko. Chłopak uśmiechnął się przepraszający.

- Wybacz.

- Okej. Jest okej. – powiedziałem cicho. I otrzepałem spodnie z niewidzialnego pyłku, przeskakując przez bar. Do klubu weszło kilku chłopaków i zacząłem robić ich napoje, nucąc lecąca w tle muzykę. Przez kilka godzin w klubie panował spokój. Dopiero koło północy zaczęło pojawiać się coraz więcej klientów i ruch był coraz większy.

- Mogę prosić o wódkę z sokiem malinowym? – usłyszałem ten głos. Odetchnąłem i z lekkim uśmiechem odwróciłem się, patrząc na Harry’ego.

- Oczywiście. – powiedziałem, nalewając na niskiej szklanki wódę i dodałem sok, wrzucając kostki lodu, po czym podałem chłopakowi- Proszę bardzo.

- Widzę, ze ktoś ma dziś dobry humor. – powiedział chłopak, lekko kpiącym głosem. opanowałem chęć odpyskowania, bo jeśli chciałem go wykorzystać w swojej pracy, musiałem jakoś do niego dotrzeć.

- Tak, dobry, dziękuję. – powiedziałem spokojnie i przyjąłem kolejne zamówienie.

- To dobrze. – powiedział chłopak i powoli sączył swój napój. – Co studiujesz? – zapytał nagle, totalnie zbijając mnie z pantałyku.

- Psychologię. – odpowiedziałem, zdziwiony jego pytaniem.

- Ciekawe to, prawda? – zapytał ponownie, a ja pokiwałem głową, wlewając alkohol do szklanek. – Dlaczego pracujesz tutaj, a nie robisz czegoś związanego z tym kierunkiem?

- Ciężko jest znaleźć pracę, gdy jest się na pierwszym roku, wiesz? – powiedziałem.

- Na pewno. – powiedział, sącząc powoli swojego drinka.

- A ty co robisz? Studiujesz? Pracujesz? – zapytałem nieśmiało, patrząc na niego spod rzęs.

- Pracuję. Konsultant. – powiedział szybko, co trochę mnie zdziwiło, ale pozostawiłem to bez komentarza. Ha widzisz, Zayn! Wiedziałem, że on nie jest żadną dziwką. – pomyślałem.

- Ciekawe zajęcie, a teraz wybacz. – powiedziałem, wskazując na tacę i ruszyłem na salę, roznosząc drinki. Podszedłem do ostatniego stolika, gdzie siedziało trzech, niewiele starszych ode mnie mężczyzn i byli już na pewno ostro podpici, gdyż gestykulowali zawzięcie i rozmawiali gość głośno. Podszedłem i postawiłem drinki na stoliku, uśmiechając się delikatnie i odwróciłem się, chcąc wrócić za bar, gdy poczułem czyjąś dłoń na pośladku. Odwróciłem się gwałtownie, chcąc temu komuś przemówić do rozumu, gdy jeden z mężczyzn chwycił moje nadgarstki i przyciągnął mnie do siebie, mówiąc w moją twarz, chuchając śmierdzącym, przepełnionym wonią alkoholu głosem.

- Cóż taki słodki chłopczyk robi tutaj, w klubie?

- Pracuję. Puść mnie! – zażądałem, wyrywając nadgarstki, ale mężczyzna pomimo alkoholu we krwi, miał więcej siły.

- Ależ nie denerwuj się, księżniczko. – powiedział, kładąc jedną dłoń na moim pośladku, a mnie zebrało na wymioty.

- Puść mnie, do cholery! – warknąłem cicho, szarpiąc się. Mężczyzna już miał coś powiedzieć, gdy nagle ktoś złapał go od tyłu i odciągnął ode mnie.

- Nie wiesz, ze jeśli ktoś mówi, żeby go zostawić to tak trzeba, do chuja zrobić?! – zagrzmiał niski głos. Harry odwrócił chłopaka przodem do siebie i zupełnie nagle uderzył go z pięści w policzek. Krzyknąłem cicho, zasłaniając usta dłonią i patrzyłem szeroko otwartymi oczami, jak mężczyźni wymieniają się kopniakami i uderzeniami. Nagle tchnięty podbiegłem i wszedłem między nich, opierając dłonie na ramionach lokowatego.

- Harry! Harry prosze. Uspokój się, Harry ! – mówiłem cicho, patrząc mu w oczy. Chłopak jeszcze chwile siłował się ze mną, po czym odpuścił, oddychając szybko. Potarłem delikatnie jego ramię i szeptałem uspokajająco. – Już okej, spokojnie.

- Ten dupek musi zapamiętać, że ciebie się nie rusza. – warknął, patrząc na chłopaka. – Nie wolno, rozumiesz?! Jeszcze raz, a nie przeżyjesz!

- Spokojnie. – powiedziałem cicho, łapiąc go za rękę i wyciągnąłem go z tłumu, usadawiając na krześle w kącie. – Już okej. – chłopak przez chwilę jeszcze oddychał szybko, po czym zacisnął powieki i odetchnął. Przyglądałem mu się spokojnie, stojąc przed nim i patrzyłem na jego twarz. Wszelka złość, gorycz zniknęły. Pozostała ta obojętność i doza jakiejś tajemniczości. Chłopak nagle wstał, na co cofnąłem się o krok i spojrzałem na niego nie pewnie. Wyglądał jakby toczył jakaś wewnętrzną wojnę.

- Pierdolić to. – mruknął i jednym ruchem podszedł, obejmując mnie w pasie i naparł na moje wargi swoimi. Jęknąłem zaskoczony, zupełnie nie spodziewając się tego. Chłopak mocno trzymał mnie za biodra i przygryzł moją dolną wargę, ssąc ją i delikatnie całował me usta. Jęknąłem cicho i ułożyłem ręce na jego karku, pogłębiając pieszczotę. Przyparł mnie do ściany i naparł jeszcze mocniej. Zamruczałem i wplotłem palce w jego loki, ciągnąc je. Chłopak przejechał dłońmi po moich pośladkach i dopiero wtedy dotarło do mnie co się dzieję. Całuję się. Z Harry’m, Kimś kto mnie prześladuję. A co najgorsze. Podoba mi się.  Chłopak złożył ostatni delikatny pocałunek na moich ustach i wyszeptał mi do ucha.

- Nikt nie ma prawa cię dotknąć, rozumiesz?! – powiedział to tak zaborczym głosem, ze włosy na karku stanęły mi dęba. Musnął moja szyję i szybkim krokiem skierował się do wyjścia, zostawiając mnie z totalną rozterką serca i rozumu.

___________________

Jest rozdział. Po wielkich trudach, ale jest. Podoba się? Komentujcie, klikajcie w reakcję. Mam nadzieję, że podoba Wam się moje opowiadanie. Dziś nie będę się rozpisywać. Po prostu wiedzcie, że Was mocno kocham i bardzo dziękuję ! Do zobaczenia za tydzień < 3

niedziela, 12 maja 2013

Chapter 6. "..wiedziałem, że będziesz moim problemem."

| Taylor Swift - I knew you were trouble |




  Westchnąłem głośno, poprawiając koszulę i wszedłem tylnym wyjściem, na zaplecze klubu. Dziś sobota, więc musiałem pojawić się wcześniej niż zwykle, gdyż w weekendy odbywały się tu występy na żywo różnych zespołów, jak i pojawiało się więcej striptizerów. Odłożyłem torbę do swojej szafki i przeczesałem włosy palcami, wchodząc na salę. Zdziwił mnie wystrój, gdyż było dużo kwiatów i serduszek.

- Walentynki? – zamruczałem sam do siebie.

- Nie. Dziś organizowany jest tutaj jeden z wieczorów panieńskich i panna młoda tak przystroiła salę. – odpowiedział mi głos, stojący za mną. Odwróciłem się i uśmiechnąłem się do jego właściciela. Liam

- Witaj, Liam. – powiedziałem grzecznie, podając mu dłoń.

- Cześć, Lou. Co u ciebie?

- Dobrze, dziękuję. A u ciebie, Li? Co słychać u Niall’a? –zapytałem, dodając. – Muszę go kiedyś jeszcze zobaczyć.

- U mnie dobrze, a u niego to zapytasz dziś, ponieważ ma wpaść na chwilę później.

- Och, naprawdę? To super. – zaśmiałem się cicho, po czym razem z szatynem udaliśmy się za ladę, gdyż zaczęli się schodzić pierwsi klienci. Czas na tej pracy mijał niesamowicie szybko. Dzięki miłemu towarzystwu i przyjaznym klientom. Robienie drinków i napojów mam już w małym palcu i potrafię przyrządzić bez problemu.

- Harry o ciebie pytał. – usłyszałem w pewnej chwili i zamarłem na owe słowa. Powoli i ostrożnie podałem klientowi drinka, biorąc pieniądze i uśmiechnąłem się, spoglądając na Li.

- To ten z lokami? – zapytałem, udając że nie wiem o kogo chodzi.

- Tak, Harry to ten. Pytał o ciebie. – powiedział po raz kolejny. 

- Och, tak? A o co pytał? – zapytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Uch, po co mi to wiedzieć? – krzyknąłem sam na siebie w duchu. Jednak nie mogłem zaprzeczyć, że na myśl iż pytał o mnie, w moim brzuchu poczułem przyjemne ciepło rozlewające się po podbrzuszu. No bez jaj! – warknąłem do siebie, hamując reakcję swojego ciała. On tylko o ciebie zapytał i pewnie po to, aby znowu coś ci zrobić. Nie myśl sobie za dużo. – mówiło moje wewnętrzne ja, z którym chcąc nie chcąc musiałem się zgodzić. Ten chłopak to same problemy. Od kąt mi się przyśnił, mam same problemy. Nie potrafię uwolnić od niego myśli. Cokolwiek nie robię, przypomina mi się on i to zdarzenie z pierwszego dnia pracy. Zadrżałem na samą myśl o jego dłoniach, o jego ustach. Brrr. Zadrżałem i pokręciłem głową, wracając na ziemię, czekając na słowa szatyna.

- Pytał ogólnie o ciebie. Jak długo tu pracujesz. Czym się zajmujesz i takie tam.

- Aha. – odpowiedziałem cicho, podając klientom kolejne drinki i uśmiechałem się do nich, zapraszając ponownie.

- Spodobałeś mu się. – powiedział nagle, a moja dłoń z alkoholem zatrzymała się w połowie drogi do szklanki.

- Słucham? – zapytałem, chcąc wiedzieć, czy aby na pewno dobrze zrozumiałem.

- No tak. Widzę to po nim, co jest dziwne, do tej pory nikt, a to nikt mu się nie podobał. – powiedział chłopak.

- Widziałem go parę razy z jakimiś chłopakami. To w galerii, to w klubie. – powiedziałem, nie patrząc na niego.

- To jego klienci. – powiedział szybko i sądząc po jego minie, szybko tego pożałował. Spojrzałem na niego zdziwiony, ale nie drążyłem tematu, wpatrując się w szklanki i różnokolorowe napoje. Klienci? Ale w jakim sensie? Jest jakimś konsultantem czegoś? Może sprzedaje męskie perfumy. Ale ty głupi jesteś Lou! – krzyknęło moje drugie ja. Sprzedaje perfumy i z każdym klientem musi się przelizać. Jesteś debilem. No, ale w takim razie o co chodzi. Skoro nie o to, to o co. A zresztą co mnie to obchodzi? Niech robi co chce. A jednak mnie to zaintrygowała. Kliencie. W jakim, kurwa sensie? Jęknąłem cicho, rezygnując z myślenia i wróciłem do pracy.

   Dwie godziny później, moje ręce już wołały o pomoc. W ciągu tych stu dwudziestu minut zrobiłem tyle drinków, co chyba nawet w całym swoim dotychczasowym życiu nie zrobiłem. Impreza powoli się rozkręcała. Było coraz więcej ludzi i pierwszy zespół już zdążył zagrać, a wieczór panieński rozkręcał się na dobre. Pani nie szczędziły sobie alkoholu oraz coraz to nowych striptizerów. Właśnie podawałem kolejne drinki bawiącym się kobietom, gdy przy barze pojawił się znajomy blondynek.

- Lou! –powiedział, widząc mnie. Uśmiechnąłem się na jego widok, podając mu dłoń przez ladę.

- Cześć, Niall. Miło cię znowu widzieć. – powiedziałem uprzejmie.

- Ciebie też, Louis. To co mi zaproponujesz do picia, bo nie widzę tu nigdzie Liam’a.

- Mogę ci zrobić moją specjalność. – powiedziałem, śmiejąc się i mrugnąłem oczkiem. Chłopak pokiwał głową, więc zabrałem się za przyrządzanie kolorowego drinka.

- Proszę, na koszt firmy. – powiedziałem, podając mu wysoką szklankę.

- Dzięki, Lou. – powiedział, powoli kosztując mojego specjału. – Mmm…pyszne. Co tam u ciebie słychać, Louis? – zapytał, stawiając szklankę na blacie, tuż przed sobą.

- Dobrze jest. Pracuje, studiuję. – powiedziałem, czyszcząc szklanki.

- Co studiujesz? – zapytał, wyraźnie zaciekawiony i powoli sączył swój napój.

- Psychologię, z elementami pedagogiki. – powiedziałem.

- O interesujący profil. Podoba ci się? – zapytał.

- Tak, bardzo interesujący, choć trzeba się wiele uczyć, ale jakoś daję radę.

- I godzisz studia razem z pracą?

- Tak, bez problemów na razie. Rano chodzę na zajęcia, różne wykłady, a wieczorami trzy razy w ciągu tygodnia i w weekendy pracuję, więc jest dobrze. A jak jakiś wykład opuszczę to zawsze Zayn mi pomoże. Da notatki czy coś.

- No, podziwiam cię, stary. – powiedział, kiwając głową z uznaniem. – A Zayn, to…?

- Przyjaciel. Studiujemy to samo. – odpowiedziałem, uśmiechając się i pomachałem do Liam’a, który szedł w naszą stronę. – Przyszedł Niall.

- Cześć, kochanie. – powiedział szatyn, całując blondyna delikatnie w usta. Spojrzałem zdziwiony, a jednocześnie uśmiechnąłem się.

- Słodka z was para. – powiedziałem.

- Ach, dziękujemy. Cześć, Li. – powiedział blondynek. Obaj wdali się w jakąś rozmowę, a ja wróciłem do robienia drinków. Nagle światła przygasły i na scenie pojawił się jakiś zespół, zaczynając grać jakąś istnie erotyczną muzykę. Na scenie obok pojawiło się dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, zaczynających powoli i zmysłowo tańczyć, utrzymując kontakt wzrokowy z publicznością. Po chwili jedna z tancerek zeszła ze sceny, podchodząc powolnym krokiem do jednego z mężczyzn i obróciła się, przylegając plecami do jego klatki piersiowej i otarła się o niego. Przez tłum przeszedł pomruk aprobaty. Po chwili to samo zrobili mężczyźni, podchodząc do kobiet.

- Harry tu jest, wiesz? – usłyszałem nagle głos Niall’a, rozmawiającego ze swoim chłopakiem. Poczułem skurcz mięśni na całym ciele, na to imię. Odetchnąłem cicho, starając skupić się na czymś innym, a z racji tego, że obecnie nie miałem klientów, przyglądałem się tańcowi striptizerów. Zauważyłem, że ostatnia z kobiet również zeszła z sceny i kuszącym krokiem podchodziła do jakiegoś chłopaka. Stał tyłem do nas i był dość wysoki. Dobrze zbudowany, dość szerokie ramiona. Gdy przesunąłem spojrzenie wyżej, jęknąłem cicho. Harry. Boże, co ja ci zrobiłem?! Czy on nie może przestać tu przychodzić? Wziął sobie za jakiś punkt nadrzędny, dręczenie mnie?! Spojrzałem na niego raz jeszcze i w tej właśnie chwili podeszła do niego tancerka. Spojrzała na niego, kusząco przygryzając wargę i przejechała dłonią po jego klatce piersiowej, aż do paska u spodni. Nie widziałem jego twarzy, ale mogę przysiąc, że w tej właśnie chwili się uśmiechnął. Stanęła tyłem do niego i przylgnęła do jego torsu, kręcąc biodrami, ocierając się o jego miednice. Poruszali się powoli, w rytm muzyki. Złapała jego dłonie i położyła sobie na zaokrąglonych biodrach, nom stop ocierając się o niego. Zacisnąłem zęby, czując dziwne uczucie rozlewające się po moim ciele. Starałem się nie zwracać na nie uwagi, ale mi coś nie wychodziło. Co to za uczucie? Nigdy go nie czułem.

- Coś się stało, Lou? – zapytał Niall, wyraźnie zatroskany, moją nagłą zmianą nastroju. Spojrzałem na niego, uśmiechając się wymuszonym uśmiechem i odpowiedziałem.

- Nie. Dlaczego miało się coś stać?

- Tak nagle zmienił ci się humor, myślałem że może coś się stało.

- Nie, nie. Wszystko jest okej. – odpowiedziałem, przyjmując zamówienie od klienta i kątem oka obserwowałem tańczącą parę. W pewnym momencie dziewczyna odwróciła się przodem do chłopaka i złapała go za pośladki, muskając ustami jego, a ja usłyszałem tylko kruszące się szkło i poczułem nagły ból w dłoni. Spojrzałem w dół i zobaczyłem krew ściekającą po mojej dłoni oraz skruszone szkło w mojej dłoni i na ladzie. Zgniotłem szklankę.

- Lou! Wszystko okej?! – zapytał Liam, podbiegając do mnie z przerażoną miną.

- Ja…tak, wszystko okej. Po prostu za mocno ścisnąłem. – szepnąłem cicho, nie chcąc zwracać niczyjej uwagi na to co się stało.

- Zostaw to i idź do łazienki oczyścić dłoń. Niall pójdzie z tobą. – powiedział, zabierając resztki szklanki

- Nie trzeba, niech raczej pomoże ci za barem, jest dużo klientów.  – syknąłem z bólu i wziąłem chusteczkę, przyciskając do rany. Przeskoczyłem przez bar i ruszyłem przez salę do łazienek. Niestety, musiałem przejść obok tańczącej pary. Skuliłem się lekko i spuściłem głowę w dół, przechodząc obok nich szybko. Przemknąłem szybko obok nich, wchodząc do łazienki i jęknąłem cicho, patrząc na swoją dłoń. Miałem kilka kawałków szkła wbitych w skórę. Odkręciłem zimną wodę i delikatnie wsadziłem pod nią rękę. Syknąłem cicho i drugą zacząłem wyciągać pojedyncze kawałeczki.

- Cholera. – jęknąłem z bólu.

- Ja to zrobię. – usłyszałem nagle jakiś głos nad sobą. Podskoczyłem i spojrzałem w lustro. Harry. Nawet nie usłyszałem jak wchodził.

- Nie trzeba, poradzę sobie. – szepnąłem cicho, przerażony jego obecnością tutaj. Zaśmiał się cicho.

- Jak zawsze niezależny. – zakpił, podchodząc i wziął moją dłoń, zaczynając powoli wyciągać szkła. – Co ci się stało? Czyżby jakiś widok ci się aż tak nie spodobał i z tego wszystkiego aż zgniotłeś szklankę? – zapytał, śmiejąc się kpiarsko. Spojrzałem na niego zszokowany. Skąd on to wie? Czyta w myślach czy jaki chuj?! Zaśmiał się tylko na widok mojej twarzy i kończył oczyszczać moją dłoń, po czym wsadził ją pod lodowatą wodę, zawijając w bandaż. Skąd on wziął bandaż!? Patrzyłem an niego bez słowa, z lekko przestraszoną miną. Zawiązał moją dłoń i odsunął się. Spojrzałem na rękę, która piekła delikatnie.

- Dziękuję. – szepnąłem cicho i niewyraźnie. Kiwnął głową i skrzywił lekko głowę, patrząc na mnie. – Co? – nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i przycisnął mnie do ściany. Jęknąłem zaskoczony. – Zostaw mnie.

- Nie bój się. Nie skrzywdzę cię. – wymruczał mi prosto do ucha. – Ostatnio ci coś obiecałem. Dotrzymam zdania. – mruknął groźnie, a mnie przebiegły dreszcze. – Nie dziś, ale dotrzymam. – zakończył, nachylając się i musnął moją szyję ustami, gryząc lekko. Jęknąłem, czując, że moje nogi są z waty. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się kpiarsko, ale uśmiech ten nie sięgał jego oczu. Tam kryło się jakieś inne uczucie. Uczucie, którego nie umiałem rozpoznać. Odsunął się i skierował do drzwi. W ostatniej sekundzie odwrócił się i powiedział.

- Jeszcze się zobaczymy, Louis. – po czym wyszedł, a ja jęknąłem głośno.

 

~ * ~

( to nie jest z perspektywy Lou)

 

- Masz z nim to załatwić, rozumiesz!? – warknął wysoki blondyn.

- Próbuję. – odwarknął jego rozmówca.

- Właśnie widzę. On już powinien nie żyć, więc dlaczego jeszcze chodzi po tej jebanej planecie?!

- Zawsze coś jest nie tak, rozumiesz!? To nie jest takie proste. – mruknął szatyn, siadając na wysokim fotelu. – Załatwię to, tak jak obiecałem.

- Mam taką nadzieję. – warknął tamten i podszedł do okna, mówiąc cicho. – Zginie. Zdechnie jak pies za to jak mnie upokorzył….

______________________________________________

Jest szóstka. Jakoś ciężko mi się to pisało, ale mam nadzieję, że nic nie zepsułam. Jak Wam się podoba to opowiadanie? Interesuje Was choć trochę? Dziękuję za aż tyle komentarzy pod ostatnim odcinkiem. Jesteście niesamowici. Komentujcie, klikajcie w reakcje. Dziękuję Wam, że jesteście ze mną < 33 Następny za tydzień. Do zobaczenia :**

sobota, 4 maja 2013

Chapter 5. ".....proszę, niech to się już skończy."

| Adele - Someone Like You |


- Louis, chodź. Musimy iść do szkoły. – powiedział Zayn, siedząc na moim łóżku, tuż obok mnie.

- Nie. Nie idę tam. Nie mam ochoty. – odpowiedziałem, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Od wczoraj nie wstałem z łóżka. Ciągle siedziałem i patrzyłem przed siebie. Moje łzy już się skończyły, teraz śladem po nich były opuchnięte oczy. Pociągnąłem nosem, naciągając rękawy za dużego swetra na moje zziębnięte dłonie i owinąłem się ramionami. Poczułem jak materac obok mnie ugina się i po chwili czułem ciepło innego ciała. Zayn rzucił plecak, kurtkę i buty koło łóżka, kładąc się pod kołdrą, obejmując mnie delikatnie i pocałował czubek mojej głowy.

- Co się stało? – zapytał szeptem, tuląc mnie do swojej klatki piersiowej. – Wczoraj wyszedłeś tak nagle, bez słowa, a dziś jesteś niezdolny do życia.

- Nic się nie stało. – odszepnąłem.

- Loui, przecież widzę. – powiedział miękkim głosem- Lou, czy wczoraj.. czy  ktoś cię wczoraj skrzywdził? – zapytał cichym głosem, pełnym niepokoju. Zadrżałem na te słowa i zamknąłem powieki, czując nowe łzy. Czyli coś ich tam jeszcze zostało. Chłopak musiał zauważyć moje zaszklone oczy, bo przycisnął mnie mocniej do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. – Lou, kto cię skrzywdził? Co ci zrobił?

- Nic. – szepnąłem, czując gorące łzy na policzkach. Wiele osób gdyby usłyszały co wczoraj się stało, zaczęło by się śmiać. Niby tylko dlatego płakałem? Może to jest śmieszne, ale mnie to dotknęło. Czułem jakby ktoś znowu traktował mnie jako dziwkę. Poczułem się jak szmata. Po prostu.

- Przecież widzę skarbie. – wyszeptał w moje włosy.

- Wiesz, cieszę się, ze cię mam. Nie wiem, co bym zrobił bez ciebie, mojego najlepszego przyjaciela. – szepnąłem, tuląc się do niego.

- Zawsze do usług, kolego. A teraz powiedz mi, co się wczoraj stało?

- To on. – szepnąłem rżącym głosem.

- On? – zapytał niezrozumiale.

- Chłopak ze snu. Harry. – szepnąłem cicho.

- Widziałeś go? Znowu? – zapytał zdziwiony. – Louis, ja nie chce nic mówić czy coś, ale to zaczyna mnie przerażać. To tylko twoja wyobraźnia. – powiedział delikatnie. Zamarłem po czym odsunąłem się, patrząc na niego i wyszeptałem.

- Do wczoraj też myślałem, że to tylko moja wyobraźnia. – przed moimi oczami znowu, po raz kolejny już pojawił się obraz przypominając wczorajsze zdarzenia. Jego ręce, jego oddech an mojej szyi, usta… Wzdrygnąłem się, co nie uszło uwadze mojego przyjaciela.

- Co jest, Lou? Czemu do wczoraj? – zapytał cicho, głaskając moje plecy.

- Spotkałem go. – wyszeptałem, zamykając oczy i wypuściłem kilka łez z oczu.

- W klubie? – zapytał. – Może to tylko ktoś podobny….lub może to tylko wyobraźnia.

- Nie. – szepnąłem. – Nie wyobraziłem sobie tego, że prawie mnie tam zgwałcił na oczach wszystkich. – wyszeptałem przez łzy. Chłopak zamarł, czułem jak jego mięśnie napinają się.

- Co? – warknął, przez zaciśnięte zęby. – Co on ci zrobił? – zapytał napiętym głosem. Zaszlochałem cicho i powoli opowiedziałem mu wszystko, co zdarzyło się wczoraj. Od rozmowy z barmanem, po niepokojący sms, który otrzymałem od nieznanego numeru. Chłopak przytulał mnie, słuchając bez słowa. Gdy skończyłem, poczułem jego usta w moich włosach. – Och, kochanie. Tak mi przykro, że musiałeś przez to przechodzić. – wyszeptał.

- Poczułem się jak dziwka. Jak nic nie znaczący i nie warty człowiek. Jak zwykła szmata. Jak śmieć. – powiedziałem pustym głosem.

- Przestań! Nie jesteś taki, Lou. Nawet tak nie myśl. – powiedział gwałtownie Zayn.

- Tak się czuje. Dla kogoś innego to może nic, gdy ktoś łapie cię za pośladki i traktuje jak zabawkę do przelecenia, ale nie dla mnie. Czuję, jakby to znowu miało się powtórzyć. Po raz kolejny. – wyszeptałem płaczliwie.

- Powtórzyć, co? – zapytał delikatnie mulat, a ja poczułem nowe łzy, na to bolesne wspomnienie.

- To co kiedyś… To było rok temu. Pamiętasz Davida, prawda? – zapytałem szeptem.

- Pamiętam, spotykaliście się dość długi czas. Miły koleś.

- Bardzo miły. Tak strasznie miły, że potrafił zgwałcić i upokorzyć swojego chłopaka przed wszystkimi. – powiedziałem szeptem.

- Co?! – zapytał gwałtownie mulat, patrząc na mnie przerażonym wzrokiem.

- To co słyszałeś.

- On…ciebie… Nie. To niemożliwe. – powiedział chłopak, kręcąc głową. – Lou, powiedz mi kochanie, że żartujesz.

- Chciałbym. Bardzo bym chciał to powiedzieć. – załkałem cicho. Poczułem jak chłopak obejmuje mnie mocno i tuli do swojej piersi. – To tak bolało..to tak upokarzało. - szepnąłem płacząc.

- Już, kochanie. Cii… nie płacz. – powiedział Zayn, kołysząc nas lekko. – Dasz radę powiedzieć mi co się wtedy stało czy nie? – wyszeptał mi do ucha, całując w czoło.

- Opowiem. – wyszeptałem. – To było na jakiejś imprezie. Wziął mnie do osobnego pokoju, chciał porozmawiać, tylko na rozmowie się nie skończyło. Zaczął się do mnie dobierać. Nie chciałem. Rozebrał mnie i kazał…on kazał mi klęknąć przed nim i…on kazał mi go wziąć do ust. Nie chciałem, to było straszne. Później złapał mnie i rzucił na ścianę, odwracając tyłem, wszedł we mnie…. To tak bolało. Tak bardzo bolało. – szeptałem przez łzy, zaciskając powieki. – Ale to nie koniec. Później mnie uderzył.

- Co zrobił?! Uderzył cię?! Gdzie?! – zapytał jeszcze bardziej zszokowany Zayn, patrząc przerażony. Zawahałem się po czym odsunąłem się i ściągnąłem bluzę, pokazując mu bliznę nad prawą piersią. Chłopak zakrył dłonią usta, po czym delikatnie przejechał palcem po jaśniejszym miejscu.

- Boże, Lou. – wyjąknął chłopak i mocno przytulił mnie do siebie. Schowałem twarz w jego szyi i zaszlochałem cicho.

- Dlatego nie lubię się rozbierać, dlatego nie lubię, gdy ktoś mnie dotyk.

- Tak bardzo mi przykro. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? – zapytał.

- Nie umiałem o tym mówić. Chciałem sobie z tym poradzić, ale nie udało się. Jeszcze teraz to. Znowu mi się śnił. Po raz kolejny to samo. – szepnąłem.

- I zawsze w tym samym miejscu się kończy?

- Tak. Zawsze chce mnie pocałować, a ja się budzę. Chcę, żeby to się skończyło. Żeby przestało mnie to dręczyć. – szepnąłem, przytulając się. Siedzieliśmy przez dłuższy czas w ciszy, gdy ja miałem chwilę, żeby się uspokoić. W końcu mój szloch ustał, a oddech ustabilizował się.

- Właśnie! Zapomniałem po co przyszedłem. – powiedział Zayn, a jego głos był o wiele radośniejszy. - Znalazłem ci prace, za całkiem niezłe pieniądze.

- Co?! – zapytałem, nie spodziewając się w ogóle tego co powiedział. – Znalazłeś mi prace? Jaką?

- W jednym z ekskluzywnych klubów. Potrzebują barmana. Wiem, że to nie twój ideał pracy, ale pomyślałem, że zawsze można zapytać. To całkiem spore pieniądze i wiesz, do czasu kiedy nie znajdziesz czegoś idealnego dla siebie, mógłbyś tam zarabiać. – powiedział chłopak, a ja rzuciłem mu się na szyję.

- Dziękuje, Zayn. Bardzo ci dziękuję. – wyszeptałem, gdy chłopak czule pocierał moje plecy.

- Nie ma za co, Loueh. Cieszę się, że mogę ci pomóc.

- To od kiedy mogę zaczynać? – zapytałem, uśmiechając się lekko.


| The Wanted - Chasing The Sun |
 
~ * ~

- Pośpiesz się, bo się na koniec spóźnimy. – powiedział mi Zayn, zza drzwi.

- Już wchodzę. – mruknąłem, ostatni raz patrząc na swoje odbicie. Dziś był mój pierwszy dzień w nowej pracy. Wczoraj chłopak zaprowadził mnie do owego klubu, żebym mógł porozmawiać z właścicielem. Okazał się nim być wysoki, dość przystojny brunet, Nick Grimshaw. Mężczyzna około trzydziestki, dość miły i sympatyczny, powiedział, że mogę zacząć już od dziś. Pierwszy miesiąc jako okres próbny, a później jeśli będę się spisywał, przyjmą mnie na stałe. Lokal okazał się być bardzo przyjemnym miejscem z nutką pikanterii

i erotyzmu, bo Zayn oczywiście gdy powiadamiał mnie o owej pracy, zapomniał dodać jeszcze, że jest to klub ze striptizem. Męskim i damskim. Lekko się zdziwiłem gdy po wejściu, zobaczyłem dużo czerwieni, różu, rury i scenę, ale wtedy mulat „przypomniał” sobie o tym aspekcie mojej pracy. Na szczęście miałem być tylko barmanem. Pięć dni w tygodniu. Każdy weekend wieczorami oraz trzy dni w tygodniu, gdy jest mniejszy ruch, bo oprócz mnie było tam jeszcze dwóch innych barmanów, więc mieliśmy ustalone zmiany. Zlustrowałem się wzrokiem i cóż, byłem zadowolony z tego co widziałem. Na nogach miałem czarne vansy, moje nogi opinały bardzo obcisłe czerwone rurki, klatkę piersiową biała koszula z krótkim rękawem i do tego szelki z różowymi i brokatowymi wstawkami. Istne gejostwo. Ułożyłem jeszcze włosy, w mój ulubiony istny nieład i jestem gotowy. Zgasiłem światło i wyszedłem z łazienki, wchodząc do sypialni gdzie czekał na mnie Zayn. Spojrzał na mnie i zagwizdał cicho.

- Ulalalal. Lou jak ty wyglądasz! Gdyby nie to, że jestem totalnie hetero, to bym cię tutaj przeleciał.  – zaśmiał się cicho, mój przyjaciel.

- Zayney! – powiedziałem, rumieniąc się delikatnie. Po czym niepewnie zapytałem. – Dobrze wyglądam? – obróciłem się dookoła własnej osi, chcąc mu się zaprezentować w całej okazałości.

- Wyglądasz bosko, a te spodnie idealnie eksponują twoje jędrne pośladki. – zachichotał chłopak, żartobliwie klepiąc mnie po pupie. Zaśmiałem się cicho, po czym wziąłem telefon, portfel i bluzę, chowając do torby, założyłem ją na ramie i powiedziałem.

- No to chodźmy.

        Dwadzieścia minut później obaj wchodziliśmy już do baru, wejściem dla personelu. Wszedłem do tak zwanej szatni i zostawiłem swoje rzeczy, stając przed lustrem i poprawiłem włosy, lekko je mierzwiąc i uśmiechnąłem się, zdenerwowany.

- Spokojnie, dasz sobie rade. Wierzę w ciebie. – powiedział Zayn, pocierając moje ramiona. Musnął moje czoło i szybko wyszedł do baru, tak żeby nikt go nie zauważył. Odetchnąłem dwa razy głęboko i ruszyłem do baru, po drodze meldując się szefowi, który szeroko uśmiechnął się na mój widok i stwierdził, że wyglądam gorąco, na co ja oczywiście jakby nie było, musiałem spłonąć rumieńcem.

- Dziś masz zmianę z Liam’em. – powiedział, gdy już wychodziłem, na co skinąłem głową i ruszyłem na salę. Klub był jeszcze w miarę pusty. Nieliczni siedzieli przy stolikach i pili drinki, zaś obsługa przygotowywała scenę do wstępów tanecznych połączonych z śpiewem. Przeskoczyłem przez bar i stanąłem, obserwując wszystko i wszystkich.

- Hej, ty jesteś Louis? – zapytał niski, znajomy głos, a ja podskoczyłem. Nie, nie, nie, nie. Nie! Powoli odwróciłem się i zobaczyłem Liam’a. Tego Liam’a. Przyjaciela Harry’ego. – Ej! Ja cię pamiętam. Ty jesteś ten chłopak z parku, prawda? – zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.

- Cześć. Tak, tak to ja. – powiedziałem niepewnie, ściskając mu dłoń. Wyglądał bardzo podobnie do mnie. Miał obcisłe czarne rurki, białą koszulę na krótki rękaw, szelki i czarne conversy.

- Pamiętam cię. Cóż miło cię znowu widzieć. – powiedział, cały czas się uśmiechając.

- Ciebie również. – odpowiedziałem, po czym zapytałem. – Długo tu już pracujesz?

- Nie. Jakiś tydzień. – powiedział. – Josh pracuje tu dłużej. To ten drugi barman. Ma tu pracę już ponad rok. Jest bardzo sympatyczny.

- Aha. – mruknąłem. – A co słychać u twojego kolegi. Niall’a jak dobrze pamiętam.

- A wszystko okej. Może nawet dziś tutaj wpadnie, po pracy.

- Loui! – usłyszałem głos mulata, który usiadł przy barze. Uśmiechnąłem się do niego.

- Zayni. Coś ci podać? – zapytałem, uśmiechając się złośliwie.

- Twój pierwszy drink. Dawaj. Zaskocz mnie, kochany. – zaśmiał się głośno mulat.

- A tak w ogóle, Zayn poznaj Liam’a. Liam, to jest Zayn. – powiedziałem, przedstawiając sobie chłopaków, po czym zabrałem się za robienie napoju dla Zayn’a. po kilku minutach postawiłem przed nim kolorowy napój w wysokiej szklance z lodem. – Proszę bardzo i liczę na twoją szczera opinię. – chłopak powoli zaczął sączyć drinka, po czym odstawił go.

- Pycha. – zamruczał, oblizując usta, a ja uśmiechnąłem się radośnie.

- Czyli nie jestem taki zły. – powiedziałem.

        Trzy godziny później klub wypełniony był już po brzegi i wszyscy oczekiwali wyjścia skąpo ubranych tancerek oraz tancerzy, którzy mieli rozpocząć występy. Do tej pory zrobiłem już tyle drinków, że zgubiłem się w liczeniu po pięćdziesięciu. Było to całkiem łatwe i przyjemne. Klienci na ogół byli mili i dość hojni, bo nie jednemu udało się zostawić duży napiwek. Praca z Liam’em, była niezwykle przyjemna. Chłopak był miły i bardzo rozmowny oraz wygadany, dzięki czemu cały czas się uśmiechałem i mimo takiej pracy nie czułem zmęczenia. Nagle światła przygasły i z wielkich głośników rozstawionych po całym klubie, zaczęła sączyć się erotyczna muzyka i oczy wszystkich zwróciły się w kierunku sceny. Zza kotary wyszło dwie dziewczyny i dwóch mężczyzn w skąpych strojach. Zaczęli swój pokaz, ale ja starałem się na nich nie skupiać, robiąc drinki dla coraz to nowszych klientów.

- Nie interesuje cię, co? – usłyszałem nagle głos szatyna, stojącego obok mnie.

- Niespecjalnie. A ciebie? – zapytałem, nalewając alkohol do szklanki.

- Nie. – mruknął, uśmiechając się do mnie. Podałem klientowi napój, biorąc pieniądze i schowałem je do kasy. – Tutaj! – krzyknął nagle do kogoś chłopak, a ja uniosłem głowę i zamarłem. Nie, nie, nie. Błagam tylko nie to. W naszą stronę zbliżał się Harry. Znowu.

- Za co mnie tak, kurwa krzesz? – szepnąłem, wznosząc oczy w górę. Chłopak podszedł i przywitał się z szatynem. Miał na sobie niesamowicie obcisłe i wyzywające ubranie oraz pomierzwione włosy. Potrząsnąłem przerażony głową i zacząłem szukać wzrokiem Zayn’a. Siedział kawałek dalej i właśnie w tym momencie spojrzał na mnie. Widząc moje przerażone spojrzenie, zerwał się ze swojego miejsca i szybko podszedł do mnie, siadając na wysokim stołku.

- Co jest, LouLou? – spytał szeptem, pochylając się nad ladą.

- On tu jest. – szepnąłem cicho.

- On?! – zapytał głośno, rozglądając się.

- Cicho! Jeszcze mnie nie zauważył. – szepnąłem. – Proszę cię, możemy stąd wyjść? Nie chcę, żeby mnie zauważył.

- Pewnie. Wyjdź tylnym wyjściem, będę czekał. Możesz sobie przecież krótką przerwę zrobić.

- Okej. – odpowiedziałem i chłopaka już po chwili nie było. Odetchnąłem i popatrzyłem ukradkiem na lokowatego. Rozglądał się po Sali, szukając kogoś wzrokiem, odwróciłem się na pięcie i w tej samej chwili usłyszałem głos.

- Lou! Chodź tutaj. – westchnąłem. Cholera jasna, Liam. – jęknąłem w duchu. Zaciskając szczękę, odwróciłem się i podszedłem do chłopaka, unikając spojrzenia Harry’ego jak tylko mogłem, a czułem go na całym swoim ciele.

- Tak, Liam?

- Musimy zrobić kilka drinków do tamtego stolika. – powiedział, wskazując na jeden z tych pod sceną i dodał. – A tak w ogóle, Lou to mój przyjaciel Harry, Hazza to jest Louis, nowy barman tutaj. – powiedział, obracając mnie w stronę chłopaka, który patrzył na mnie z szerokim uśmiechem. Spanikowany, uciekałem wzrokiem jak tylko się dało.

- Mieliśmy przyjemność już się poznać. – powiedział chłopak, męskim, seksownym głosem, a ja zadrżałem. – Ostatnio w klubie, pamiętasz Louis?

- Tak. – szepnąłem cicho, uciekając od niego wzrokiem. Zielonooki zachichotał cicho na moje poczynania.

- Zaraz do was wrócę. – powiedział nagle Liam i odszedł w stronę zaplecza. Nie mogę zostawić baru samego, boże za co mnie karzesz?

- Nie bój się tak. Nie zjem cię przecież. – powiedział szatyn, patrząc na mnie ironicznie.

- Nie był bym tego taki pewny. – mruknąłem cicho, zabierając się za robienie drinków, co chyba nie było dobrym pomysłem, gdyż moje ręce nieziemsko się trzęsły. Jebany dupek. Wszystko przez niego. Zabije go kiedyś.

- Ale uciekłeś mi wtedy? – powiedział nisko, a barwa jego głosu zmieniła się na groźną. Nie odpowiedziałem, stawiając drinki na tacy i wyszedłem, zanosząc je do stolika.

- Proszę, wasze zamówienie. – powiedziałem grzecznie, uśmiechając się. Podziękowali, płacąc i odwróciłem się, chcąc pójść za bar. Nagle ktoś objął mnie w pasie.

- Kiedyś też tak dla mnie zatańczysz. – wymruczał niski głos, tuż przy moim uchu, dmuchając ciepłym powietrzem. Zadrżałem.

- Puść mnie. –zażądałem cicho, wyrywając się, ale chłopak tylko mocniej mnie do siebie przycisnął.

- Zrobisz to, czy cię się podoba czy nie, rozumiesz kurwa? – warknął, dociskając swoje krocze do moich pośladków. Jęknąłem cicho, szamocząc się. – Jeszcze z tobą nie skończyłem, więc przestań się szarpać. – mruknąłem, biorąc ode mnie tace i rzucił ją na ladę, mocno trzymając mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę toalet.

- Puść mnie do cholery, rozumiesz? – warknąłem, próbując mu się wyrwać, no co on tylko pchnął mnie na ścianę i przycisnął własnym ciałem. Czułem każdą jego kończynę na moim ciele i zadrżałem gdy przesunął nosem po moim policzku.

- Niegrzeczny jesteś. – mruknął, przesuwając dłonią po mojej klatce piersiowej i zacisnął ją boleśnie na moim kroczu.

- Auć. Przestań. – jęknąłem, próbując się wyrwać. Chłopak tylko zacisnął uścisk i przyssał się ustami do mojej szyi. – Puść mnie. – szepnąłem, czując kłujące łzy w oczach. Zęby Harry’ego zacisnęły się na skórze mojej szyi, na co krzyknąłem z bólu. – Przestań! – krzyknąłem przez łzy. – Dlaczego ja? Dlaczego mnie kurwa prześladujesz?! Co ja ci zrobiłem?!

- Cicho. – warknął groźnie, próbując rozpiąć moje spodnie. Gdy sobie to uświadomiłem, zacząłem szarpać się, bić go, byle tylko mnie puścił. Chłopak niespodziewanie, drugą dłonią uderzył mnie siarczyście w policzek. – Przestań do kurwy nędzy się szarpać. – już miał coś zrobić gdy usłyszeliśmy zbliżając się kroki. Chłopak puścił mnie i zanim odszedł, szepnął.

- Jeszcze się spotkamy, Louis. – po czym odszedł, a ja zjechałem plecami po zimnej ścianie, podkurczając nogi i przyłożyłem dłoń do rozgrzanego policzka. Zacisnąłem powieki, tamując łzy i jęknąłem cicho.

- Lou? – usłyszałem głos Zayn’a. Podniosłem głowę i zobaczyłem jak podchodzi i klęknął obok mnie, pytając.

- Ej, mały co się stało?

- On… - szepnąłem.

- Boże, co z twoim policzkiem? – zapytał, palcami lekko przejeżdżając po nim.

- Nic. –szepnąłem. Chłopak podniósł mnie za ramiona i pomógł wstać. Zachwiałem się lekko, czując ból w intymnych okolicach.

- To Harry, tak? On ci to zrobił? – zapytał, patrząc mi w oczy. Pokiwałem jedynie głową, a Zayn przytulił mnie do siebie, głaszcząc po plecach. – Tak mi przykro.

- To nic, muszę wracać do pracy. – szepnąłem, ocierając policzki i wziąłem głęboki oddech, odsuwając się.

- No chyba nie myślisz, że pozwolę ci tam wrócić?! – powiedział mulat.

- To moja praca. Nie chce wylecieć już po pierwszym dniu. – mruknąłem.

- Co oni ci zrobił?! – zapytał chłopak, patrząc na mnie czule.

- Opowiem ci później. – wyszeptałem cicho, odwracając się i ruszyłem w stronę baru. – O ile kiedykolwiek ci opowiem. – szepnąłem do siebie smutno.

__________________________________________

Jest już piąty rozdział. I jak Wam się podoba? Cieszę się, że ktoś to czyta. Bardzo się cieszę. I na wstępie mam taką prośbę. Jeśli zmieniacie nazwy na TT to proszę informujcie mnie, okej? W zakładce Informowani, gdzie również możecie pisać w komentarzach swoje nazwy jeśli chcecie być informowani. Ten rozdział jest najdłuższym jak napisałam ponad 2800 słów. I nawet mi się podoba, choć czuję że zjebałam końcówkę. Oceńcie sami. Zostawcie komentarz, kliknijcie w reakcje, polecajcie mojego bloga. Kocham Was i do zobaczenia za tydzień < 3